*Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele*
Tego dnia kawiarnia przypominała raczej wielkie pobojowisko
i gdyby nie to, że pośrodku całego bałaganu siedziała Josefine, Gerard
zastanawiałby się, czy aby nie pomylił lokali. Blondynka siedziała na
eleganckiej podłodze wśród sterty papierów z załamanymi rękami przeglądając
rachunki i faktury. Wymienili zdziwione spojrzenia razem z Cescem, który tego
dnia postanowił mu towarzyszyć. Zaplanował, że odwiedzi pannę Mayte, która od
jakiegoś czasu, stała się mu po prostu bliższa. Znali się zaledwie dwa
miesiące, ale zdołała sobie uzyskać jego przyjaźń. Jej pracowitość i wieczna
gotowość do działania były dla niego ogromnym plusem. Zawsze gdy potrzebował
pomocy przy psie ona zgadzała się pomóc, a teraz jeszcze ratowała jego związek.
-Cześć – zawołał, gdy weszli do środka wyrywając ją z
zamyślenia. Uśmiechnęła się na ich widok. Dopiero teraz zauważył jak bardzo
była zmęczona – Jak idzie praca?
-Niestety nie zawsze może być tak kolorowo – podniosła się z
podłogi i podeszła do nich.
-To Cesc – kiwnął w stronę kumpla – Cesc to Josefine.
-Wystarczy Jose – uścisnęła mu rękę – Jak widzicie mam tu
straszny burdel. Wszystko idzie nie tak. Firma dostawcza się spóźnia, mieli
dowieźć meble o ósmej, a jest jedenasta. Mam problemy z rachunkami i w ogóle
zaczynam być zła.
Cesc wymienił spojrzenie z przyjacielem.
-Możemy Ci pomóc ogarnąć to wszystko – brunet mrugnął do
niej powodując, że lekko się zawstydziła. Nie chciała wywierać na nich
wrażenia, że oczekuje jakiejś pomocy.
Usłyszeli głośny klakson ciężarówki przed budynkiem i
wszyscy zgodnie odwrócili się w tamtym kierunku.
-Nareszcie – jęknęła zirytowana i złapała za teczkę leżącą
na ziemi.
-Nadal chcecie mi pomóc?- podeszła do Cesca, który stał
oparty o framugę i przyglądał się wszystkim meblom które dostawcy pozostawili
na środku lokalu tworząc ogromną górę. Przełknął ślinę.
-Nie miałem tego na myśli…
-Nie ma problemu – Gerard dopadł go i oparł się o jego ramię
– Cóż za problem. Fabs ma tyle wolnego czasu – wyszczerzył się do kumpla, na co
ten go zgromił wzrokiem.
-To dobrze, bo ja sama tego nie zrobię – uśmiechnęła się do
niego słodko i zaczęła rozpakowywać duże meble.
Imponowała mu. Znał wiele pracowitych kobiet – chociażby
jego Shakira, która na pracy znała się jak mało kto, ale Jose była zupełnie
inna. Sha robiła to co kocha i nie męczyła się tym – jedynie czasem który
musiała poświęcić. Z blondynką, było zupełnie inaczej. Ona wstawała co rano i
pracowała nie tylko psychicznie ale i fizycznie. Biegała, załatwiała
formalności, uzgadniała, wszystko było na jej głowie. A w między czasie
zajmowała się również jego owczarkiem.
Przy dźwiękach jakiejś starej amerykańskiej muzyki z lat
osiemdziesiątych płynącej z głośnika na zapleczu, w rytm muzyki powoli
rozkładali meble. Eleganckie, małe stoliki i ogromne fotele i kanapy. Wszystko
w gustownym – czekoladowym stylu sprawiającym wrażenie pysznego deseru. Przyglądał się kontem oka jak blondynka
zgrabnie krąży pomiędzy meblami i przestawia je w różne miejsca oceniając ich
wygląd i położenie. Była całkiem ładna, a skupienie które dzisiejszego dnia
odznaczało się na jej twarzy sprawiało, że wyglądała jeszcze bardziej ciekawie.
-Stary, nie zamulaj – poczuł dłoń przyjaciela, która
boleśnie odbiła się na jego ramieniu – i przestań na nią zerkać.
-Odwal się Fabs – warknął wracając do przesuwania kanapy.
-To nie moja wina – brunet uniósł ręce w obronnym geście –
Robisz to mało dyskretnie.
Wchodząc do swojego
ogromnego mieszkania poczuł przyjemny zapach unoszący się wprost z kuchni Tym
bardziej sprawiło mu to przyjemność, że po całym dniu pracy w kawiarni, jego
żołądek jeszcze bardziej domagał się jedzenia niż zwykle. Uśmiechnął się do
siebie na dźwięk krzątania się po mieszkaniu.
