Zajęli miejsce w ogródku
restauracyjnym, w odosobnieniu i spokoju. Poranek był rześki i
miała nadzieję, że ten dzień nie będzie dla niej zbyt męczący.
Zamówiła kawę – dla
rozbudzenia zmysłów, podobnie jak Glad, który zaledwie
kilka dni temu wyszedł ze szpitala. Wyglądał dobrze, a opuchlizny
na jego twarzy powoli zaczynały zmieniać kolor z ciemnego fioletu w
żółte plamy. Chociaż gdyby się postarać mógłby
wyglądać na grzesznego, słodkiego buntownika.
Odpędziła od siebie te myśli
skupiając się na parującym napoju w filiżance.
-Widziałaś się jeszcze z nim od
tamtego czasu? - spytał, na co pokręciła przecząco głową. Nie
widywała piłkarza Barcelony, ale i zbytnio jej na tym nie
zależało.
-Zwykle on jest w pracy gdy biorę psa
na spacery – skalkulowała sobie sytuację.
Rozmowa z Gladem była mozolna, ale i
miła, bo dzięki niej znajdowała się w swoistym rozleniwieniu.
Mogła swobodnie sączyć napój nie zważając na ludzi i
czas.
Od jakiegoś czasu co raz lepiej
dogadywała się z brunetem. Miała bardzo podobne ku niemu poglądy,
a i tematy często sprzyjające.
Stali się sobie bliżsi nie tylko
jeśli chodziło o pracę, ale także dobrze rozumieli się na
zakupach czy spędzając wspólnie wolny czas. Ostatnio na
przykład siedział u niej do późna w nocy szykując swoje
gazpacho. I wcale nie przeszkadzało im, że północ minęła
już dawno, a u nich wciąż była impreza.
Po całej sytuacji w barze, Glad stał
się dla niej jeszcze bardziej otwarty. W szczególności, że
znalazł się w bardzo bliskiej jej sytuacji, jaką stała się
utrata pracy. Powodem tego była nie tylko bójka w którą
się wdał, ale ogólna demolka która wyłączała
miejsce z dalszej pracy, aż do czasu remontu.
-Przynajmniej nie będę truł dalej
ludzi – śmiał się gdy o tym wspominała – żarcie było tam
paskudne.
-Kurcze – westchnęła wyciągając
się w fotelu – U nas to ludzi by mogli coś zjeść... Zupa
mleczna specjał Jose...
-Gazpacho mistrza Glada –
odpowiedział jej z uśmiechem. Przez chwilę znów milczeli
rozkoszując się spokojem i ciszą, a także ich szalonymi
pomysłami.
-Jose! Jesteś genialna! - obudził się
nagle wyrywając ją z zamyślenia – otworzymy własną
restaurację!
Zamrugała kilkakrotnie i roześmiała
się.
-To nie jest śmieszne Jo! Dobrze
wiesz, że takich trzech, jak nas dwoje nie ma ani jednego!
-Glad, ja nawet nie mam tyle kasy by
otworzyć własny interes! - zawołała z uśmiechem, widząc, że
chłopak nie ma zamiaru odpuścić.
-Pogadamy o tym wieczorem dobrze? -
położył na stoliku pieniądze – muszę coś załatwić.
Zadzwonię dobrze?
Ucałował ją w oba policzki i zebrał
swoje rzeczy.
-Widzimy się później.
Kolejny wyczerpujący trening
spowodował, że miał ochotę spędzić resztę dnia w łóżku.
Roześmiał się do swoich myśli. W łóżku z Neo.
Shakira po raz kolejny wyjechała tego
ranka do Stanów. Tam zajmowała się płytą, która
miała pojawić się na rynku jeszcze pod koniec tego miesiąca i to
jej właśnie poświęcała całkowicie swój czas. Nie jemu.
Płycie.
