niedziela, 30 września 2012

5. Stary wyluzuj



*Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele*

Tego dnia kawiarnia przypominała raczej wielkie pobojowisko i gdyby nie to, że pośrodku całego bałaganu siedziała Josefine, Gerard zastanawiałby się, czy aby nie pomylił lokali. Blondynka siedziała na eleganckiej podłodze wśród sterty papierów z załamanymi rękami przeglądając rachunki i faktury. Wymienili zdziwione spojrzenia razem z Cescem, który tego dnia postanowił mu towarzyszyć. Zaplanował, że odwiedzi pannę Mayte, która od jakiegoś czasu, stała się mu po prostu bliższa. Znali się zaledwie dwa miesiące, ale zdołała sobie uzyskać jego przyjaźń. Jej pracowitość i wieczna gotowość do działania były dla niego ogromnym plusem. Zawsze gdy potrzebował pomocy przy psie ona zgadzała się pomóc, a teraz jeszcze ratowała jego związek.
-Cześć – zawołał, gdy weszli do środka wyrywając ją z zamyślenia. Uśmiechnęła się na ich widok. Dopiero teraz zauważył jak bardzo była zmęczona – Jak idzie praca?
-Niestety nie zawsze może być tak kolorowo – podniosła się z podłogi i podeszła do nich.
-To Cesc – kiwnął w stronę kumpla – Cesc to Josefine.
-Wystarczy Jose – uścisnęła mu rękę – Jak widzicie mam tu straszny burdel. Wszystko idzie nie tak. Firma dostawcza się spóźnia, mieli dowieźć meble o ósmej, a jest jedenasta. Mam problemy z rachunkami i w ogóle zaczynam być zła.
Cesc wymienił spojrzenie z przyjacielem.
-Możemy Ci pomóc ogarnąć to wszystko – brunet mrugnął do niej powodując, że lekko się zawstydziła. Nie chciała wywierać na nich wrażenia, że oczekuje jakiejś pomocy.
Usłyszeli głośny klakson ciężarówki przed budynkiem i wszyscy zgodnie odwrócili się w tamtym kierunku.  
-Nareszcie – jęknęła zirytowana i złapała za teczkę leżącą na ziemi.

-Nadal chcecie mi pomóc?- podeszła do Cesca, który stał oparty o framugę i przyglądał się wszystkim meblom które dostawcy pozostawili na środku lokalu tworząc ogromną górę. Przełknął ślinę.
-Nie miałem tego na myśli…
-Nie ma problemu – Gerard dopadł go i oparł się o jego ramię – Cóż za problem. Fabs ma tyle wolnego czasu – wyszczerzył się do kumpla, na co ten go zgromił wzrokiem.
-To dobrze, bo ja sama tego nie zrobię – uśmiechnęła się do niego słodko i zaczęła rozpakowywać duże meble.
Imponowała mu. Znał wiele pracowitych kobiet – chociażby jego Shakira, która na pracy znała się jak mało kto, ale Jose była zupełnie inna. Sha robiła to co kocha i nie męczyła się tym – jedynie czasem który musiała poświęcić. Z blondynką, było zupełnie inaczej. Ona wstawała co rano i pracowała nie tylko psychicznie ale i fizycznie. Biegała, załatwiała formalności, uzgadniała, wszystko było na jej głowie. A w między czasie zajmowała się również jego owczarkiem.
Przy dźwiękach jakiejś starej amerykańskiej muzyki z lat osiemdziesiątych płynącej z głośnika na zapleczu, w rytm muzyki powoli rozkładali meble. Eleganckie, małe stoliki i ogromne fotele i kanapy. Wszystko w gustownym – czekoladowym stylu sprawiającym wrażenie pysznego deseru.  Przyglądał się kontem oka jak blondynka zgrabnie krąży pomiędzy meblami i przestawia je w różne miejsca oceniając ich wygląd i położenie. Była całkiem ładna, a skupienie które dzisiejszego dnia odznaczało się na jej twarzy sprawiało, że wyglądała jeszcze bardziej ciekawie.
-Stary, nie zamulaj – poczuł dłoń przyjaciela, która boleśnie odbiła się na jego ramieniu – i przestań na nią zerkać.
-Odwal się Fabs – warknął wracając do przesuwania kanapy.
-To nie moja wina – brunet uniósł ręce w obronnym geście – Robisz to mało dyskretnie.