-Cześć – stanął w wejściu do pomieszczenia, opierając się o
framugę i lustrując postać blondynki.
Kolumbijka uśmiechnęła się radośnie i ucałowała go w usta.
Na takie wieczory czekał tygodniami. Kiedy to wróci do domu, przepełnionego
zapachami i życiem, a w progu czekać będzie na niego jego ukochana.
-Cześć misiaczku – pociągnęła go za rękaw i usadziła przy
stole – Jak się miewasz?
-Jestem padnięty…
-Miałeś dzisiaj wolne – spojrzała na niego krytycznie – to
ja dziś wróciłam z trasy.
-I dlatego nie mogę być zmęczony? – spojrzał na nią
zdziwiony – załatwiałem różne sprawy.
Dodał łagodniej, na co kiwnęła głową.
-Zauważyłam, jestem w domu od czternastej – nałożyła na
talerz porcję makaronu.
-Od, kiedy gotujesz, co? – Zaśmiał się wąchając jej specjał.
Kobieta raczej nie należała do tych które lubią spędzać czas przy garnkach,
dlatego jakakolwiek potrawa która wychodziła spod jej ręki była czystą
nowością.
Blondynka zatrzasnęła drzwiczki szafki kuchennej.
-Co znowu nie tak? – spytała odwracając się w jego stronę –
to źle, że zrobiłam ci kolację?
Zamrugał kilkakrotnie.
-Tego nie powiedziałem – jęknął, czując, że ta rozmowa
zmierza donikąd – zażartowałem.
- Właśnie! A niby co w tym śmiesznego – warknęła
podirytowana.
-Nie chce mi się o tym gadać, Isabel – mruknął skupiając się
ponownie na talerzu. Nie chciał kontynuować tej rozmowy, w szczególności, że
wiedział, że blondynka tak łatwo nie ustąpi. Odsunął od siebie naczynie i wstał
od stołu – Idę się przejść.
Zajęła strategiczne miejsce w swoim mieszkaniu. Łóżko było
do tego najlepszym miejscem. Rozsiadła się wygodnie w jedynym pokoju jaki
posiadała oprócz kuchni i łazienki na ogromnym łóżku i włączyła radio. Obok
niej rozsiadł się Tony – jej nowa przybłęda. Kot który od kilku dni czatował
pod jej blokiem i błagalnym wzrokiem prosił by ktoś dał mu coś do jedzenia.
-Złaź – zrzuciła go ze swojej czystej pościeli, co zwierzę
przyjęło z nie jakim niezadowoleniem.
Wokół siebie rozłożyła sterty papierów i plików, którymi
miała zająć się jeszcze przed jutrzejszym dniem. Usłyszała cichy dźwięk
komórki, grający w torebce, co spowodowało, że się wzdrygnęła. Na wyświetlaczu
dostrzegła napis: Neo Pique
Położyła telefon naprzeciwko siebie i z wytchnieniem
obserwowała jak wyświetlacz mruga i wibruje, aż po chwili gaśnie.
To: Neo Pique
Co się stało?
Szybko wystukała smsa i wysłała do piłkarza. Wymienili się
numerami już jakiś czas temu, ponieważ znacznie łatwiej było się tak
kontaktować niż przez jego menadżera.
From: Neo Pique
Odbierz no. Jestem u
ciebie pod blokiem.
Zdziwiona, przeczytała wiadomość kilka razy, nie mogąc
zrozumieć jej sensu, ale po chwili wyjrzała przez okno i dostrzegła mężczyznę
siedzącego na krawężniku pustej ulicy.
Zerknęła na zegarek, wskazujący godzinę pół do pierwszej w
nocy. Pojawienie się piłkarza o tej godzinie co najmniej ją zdziwiło. Tak
naprawdę przecież się nie znali i posunięcie się mężczyzny do takiego ufnego
kroku sprawiło, że zrobiło się jej sucho w gardle. Nie wiedziała, co mógł mieć
na myśli, ale prawda była taka, że cała sytuacja była co najmniej intrygująca.
Nie wiedziała co ma zrobić. Stała jak
ostatnia sierota ubrana w ogromny dres z komórką w ręku. Ponownie zerknęła na
wiadomość wyświetlającą się na jej telefonie.
Jestem u ciebie pod
blokiem…
Złapała za sweter leżący na oparciu fotela, a chwilę później
już jej nie było.
__________________________
Dzisiaj krótko, ale za to obiecuję następną notkę dam szybciej. Proszę, bardzo zależy mi na waszych opiniach...
__________________________
Dzisiaj krótko, ale za to obiecuję następną notkę dam szybciej. Proszę, bardzo zależy mi na waszych opiniach...