Chociaż ostatnie cztery dni jej pobytu
w Barcelonie musiał przyznać były całkiem przyjemne. Codzienne
spacery, wspólne posiłki, zakupy... sex. Żyć nie umierać.
Jedyne co sprawiało mu przykrość to
fakt, że były to tylko cztery dni. To za mało jeśli mieli
stworzyć wspólną przyszłość.
Jego telefon rozdzwonił się jeszcze
zanim doszedł do samochodu, a na wyświetlaczu dostrzegł jedno
krótkie słowo.
-Cześć Mamo – uśmiechnął się na
samą myśl o rodzicielce – Co u Ciebie?
-To ja się o to powinnam zapytać –
dojrzały, kobiecy głos zawołał radośnie – zapomniałeś już o
własnej matce?
-Oczywiście, że nie, ale mam tyle
pracy...
-Tyyyyle pracy to ja mam w szpitalu mój
drogi – powiedziała Montserrat – nie powiesz mi, że piłka
nożna Cię aż męczy.
-To poważna praca mamo –
odpowiedział udając bardzo poważny ton głosu.
-Co u twojej dziewczyny? - matka
wyraźnie nie była zadowolona z pytania które musiała zadać,
a które było dla niej czystą formalnością.
-Nie ma jej obok mnie – odpowiedział
chcąc by trochę się wyluzowała, na co kobieta faktycznie od razu
się rozpromieniła – Właśnie wracam z treningu. Isobel ma się
dobrze.
-Rozumiem, że zanim ponownie pojawicie
się wspólnie u nas w domu, minie trochę czasu? Może akurat
na święta dacie radę?
-Może – powiedział sam do siebie
odpalając samochód i ruszając z parkingu – Nie mam
pojęcia, praktycznie nie ma jej teraz w Hiszpanii.
-Nie dziwne, ta kobieta nie ma życia
prywatnego. Ty w jej towarzystwie praktycznie też.
-Mamooo – jęknął. Cała ta rozmowa
zaczynała go potwornie męczyć, w szczególności, że zawsze
kończyły się one podobnie.
-Nie mamuj mi tu Garard. Masz już
dwadzieścia pięć lat, twoja dziewczyna dziesięć lat więcej o
zgrozo. A gdzie plany na życie? Może jakiś ślub? Co z domem?
Dziećmi?
-Shakira nie chce mieć dzieci –
powiedział zły, nie chciało mu się dyskutować o tym z
rodzicielką.
-Każda kobieta o nich marzy, a już
bardziej kobieta, która marzy o wnukach.
-To krępujące – powiedział
skupiając się na drodze- Mamo muszę kończyć, prowadzę samochód
i zaraz dostanę mandat.
-Zastanów się Junior –
powiedziała zatroskana.
-Kocham Cię Mamo – zakończył
szybko tą niewygodną dyskusję i ponownie skupił na drodze.
Poranny, dobry humor całkowicie się gdzieś ulotnił.
Nie dane mu było siedzieć samemu zbyt
długo. Trening skończył się o dwunastej, a zaledwie dwie godziny
po wejściu do pustego mieszkania, dźwięk dzwonka przy drzwiach
rozbrzmiał głośno po pomieszczeniu. Tak jak się spodziewał, w
wejściu ujrzał radosną twarz Fabregasa i Puyola. Do ich magicznej
czwórki brakowało jeszcze Bojana, ale ten na stałe
zamieszkał już we Włoszech i ich kontakt ostatnimi czasy stał się
bardzo ograniczony.
Cesc był jego najlepszym kumplem
jeszcze z czasów gdy byli dziećmi. Ich Matki dobrze się
znały i to one wspólnie wysłały ich na pierwsze zajęcia na
murawie. Z Puyolem poznał się stosunkowo niedawno, ale byli równie
zżyci mimo większej różnicy wieku.
-Gdzieeeee jeeest móóóójj
uluuuubioooony – zwołał radośnie Cesc wchodząc do mieszkania.
