czwartek, 13 września 2012

3. Kocham Cię Mamo

Zajęli miejsce w ogródku restauracyjnym, w odosobnieniu i spokoju. Poranek był rześki i miała nadzieję, że ten dzień nie będzie dla niej zbyt męczący.
Zamówiła kawę – dla rozbudzenia zmysłów, podobnie jak Glad, który zaledwie kilka dni temu wyszedł ze szpitala. Wyglądał dobrze, a opuchlizny na jego twarzy powoli zaczynały zmieniać kolor z ciemnego fioletu w żółte plamy. Chociaż gdyby się postarać mógłby wyglądać na grzesznego, słodkiego buntownika.
Odpędziła od siebie te myśli skupiając się na parującym napoju w filiżance.
-Widziałaś się jeszcze z nim od tamtego czasu? - spytał, na co pokręciła przecząco głową. Nie widywała piłkarza Barcelony, ale i zbytnio jej na tym nie zależało.
-Zwykle on jest w pracy gdy biorę psa na spacery – skalkulowała sobie sytuację.
Rozmowa z Gladem była mozolna, ale i miła, bo dzięki niej znajdowała się w swoistym rozleniwieniu. Mogła swobodnie sączyć napój nie zważając na ludzi i czas.
Od jakiegoś czasu co raz lepiej dogadywała się z brunetem. Miała bardzo podobne ku niemu poglądy, a i tematy często sprzyjające.
Stali się sobie bliżsi nie tylko jeśli chodziło o pracę, ale także dobrze rozumieli się na zakupach czy spędzając wspólnie wolny czas. Ostatnio na przykład siedział u niej do późna w nocy szykując swoje gazpacho. I wcale nie przeszkadzało im, że północ minęła już dawno, a u nich wciąż była impreza.
Po całej sytuacji w barze, Glad stał się dla niej jeszcze bardziej otwarty. W szczególności, że znalazł się w bardzo bliskiej jej sytuacji, jaką stała się utrata pracy. Powodem tego była nie tylko bójka w którą się wdał, ale ogólna demolka która wyłączała miejsce z dalszej pracy, aż do czasu remontu.
-Przynajmniej nie będę truł dalej ludzi – śmiał się gdy o tym wspominała – żarcie było tam paskudne.
-Kurcze – westchnęła wyciągając się w fotelu – U nas to ludzi by mogli coś zjeść... Zupa mleczna specjał Jose...
-Gazpacho mistrza Glada – odpowiedział jej z uśmiechem. Przez chwilę znów milczeli rozkoszując się spokojem i ciszą, a także ich szalonymi pomysłami.
-Jose! Jesteś genialna! - obudził się nagle wyrywając ją z zamyślenia – otworzymy własną restaurację!
Zamrugała kilkakrotnie i roześmiała się.
-To nie jest śmieszne Jo! Dobrze wiesz, że takich trzech, jak nas dwoje nie ma ani jednego!
-Glad, ja nawet nie mam tyle kasy by otworzyć własny interes! - zawołała z uśmiechem, widząc, że chłopak nie ma zamiaru odpuścić.
-Pogadamy o tym wieczorem dobrze? - położył na stoliku pieniądze – muszę coś załatwić. Zadzwonię dobrze?
Ucałował ją w oba policzki i zebrał swoje rzeczy.
-Widzimy się później.