 Wchodząc do swojego ogromnego mieszkania poczuł przyjemny zapach unoszący się wprost z kuchni Tym bardziej sprawiło mu to przyjemność, że po całym dniu pracy w kawiarni, jego żołądek jeszcze bardziej domagał się jedzenia niż zwykle. Uśmiechnął się do siebie na dźwięk krzątania się po mieszkaniu.
-Cześć – stanął w wejściu do pomieszczenia, opierając się o framugę i lustrując postać blondynki.
Kolumbijka uśmiechnęła się radośnie i ucałowała go w usta. Na takie wieczory czekał tygodniami. Kiedy to wróci do domu, przepełnionego zapachami i życiem, a w progu czekać będzie na niego jego ukochana.
-Cześć misiaczku – pociągnęła go za rękaw i usadziła przy stole – Jak się miewasz?
-Jestem padnięty…
-Miałeś dzisiaj wolne – spojrzała na niego krytycznie – to ja dziś wróciłam z trasy.
-I dlatego nie mogę być zmęczony? – spojrzał na nią zdziwiony – załatwiałem różne sprawy.
Dodał łagodniej, na co kiwnęła głową.
-Zauważyłam, jestem w domu od czternastej – nałożyła na talerz porcję makaronu.
-Od, kiedy gotujesz, co? – Zaśmiał się wąchając jej specjał. Kobieta raczej nie należała do tych które lubią spędzać czas przy garnkach, dlatego jakakolwiek potrawa która wychodziła spod jej ręki była czystą nowością.
Blondynka zatrzasnęła drzwiczki szafki kuchennej.
-Co znowu nie tak? – spytała odwracając się w jego stronę – to źle, że zrobiłam ci kolację?
Zamrugał kilkakrotnie.
-Tego nie powiedziałem – jęknął, czując, że ta rozmowa zmierza donikąd – zażartowałem.
- Właśnie! A niby co w tym śmiesznego – warknęła podirytowana.
-Nie chce mi się o tym gadać, Isabel – mruknął skupiając się ponownie na talerzu. Nie chciał kontynuować tej rozmowy, w szczególności, że wiedział, że blondynka tak łatwo nie ustąpi. Odsunął od siebie naczynie i wstał od stołu – Idę się przejść.

Zajęła strategiczne miejsce w swoim mieszkaniu. Łóżko było do tego najlepszym miejscem. Rozsiadła się wygodnie w jedynym pokoju jaki posiadała oprócz kuchni i łazienki na ogromnym łóżku i włączyła radio. Obok niej rozsiadł się Tony – jej nowa przybłęda. Kot który od kilku dni czatował pod jej blokiem i błagalnym wzrokiem prosił by ktoś dał mu coś do jedzenia.
-Złaź – zrzuciła go ze swojej czystej pościeli, co zwierzę przyjęło z nie jakim niezadowoleniem.
Wokół siebie rozłożyła sterty papierów i plików, którymi miała zająć się jeszcze przed jutrzejszym dniem. Usłyszała cichy dźwięk komórki, grający w torebce, co spowodowało, że się wzdrygnęła. Na wyświetlaczu dostrzegła napis: Neo Pique
Położyła telefon naprzeciwko siebie i z wytchnieniem obserwowała jak wyświetlacz mruga i wibruje, aż po chwili gaśnie.
To: Neo Pique
Co się stało?
Szybko wystukała smsa i wysłała do piłkarza. Wymienili się numerami już jakiś czas temu, ponieważ znacznie łatwiej było się tak kontaktować niż przez jego menadżera.
From: Neo Pique
Odbierz no. Jestem u ciebie pod blokiem.
Zdziwiona, przeczytała wiadomość kilka razy, nie mogąc zrozumieć jej sensu, ale po chwili wyjrzała przez okno i dostrzegła mężczyznę siedzącego na krawężniku pustej ulicy.
Zerknęła na zegarek, wskazujący godzinę pół do pierwszej w nocy. Pojawienie się piłkarza o tej godzinie co najmniej ją zdziwiło. Tak naprawdę przecież się nie znali i posunięcie się mężczyzny do takiego ufnego kroku sprawiło, że zrobiło się jej sucho w gardle. Nie wiedziała, co mógł mieć na myśli, ale prawda była taka, że cała sytuacja była co najmniej intrygująca. Nie wiedziała co ma zrobić.  Stała jak ostatnia sierota ubrana w ogromny dres z komórką w ręku. Ponownie zerknęła na wiadomość wyświetlającą się na jej telefonie.
Jestem u ciebie pod blokiem…
Złapała za sweter leżący na oparciu fotela, a chwilę później już jej nie było.

__________________________
Dzisiaj krótko, ale za to obiecuję następną notkę dam szybciej. Proszę, bardzo zależy mi na waszych opiniach...

5 komentarzy:

  1. Swietny rozdzial ;> no wlasnie gerard jak sie gapisz to rob to dyskretniej. :D i jak moglas przerwac w takim momencie. Juz mnie zzera ciekawosc co bedzie dalej. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział. Jestem ciekawa czemu Pique akurat przyszedł do niej o tej porze i co się między nimi wydarzy :D. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gerarrrrd i Jossse!<3 z niecierpliwością czekam na rozwinięcie tego wątku.;-) swoją drogą niezła sucz z tej Shakiry.;-p

    OdpowiedzUsuń
  4. drugi rozdział na justpiazon.blogspot.com + obiecuję, że niedługo wezmę się za czytanie twojego :) powiadamiaj mnie o nowych rozdziałach!

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobało mi się ! No i Gerardowi coś się nie układa w związku z Isabel ; / Ale to może i lepiej, lepiej dla nowej przyszłości I&G ;)) Czekam na więcej!!!

    OdpowiedzUsuń