-Neo nie ma – zaśmiał się Gerard
zamykając drzwi – Jest z dziewczyną.
Roześmieli się głośno z Kumpla.
-Z dziewczyną – zażartował – on jest częściej z dziewczyną na spacerze niż ty z Shakirą.
-Z dziewczyną – zażartował – on jest częściej z dziewczyną na spacerze niż ty z Shakirą.
Nie skomentował tego co powiedział
jego przyjaciel udając, że nie zwrócił w ogóle uwagi
na jego złośliwą wypowiedź.
Wyjął z lodówki piwa i
postawił na barku. Nie mieli planów na dzisiejsze popołudnie,
a on sam postanowił posiedzieć dziś w domu z Neo. Któego w
gruncie rzeczy nie było.
-O której twoja służka się
odda Ci psa – Carlos złapał za konsole i próbował
pracować nad swoją podzielnością uwagi. Piwo, rozmowa i gra.
-Służka – żachnął się Pique –
to mocne słowa stary...
Jak na zawołanie usłyszeli jak winda
zatrzymuje się na piętrze, a chwilę później dźwięk
kluczy w zamku. Cała trójka spojrzała w stronę przedpokoju
w którym miała pojawić się dziewczyna z psem Gerarda.
-Dzień Dobry!- usłyszeli jej
dźwięczny głos z przedpokoju, a chwilę później do salonu
wparował uradowany Neo. Zatoczył dwa kółka po pokoju i
ponownie zniknął – Cześć
Do Salonu weszła Jose, w rękach
ściskając reklamówki.
-Cześć – odpowiedzieli chórem.
-Nie zostałam o czymś poinformowana?
- spytała wchodząc do kuchni i kładąc torby na blatach.
-Skończyliśmy dziś wcześniej.
Kiwnęła ze zrozumieniem głową.
-No nic. W takim razie liczę, że
zajmiecie się waszym pupilem. Kupiłam mu karmę, bo z tego co
zobaczyłam już mu się skończyła – spojrzała ostrym wzrokiem w
stronę właściciela. Faktycznie, miał o czymś pamiętać! - Będę
się zbierać.
Pożegnała się szybko i zniknęła za
drzwiami.
Dwóch jego kumpli przez chwilę
wymieniali między sobą spojrzenia.
-Proszę, proszę – odpowiedział
zaskoczony Cesc – liczyłem na jakąś sędziwą mamuśkę, a tu
taki zaskok.
-Umówmy się Cesc- Gerard zajął
miejsce na kanapie i skupił się na ekranie telewizora – ty nie
myślisz.
Umówiła się z Gladem w samym
centrum miasta o ósmej wieczorem. Była podekscytowana tym co
planował. W smsie stwierdził, że to tajemnica i nie chciał
zdradzić jej żadnych szczegółów.
Postanowiła się ubrać wygodnie, ale
z klasą. Nie chciała zanadto się wychylać, bo nie mogła nazwać
tego spotkania ranką. Nie śmiałaby nawet. Ale nie zaszkodzi jeśli
ubierze się ładnie. Dobrego wrażenia nigdy za wiele. Kto wie, może
następnym razem to będzie już prawdziwa randka.
Czekając na kelnera – bo tak go
nazywała dla zabawy- wyjęła z torebki papierosa i zapaliła. Było
to jedno z jej wielu głupich nawyków których nabawiła
się podczas bycia nastolatką. Nie paliła często, bo tego nie
lubiła, ale jak była sama zapełniała tym trochę swojego wolnego
czasu.
Ulice tego wieczoru były dziwnie
przepełnione i nie opuszczało ją przeświadczenie, że co ruch
ktoś ją obserwuje.
-Rany – usłyszała za plecami –
Wyglądasz jak rasowa modelka Jo.