Kolejny wyczerpujący trening spowodował, że miał ochotę spędzić resztę dnia w łóżku. Roześmiał się do swoich myśli. W łóżku z Neo.
Shakira po raz kolejny wyjechała tego ranka do Stanów. Tam zajmowała się płytą, która miała pojawić się na rynku jeszcze pod koniec tego miesiąca i to jej właśnie poświęcała całkowicie swój czas. Nie jemu. Płycie.
Chociaż ostatnie cztery dni jej pobytu w Barcelonie musiał przyznać były całkiem przyjemne. Codzienne spacery, wspólne posiłki, zakupy... sex. Żyć nie umierać.
Jedyne co sprawiało mu przykrość to fakt, że były to tylko cztery dni. To za mało jeśli mieli stworzyć wspólną przyszłość.
Jego telefon rozdzwonił się jeszcze zanim doszedł do samochodu, a na wyświetlaczu dostrzegł jedno krótkie słowo.
-Cześć Mamo – uśmiechnął się na samą myśl o rodzicielce – Co u Ciebie?
-To ja się o to powinnam zapytać – dojrzały, kobiecy głos zawołał radośnie – zapomniałeś już o własnej matce?
-Oczywiście, że nie, ale mam tyle pracy...
-Tyyyyle pracy to ja mam w szpitalu mój drogi – powiedziała Montserrat – nie powiesz mi, że piłka nożna Cię aż męczy.
-To poważna praca mamo – odpowiedział udając bardzo poważny ton głosu.
-Co u twojej dziewczyny? - matka wyraźnie nie była zadowolona z pytania które musiała zadać, a które było dla niej czystą formalnością.
-Nie ma jej obok mnie – odpowiedział chcąc by trochę się wyluzowała, na co kobieta faktycznie od razu się rozpromieniła – Właśnie wracam z treningu. Isobel ma się dobrze.
-Rozumiem, że zanim ponownie pojawicie się wspólnie u nas w domu, minie trochę czasu? Może akurat na święta dacie radę?
-Może – powiedział sam do siebie odpalając samochód i ruszając z parkingu – Nie mam pojęcia, praktycznie nie ma jej teraz w Hiszpanii.
-Nie dziwne, ta kobieta nie ma życia prywatnego. Ty w jej towarzystwie praktycznie też.
-Mamooo – jęknął. Cała ta rozmowa zaczynała go potwornie męczyć, w szczególności, że zawsze kończyły się one podobnie.
-Nie mamuj mi tu Garard. Masz już dwadzieścia pięć lat, twoja dziewczyna dziesięć lat więcej o zgrozo. A gdzie plany na życie? Może jakiś ślub? Co z domem? Dziećmi?
-Shakira nie chce mieć dzieci – powiedział zły, nie chciało mu się dyskutować o tym z rodzicielką.
-Każda kobieta o nich marzy, a już bardziej kobieta, która marzy o wnukach.
-To krępujące – powiedział skupiając się na drodze- Mamo muszę kończyć, prowadzę samochód i zaraz dostanę mandat.
-Zastanów się Junior – powiedziała zatroskana.
-Kocham Cię Mamo – zakończył szybko tą niewygodną dyskusję i ponownie skupił na drodze. Poranny, dobry humor całkowicie się gdzieś ulotnił.

Nie dane mu było siedzieć samemu zbyt długo. Trening skończył się o dwunastej, a zaledwie dwie godziny po wejściu do pustego mieszkania, dźwięk dzwonka przy drzwiach rozbrzmiał głośno po pomieszczeniu. Tak jak się spodziewał, w wejściu ujrzał radosną twarz Fabregasa i Puyola. Do ich magicznej czwórki brakowało jeszcze Bojana, ale ten na stałe zamieszkał już we Włoszech i ich kontakt ostatnimi czasy stał się bardzo ograniczony.
Cesc był jego najlepszym kumplem jeszcze z czasów gdy byli dziećmi. Ich Matki dobrze się znały i to one wspólnie wysłały ich na pierwsze zajęcia na murawie. Z Puyolem poznał się stosunkowo niedawno, ale byli równie zżyci mimo większej różnicy wieku.
-Gdzieeeee jeeest móóóójj uluuuubioooony – zwołał radośnie Cesc wchodząc do mieszkania.
-Neo nie ma – zaśmiał się Gerard zamykając drzwi – Jest z dziewczyną.
Roześmieli się głośno z Kumpla.
-Z dziewczyną – zażartował – on jest częściej z dziewczyną na spacerze niż ty z Shakirą.
Nie skomentował tego co powiedział jego przyjaciel udając, że nie zwrócił w ogóle uwagi na jego złośliwą wypowiedź.
Wyjął z lodówki piwa i postawił na barku. Nie mieli planów na dzisiejsze popołudnie, a on sam postanowił posiedzieć dziś w domu z Neo. Któego w gruncie rzeczy nie było.
-O której twoja służka się odda Ci psa – Carlos złapał za konsole i próbował pracować nad swoją podzielnością uwagi. Piwo, rozmowa i gra.
-Służka – żachnął się Pique – to mocne słowa stary...
Jak na zawołanie usłyszeli jak winda zatrzymuje się na piętrze, a chwilę później dźwięk kluczy w zamku. Cała trójka spojrzała w stronę przedpokoju w którym miała pojawić się dziewczyna z psem Gerarda.
-Dzień Dobry!- usłyszeli jej dźwięczny głos z przedpokoju, a chwilę później do salonu wparował uradowany Neo. Zatoczył dwa kółka po pokoju i ponownie zniknął – Cześć
Do Salonu weszła Jose, w rękach ściskając reklamówki.
-Cześć – odpowiedzieli chórem.
-Nie zostałam o czymś poinformowana? - spytała wchodząc do kuchni i kładąc torby na blatach.
-Skończyliśmy dziś wcześniej.
Kiwnęła ze zrozumieniem głową.
-No nic. W takim razie liczę, że zajmiecie się waszym pupilem. Kupiłam mu karmę, bo z tego co zobaczyłam już mu się skończyła – spojrzała ostrym wzrokiem w stronę właściciela. Faktycznie, miał o czymś pamiętać! - Będę się zbierać.
Pożegnała się szybko i zniknęła za drzwiami.
Dwóch jego kumpli przez chwilę wymieniali między sobą spojrzenia.
-Proszę, proszę – odpowiedział zaskoczony Cesc – liczyłem na jakąś sędziwą mamuśkę, a tu taki zaskok.
-Umówmy się Cesc- Gerard zajął miejsce na kanapie i skupił się na ekranie telewizora – ty nie myślisz.

Umówiła się z Gladem w samym centrum miasta o ósmej wieczorem. Była podekscytowana tym co planował. W smsie stwierdził, że to tajemnica i nie chciał zdradzić jej żadnych szczegółów.
Postanowiła się ubrać wygodnie, ale z klasą. Nie chciała zanadto się wychylać, bo nie mogła nazwać tego spotkania ranką. Nie śmiałaby nawet. Ale nie zaszkodzi jeśli ubierze się ładnie. Dobrego wrażenia nigdy za wiele. Kto wie, może następnym razem to będzie już prawdziwa randka.
Czekając na kelnera – bo tak go nazywała dla zabawy- wyjęła z torebki papierosa i zapaliła. Było to jedno z jej wielu głupich nawyków których nabawiła się podczas bycia nastolatką. Nie paliła często, bo tego nie lubiła, ale jak była sama zapełniała tym trochę swojego wolnego czasu.
Ulice tego wieczoru były dziwnie przepełnione i nie opuszczało ją przeświadczenie, że co ruch ktoś ją obserwuje.
-Rany – usłyszała za plecami – Wyglądasz jak rasowa modelka Jo.
Uśmiechnęła się do Glada i pocałowała w policzek. Był podobnego wzrostu co ona i równie szczupły, co akurat w jego przypadku podchodziło pod bardzo nie męskie. Mimo chłodu postanowiła dobrze wyglądać więc zdecydowała się na szpilki którymi teraz zgasiła niedopałek.
-Co mi chciałeś pokazać ? - spytała gdy ruszyli ulicą. Co chwilę przyglądała się ludziom jakby oceniając ich.
-Takie tam pomyślałem, że zdradzę ci jeden z moich sekretów, a może... - uśmiechnął się do niej ukazując równe, białe zęby – może i kilka innych.
Podjechali taksówką do jednej z Hiszpańskich eleganckich kamienic, w jednej z bogatszej kamienicy. Była tak zaaferowana całą sytuacją, że nawet nie zwróciła uwagi gdy otwierał jej drzwi do jednego z budynków.
Winda dojechała na dziesiąte piętro i wydając ciche sapnięcie otworzyła się. Nie miała pojęcia gdzie Glad ją prowadzi, ale nie miała zamiaru rezygnować. Brunet skierował się do jednych z najdalej usytuowanych na korytarzu drzwi.
-Mieszkasz tu? - spytała obserwując jak otwiera przed nią drzwi.
I nic nie było już takie same.
Do tej pory Glad zyskał w jej oczach, przede wszystkim dzięki pokrewnej sytuacji w której się znaleźli. Tak przynajmniej sadziła do czasu gdy nie zobaczyła tego apartamentu. Jego wielkość od razu ją powaliła. Przestronność i surowość wnętrza, od razu przyprawiła ją o gęsią skórkę. I może spowodowane było to faktem, że już dosyć często bywała w podobnym mieszkaniu.
Piłkarz, którego psem się zajmowała mieszkał bardzo podobnie.
-Rozgość się – powiedział kelner Glad i skierował się na chwilę do łazienki. I niby w jaki sposób. Zupełnie tu nie pasowała i czuła się bardzo niewygodnie widząc te wszystkie eleganckie, drogie meble.
-Czy jest coś o czym nie wiem? - spytała gdy mężczyzna ponownie pojawił się w salonie i sięgnął do kredensu.
-Wybacz, że tak to wyszło Jo, ale zwykle bywam nie ufny do ludzi. Przeważnie ciągnie ich do mojej kasy, a nie... do mojej osoby. Widzisz, dziś rano rozmawialiśmy o barze i naprawdę spodobał mi się ten pomysł.
-Jesteś nadziany! - jęknęła po czym zatkała dłonią usta. Wcale nie planowała tego powiedzieć.
-Mój ojciec jest, ale wolę pracować jak każdy . Słuchaj, naprawdę chciałbym zaproponować ci tą współpracę. Jose, chciałabym, żebyś pomogła mi w otworzeniu restauracji.
Nie zbyt wiedziała jak ma na to zareagować. Faktycznie, rano w restauracji Glad poruszył ten temat, ale dopiero teraz, stojąc w salonie tego bogatego człowieka poczuła, że ten temat jest faktycznie realny.
-Wiesz, trochę mnie zaskoczyłeś... - powiedziała upijając łyk wina które postawił przed nią – Tak naprawdę myślałam, że zaprosiłeś mnie tutaj... że my... że no...
Zająknęła się lekko speszona i spuściła wzrok. Miała co najmniej inne mniemanie na temat dzisiejszego wieczornego spotkania.
-że co my? - Glad z uśmiechem starał się kontynuować rozmowę, jednak dopiero chwilę później najwyraźniej zrozumiał – Matko, Jose strasznie Cię przepraszam...
Pomachała głową i uśmiechnęła się.
-To, ja przepraszam, strasznie głupio musi to brzmieć...
-Nie na serio! - podniósł się z fotela i zaczął krążyć – faktycznie mogłaś pomyśleć, że zapraszam cię... po coś więcej.
Była tak skrępowana, że nie wiedziała gdzie podziać wzrok.
-Rety Jo – usiadł obok niej – To głupie, ale jest jeszcze jedno o czym powinnaś wiedzieć.
Spojrzała na niego uważnie.
-Jest mi głupio nie dlatego, że pomyślałaś coś o nas, ale dlatego, że tak nigdy nie będzie – powiedział, ale nie do końca wiedział czy go rozumie – Jestem gejem Josefine.
Dopiero teraz zobaczyła jak całe powietrze uchodzi z jego twarzy. Przez chwilę jej mózg rozpracowywał to co powiedział, a potem roześmiała się głośno.
-Co Cię tak śmieszy.
-My – jęknęła wycierając łzę – To jest tak śmieszne, że aż głupie. Strasznie się ciesze, że jesteś Gejem.
Tak naprawdę kamień spadł jej z serca. I nie miała pojęcia dlaczego, skoro jeszcze godzinę temu naprawdę liczyła na coś więcej. W tej jednak chwili liczyło się to co usłyszała. Glad był bogatym gejem. Miał ojca biznesmena, który nie akceptował jego odmienności i żył na własną rękę. No może wspomagając się trochę rodzicielską zapomogą, ale był całkowicie taki jak go poznała w barze.
-Dobrze Glad – powiedziała gdy go uściskała i gdy skończył opowiadać jej historię swojego życia – Nie jestem w stanie pomóc bardzo finansowo, ale mam nadzieję, że moja nie tęga głowa coś tu zdziała. Chętnie poprowadzę z tobą tę restaurację.
Brunet uśmiechnął się szeroko.
-Ja też się cieszę wspólniczko – powiedział i wspólnie uścisnęli sobie ręce na znak zawartej współpracy.