Uśmiechnęła się do Glada i
pocałowała w policzek. Był podobnego wzrostu co ona i równie
szczupły, co akurat w jego przypadku podchodziło pod bardzo nie
męskie. Mimo chłodu postanowiła dobrze wyglądać więc
zdecydowała się na szpilki którymi teraz zgasiła
niedopałek.
-Co mi chciałeś pokazać ? - spytała
gdy ruszyli ulicą. Co chwilę przyglądała się ludziom jakby
oceniając ich.
-Takie tam pomyślałem, że zdradzę
ci jeden z moich sekretów, a może... - uśmiechnął się do
niej ukazując równe, białe zęby – może i kilka innych.
Podjechali taksówką do jednej z
Hiszpańskich eleganckich kamienic, w jednej z bogatszej kamienicy.
Była tak zaaferowana całą sytuacją, że nawet nie zwróciła
uwagi gdy otwierał jej drzwi do jednego z budynków.
Winda dojechała na dziesiąte piętro
i wydając ciche sapnięcie otworzyła się. Nie miała pojęcia
gdzie Glad ją prowadzi, ale nie miała zamiaru rezygnować. Brunet
skierował się do jednych z najdalej usytuowanych na korytarzu
drzwi.
-Mieszkasz tu? - spytała obserwując
jak otwiera przed nią drzwi.
I nic nie było już takie same.
Do tej pory Glad zyskał w jej oczach,
przede wszystkim dzięki pokrewnej sytuacji w której się
znaleźli. Tak przynajmniej sadziła do czasu gdy nie zobaczyła tego
apartamentu. Jego wielkość od razu ją powaliła. Przestronność i
surowość wnętrza, od razu przyprawiła ją o gęsią skórkę.
I może spowodowane było to faktem, że już dosyć często bywała
w podobnym mieszkaniu.
Piłkarz, którego psem się
zajmowała mieszkał bardzo podobnie.
-Rozgość się – powiedział kelner
Glad i skierował się na chwilę do łazienki. I niby w jaki sposób.
Zupełnie tu nie pasowała i czuła się bardzo niewygodnie widząc
te wszystkie eleganckie, drogie meble.
-Czy jest coś o czym nie wiem? -
spytała gdy mężczyzna ponownie pojawił się w salonie i sięgnął
do kredensu.
-Wybacz, że tak to wyszło Jo, ale
zwykle bywam nie ufny do ludzi. Przeważnie ciągnie ich do mojej
kasy, a nie... do mojej osoby. Widzisz, dziś rano rozmawialiśmy o
barze i naprawdę spodobał mi się ten pomysł.
-Jesteś nadziany! - jęknęła po czym
zatkała dłonią usta. Wcale nie planowała tego powiedzieć.
-Mój ojciec jest, ale wolę
pracować jak każdy . Słuchaj, naprawdę chciałbym zaproponować
ci tą współpracę. Jose, chciałabym, żebyś pomogła mi w
otworzeniu restauracji.
Nie zbyt wiedziała jak ma na to
zareagować. Faktycznie, rano w restauracji Glad poruszył ten temat,
ale dopiero teraz, stojąc w salonie tego bogatego człowieka
poczuła, że ten temat jest faktycznie realny.
-Wiesz, trochę mnie zaskoczyłeś... -
powiedziała upijając łyk wina które postawił przed nią –
Tak naprawdę myślałam, że zaprosiłeś mnie tutaj... że my... że
no...
Zająknęła się lekko speszona i
spuściła wzrok. Miała co najmniej inne mniemanie na temat
dzisiejszego wieczornego spotkania.
-że co my? - Glad z uśmiechem starał
się kontynuować rozmowę, jednak dopiero chwilę później
najwyraźniej zrozumiał – Matko, Jose strasznie Cię
przepraszam...
Pomachała głową i uśmiechnęła
się.
-To, ja przepraszam, strasznie głupio
musi to brzmieć...
-Nie na serio! - podniósł się
z fotela i zaczął krążyć – faktycznie mogłaś pomyśleć, że
zapraszam cię... po coś więcej.
Była tak skrępowana, że nie
wiedziała gdzie podziać wzrok.
-Rety Jo – usiadł obok niej – To
głupie, ale jest jeszcze jedno o czym powinnaś wiedzieć.
Spojrzała na niego uważnie.
-Jest mi głupio nie dlatego, że
pomyślałaś coś o nas, ale dlatego, że tak nigdy nie będzie –
powiedział, ale nie do końca wiedział czy go rozumie – Jestem
gejem Josefine.
Dopiero teraz zobaczyła jak całe
powietrze uchodzi z jego twarzy. Przez chwilę jej mózg
rozpracowywał to co powiedział, a potem roześmiała się głośno.
-Co Cię tak śmieszy.
-My – jęknęła wycierając łzę –
To jest tak śmieszne, że aż głupie. Strasznie się ciesze, że
jesteś Gejem.
Tak naprawdę kamień spadł jej z
serca. I nie miała pojęcia dlaczego, skoro jeszcze godzinę temu
naprawdę liczyła na coś więcej. W tej jednak chwili liczyło się
to co usłyszała. Glad był bogatym gejem. Miał ojca biznesmena,
który nie akceptował jego odmienności i żył na własną
rękę. No może wspomagając się trochę rodzicielską zapomogą,
ale był całkowicie taki jak go poznała w barze.
-Dobrze Glad – powiedziała gdy go
uściskała i gdy skończył opowiadać jej historię swojego życia
– Nie jestem w stanie pomóc bardzo finansowo, ale mam
nadzieję, że moja nie tęga głowa coś tu zdziała. Chętnie
poprowadzę z tobą tę restaurację.
Brunet uśmiechnął się szeroko.
-Ja też się cieszę wspólniczko
– powiedział i wspólnie uścisnęli sobie ręce na znak
zawartej współpracy.
Postanowiłam jednak trochę ubarwić postać Glada i w następnym rozdziale rozbudować trochę jego wizerunek geja. Glad to trochę jak mój prywatny przyjaciel którego nie mam. Jest kochany i taki z krwi i kości. Wątek znajomości Jo i Gerarda troszeczkę rozpocznę w następnym rozdziale, ale żeby zaczął na dobre się rozkręcać potrzebuję jeszcze kilku rozdziałów.
Wczoraj była 13 rocznica gry Ikera w RM <3
świetny rozdział :>Cescuś jesteś przesłodki ! :> A rozmowa z mamą była niezwykle interesująca :> zawsze chciałam mieć przyjaciela geja. Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńpo pierwsze dzięki za komentarz na moim blogu, oczywiście będę Cię informować o nowościach :). Przeczytałam rozdziały Twojego opowiadania i muszę przyznać że bardzo mi się spodobało, szczególnie fabuła :) . Także również proszę o informowanie o nowych rozdziałach. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńfajne, nie powiem. podoba mi się ^^
OdpowiedzUsuńczekam na nowość ^^
No świetne ! No i informacja, że Glad jest gejem... Spoko xd No i związek Shakiry i Gercia... Wszystko pięknie i ładnie, a jednak nie do końca, prawda? Czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńUfff... mi też kamień spadł z serca na tą informacje że Glad jest gejem xD Ciekawe jak długi jeszcze Gerard pociągnie ten związek z Shakirą jeśli on tak ma dalej wyglądać oczywiście ;] Oczywiście czekam na next a już dzisiaj wieczorem pojawi się kolejna notka na www.torresija.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZwiązek Gerarda i Shakiry może nie przetrwać, skoro tak mało się widują.. Wspólna restauracja? Będzie się działo :D Czekam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńwspólny biznes! swietnie:)) dla mnie zwiazek Gerarda i Shak, nie ma przyszlosci...
OdpowiedzUsuńNowość zapraszam:))
karim-and-love-story.blogspot.com