Postanowiłam jednak trochę ubarwić postać Glada i w następnym rozdziale rozbudować trochę jego wizerunek geja. Glad to trochę jak mój prywatny przyjaciel którego nie mam. Jest kochany i taki z krwi i kości. Wątek znajomości Jo i Gerarda troszeczkę rozpocznę w następnym rozdziale, ale żeby zaczął na dobre się rozkręcać potrzebuję jeszcze kilku rozdziałów.

Wczoraj była 13 rocznica gry Ikera w RM <3

 

7 komentarzy:

  1. świetny rozdział :>Cescuś jesteś przesłodki ! :> A rozmowa z mamą była niezwykle interesująca :> zawsze chciałam mieć przyjaciela geja. Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. po pierwsze dzięki za komentarz na moim blogu, oczywiście będę Cię informować o nowościach :). Przeczytałam rozdziały Twojego opowiadania i muszę przyznać że bardzo mi się spodobało, szczególnie fabuła :) . Także również proszę o informowanie o nowych rozdziałach. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. fajne, nie powiem. podoba mi się ^^
    czekam na nowość ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. No świetne ! No i informacja, że Glad jest gejem... Spoko xd No i związek Shakiry i Gercia... Wszystko pięknie i ładnie, a jednak nie do końca, prawda? Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ufff... mi też kamień spadł z serca na tą informacje że Glad jest gejem xD Ciekawe jak długi jeszcze Gerard pociągnie ten związek z Shakirą jeśli on tak ma dalej wyglądać oczywiście ;] Oczywiście czekam na next a już dzisiaj wieczorem pojawi się kolejna notka na www.torresija.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Związek Gerarda i Shakiry może nie przetrwać, skoro tak mało się widują.. Wspólna restauracja? Będzie się działo :D Czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. wspólny biznes! swietnie:)) dla mnie zwiazek Gerarda i Shak, nie ma przyszlosci...
    Nowość zapraszam:))
    karim-and-love-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń