poniedziałek, 27 sierpnia 2012

1. Neo

Weszła do swojego małego mieszkania. Nie lubiła tego miejsca, ale na obecną chwilę musiała się zadowolić właśnie tym. Miejsce było dość skromnie urządzone – meble które udało się jej kupić po korzystnej cenie, a także część odziedziczonych po poprzednich lokatorach. Tylko łóżko było tym właściwym. Kupiła je za kosmiczną sumę, ale do tej pory jest pewna, że było warte tych pieniędzy. Było to duże łóżko z drewnianą ramą i ona sama – drobna istota zajmowała w nim śmiesznie mało miejsca. Ale je uwielbiała, był to jej mały azyl. Uwielbiała spędzać tam czas i to właśnie na nim robiła wszystko.
Oglądała telewizję, jadła, spała, czytała, załatwiała rachunki, a także chorowała i płakała. Weszła do sypialni, zdejmując z siebie bluzkę i spodnie i skierowała się do łazienki by napełnić wannę wodą.
Ostatni miesiąc był naprawdę wyczerpujący, a w dodatku nie udało się jej znaleźć żadnej pracy. Na kilka dni udało jej się trochę zarobić, dzięki uprzejmości ludzi, którzy poprosili ją by zajęła się ich zwierzakiem, pozamiatała sklep czy pomogła w dostawie czegoś gdzieś. Marna robota. W szczególności, że to co zdążyła zarobić od razu musiała wydać.
Zanurzyła się całkowicie pod wodę pozwalając oderwać wszystkie myśli od realnego świata. Otworzyła oczy skupiając się na rozmazanych kształtach. Jej ciele i delikatnie falujących włosach. Dźwięk telefonu wyrwał ją z zamyślenia więc odruchowo wypuściła powietrze z płuc, a sekundę później podniosła się z wody.
Spojrzała na wyświetlacz komórki, która bez przerwy grała znienawidzoną melodię. Zagryzła wargę trzymając wibrujący przedmiot w dłoni. Wewnątrz siebie toczyła nieustanną wymianę zdań. Oczywiście, że nie odbierze. Najpewniej ten nieznany numer należał do Glada, ale nie byla stuprocentowo pewna. Dała mu instrukcję, żeby pisał do niej smsy. Nie potrafiła się przemóc z rozmową z kimś kogo nie widziała. Z drugiej strony kelner miał zadzwonić jeśli tylko znajdzie pracę, a ona takowej właśnie rozpaczliwie szukała.
Telefon zamilkł, a ona ponownie zanurzyła się w wodzie. Chwilę później dostała smsa.

Pamiętasz mnie jeszcze? Mam dla ciebie robotę. Zainteresowana? Glad

Zaklęła siarczyście. A jednak mu się udało. W duchu aż ją rozsadzało. Nie chciała nawet czekać dlatego bez zastanowienia sięgnęła po telefon i odpisała.

Gdzie, o której i kiedy?Jose

Kelner dał jej odpowiedź dopiero gdy ponownie pojawiła się w sypialni i przebierała się w piżamę. Miała za sobą bardzo trudny dzień, ale świadomość, że Glad znalazł dla niej jakąś robotę od razu poprawiła jej humor.
Władowała się pod kołdrę z książką pod pachą i komórką w ręku.

Przyjdź jutro do kawiarni. Kończę o 18.



Tak jak prosił, tak się stawiła. Zwykle nie była punktualna, ale na tak ważne dla niej rzeczy potrafiła być gotowa już dwie godziny wcześniej. Tak było również tym razem. Gdy stanęła w drzwiach kawiarni było pół do szóstej, przez co musiała jeszcze trochę poczekać.
Zajęła miejsce przy jednym ze stolików obserwując ludzi krążących wokół niej.
Nawet się nie spostrzegła gdy zegar wybił pełną godzinę, a kelner stanął obok gotowy do wyjścia.
-Idziemy? - kiwnęła twierdząco głową wstając.
Glad był nie wysokim chłopakiem, może w jej wieku. Był niezbyt przystojny, a jednak w jego rysach dało się wyczuć naprawdę dużo ciepła i spokoju.
-Robota nie jest duża. Właściwie to nic w porównaniu do kopalni – powiedział wywołując u niej śmiech – Kumpel mojego ojca szukał kogoś i pomyślałem, że się nadasz.
-Musisz mnie tak trzymać w niepewności? - jęknęła cicho.
Doszli do bocznej uliczki w której zaparkowany był samochód kelnera. Zajęła miejsce obok kierowcy.
-To niedaleko, spoko okolica. Na miejscu będzie Antoine – powiedział, ale nic więcej już nie dodał.
-Naprawdę myślałam, że już zapomniałeś – powiedziała w końcu – naprawdę dziękuję.
Chłopak uśmiechnął się i skręcił w uliczkę pomiędzy apartamentowce.
-Słuchaj, masz tą pracę tak czy siak, ale na tą chwilę jest ona czysto tymczasowa – zaparkował auto – może jak będzie się podobało właścicielowi będzie cię dalej wynajmował.
Zaśmiała się w duchu na dźwięk jego słów.
W wejściu do jednego z budynków stał mężczyzna około czterdziestki, wzrostem niezbyt przewyższającym ich dwójkę. Zgadła że to Antoine – jej pracodawca. Starała się zrobić dobre wrażenie gdy się witali, ale nie miała z tym zbyt wiele problemu.
Weszli do budynku i skierowali się prosto do windy.
-Glad powiedział pani, o pracy?
Zaśmiała się i pokręciła głową.
-Był raczej oszczędny w słowach – odpowiedziała mimo że doskonale wiedziała na czym będzie ona polegała.
Doszli do jednego z mieszkań.
-To jest pani klucz – powiedział wręczając jej klucze i wpuszczając do środka– mieszkanie 378. Pani Josefine czy zajmowała się pani już zwierzętami?
Przystanęła zdziwiona.
-Zwierzętami? - mruknęła zdziwiona – a nie chodzi o sprzątanie?
Mężczyzna zaśmiał się donośnie i zagwizdał. Jej oczom ukazał się ogromny owczarek niemiecki biegnący na wprost nich.
-Nazywa się Neo, moja droga – pies dobiegł do Antoine i zaczął się łasić – Jego właściciel wyjechał na tydzień. Rozumiem jeśli nie dasz rady go wziąć do siebie, Ale myślę, że dasz radę się nim zająć. Do czasu powrotu, musisz go karmić i wyprowadzać trzy razy dziennie na porządne spacery.
-To nic trudnego – uśmiechnęła się głaszcząc ogromną psią mordę – Dobrze dogaduję się ze zwierzętami więc raczej nie będzie problemu.
Mężczyzna zadowolony kiwnął głową.
-Praca nie jest jakoś wymagająca, ale nie zarobisz też mało, pies jest młody, a właściciel go uwielbia więc pilnuj go jak oka w głowie.
Kiwnęła ochoczo głową i wstała.
-To jak Neo? Chciałbyś się ze mną przejść żebym mogła zobaczyć jak się sprawujesz?
Pies zaszczekał kilka razy dając znać, że doskonale zrozumiał wywołując tym samym śmiech całej trójki.


Tak jak przypuszczała, z owczarkiem nie miała żadnych problemów. Neo sprawował się doskonale i gdy tylko nadawała się okazja spędzała z nim czas. Rano zabierała go do pobliskiego parku, gdzie spędzała nawet godzinę na tym by ćwiczyć z nim aportowanie, ale także oddać się zapomnianemu już ostatnio czytaniu prasy.
To z niej dowiedziała się tego co zdarzyło się ubiegłego dnia w knajpie u Glada. Doszło do jakiejś przepychanki w wynik czego ucierpiało dwóch pracowników i kilku gości, ale nie podawano żadnych nazwisk. Wyjęła pośpiesznie telefon z torebki i napisała krótką wiadomość. Nie mogła mieć pewności kto ucierpiał, ale dziwne przeczucie podpowiadało jej, że Glad nie ominął bójki.

Żyjesz? Czy jesteś w szpitalu?

Przez resztę dnia nie dostawała odpowiedzi.
Wieczór spędziła z Neo w mieszkaniu właściciela. Nie miała zamiaru nic ruszać, ani robić czegoś szczególnego. Po prostu dobrze jej było w towarzystwie psa, który idealnie z nią współpracował, dlatego dłużej niż zwykle zaległa na kanapie.
Mieszkanie było raczej surowo urządzone. W kolorze bladego błękitu, ozdobione jedynie dwoma mało znaczącymi obrazami. Kanapa, duży plazmowy telewizor i regał z płytami. Wszystkie meble były ewidentnie z najwyższej półki jednak przebywanie w tym domu nie sprawiało jej ogromnej przyjemności. Miała ochotę przebrać się w dresowe ciuchy i wziąć koc i zalec pod nim z ulubioną książką..
-Już wolę swój bałagan – mruknęła pod nosem, przyglądając się jak pies szarpie swoją zabawkę w kącie salonu.

Żyję, ale jestem trochę poturbowany.

Odczytała smsa, którego dostrzegła dużo później niż został on wysłany i uśmiechnęła się do siebie w myślach.

Nienawidził zostawiać swojego kumpla samego. Czuł się wtedy paskudnie i za każdym razem gdy wracał do domu po długiej rozłące, Neo doskonale go w tym upewniał. Czasem wydawało mu się jakby pies chciał mu wygarnąć, miał mu to za złe i prosił by więcej tak nie robił, ale on tylko chciał załamać ręce.
Co mógł zrobić? Wyjazdy były nieodłączną częścią jego życia i nie za bardzo mógł z nich zrezygnować, a przecież nie zostawiał go samego. Z drugiej strony nawet nigdy nie miał przyjemności poznawać osób które zajmowały się jego podopiecznym. Zwykle załatwiał to jego menedżer.
Teraz po raz pierwszy żałował tego bardziej niż zwykle. Jego wyjazd był zaplanowany na cały tydzień i nie wiedział czy jak wróci do domu, Neo będzie chciał go jeszcze znać.
Cesc często śmiał się z niego, że lepiej się dogaduje z psem niż z własną dziewczyną, ale prawda była taka, że miał to głęboko w poważaniu.
Shakira nie znosiła owczarka i wcale nie uśmiechało się jej opiekowanie czworonogiem, ale nigdy na niej tego nie wymuszał. Nie musiała go uwielbiać, ale już wiedziała, że musi go zaakceptować.
-Kiedyś weźmiesz z nim ślub – Fabregas poklepał kumpla po ramieniu wywołując wśród zebranych śmiech. Wzruszył ramionami i wykręcił numer dziewczyny. Nie musiał długo czekać, bo po trzecim sygnale usłyszał jej radosny głos.
-Cześć misiu – zamruczała do słuchawki, wywołując u niego radosną falę szczęścia – Jak się miewasz?
-Całkiem w normie – odpowiedział jej, zajmując miejsce przy stoliku razem z Ramosem, Xabim i Ikerem – Gdzie jesteś teraz?
-Jutro mam samolot do Los Angeles – zawołała radośnie – A ty kiedy wracasz do domu?
-Za dwa dni będę już w Barcelonie – powiedział z ulgą zdając sobie sprawę ile dni mu jeszcze zostało – Dziś mecz.
Zapadła głucha cisza.
-Raczej nie dam rady obejrzeć – westchnęła blondynka – za dwa dni mam nagrywanie płyty w studio, pewnie spędzę tu jakiś czas.
Jego myśli skupiły się na talerzu, na którym pojawiły się przekąski podane przez kelnera...
-Gerard Pique – usłyszał dźwięczny głos w słuchawce – czy ty znów odpłynąłeś?
-Tylko troszkę – uśmiechnął się pod nosem – to z nerwów przed wieczorem...
-Tak więc jak tylko skończę, witaj Hiszpanio – nie dała mu dokończyć – Nie martw się, spotkamy się niedługo i zrobisz sobie wakacje.
-Jest środek sezonu – mruknął w odpowiedzi, ale nie uzyskał od niej żadnej odpowiedzi – Sha muszę kończyć. Ja też ciebie kocham...
Zmarszczył czoło rozłączając się i odkładając telefon na stolik.
-Tęsknisz? - Xabi kiwnął w jego stronę.
-Za spacerem z psem bardziej – palnął zanim zdążył ugryźć się w język, ale reszta pokiwała jedynie głowami czując, że to dla niego trudny okres i nie należy tego nadwyrężać...


_______________________________________________

Oto i on . Rozdział 1 w całej swej okazałości. Ten rozdział miałam już napisany, ale dopiero teraz go dodaję, bo byłam na wakacjach. Nadrobiłam zaległości w czytaniu.
Czy ktoś jeszcze chce się pochwalić czymś swoim? 
<3

środa, 8 sierpnia 2012

Prolog


-Jo! - usłyszała krzyk szefa. Podniosła się z kolan i ruszyła w stronę budynku.
-Jestem - weszła do pokoju socjalnego wycierając dłonie w ścierkę.
Niski, brzydki mężczyzna obrócił się w jej stronę na obrotowym spojrzeniu i utkwił w niej wzrok. Jego osoba doskonale upewniała Jo, że jakikolwiek gatunek mężczyzny zawsze pozostanie mężczyzną i że nigdy nie będzie takowego chciała poślubić, a może nawet i dotknąć. Wzdrygnęła się na widok jego małych świńskich oczków i odwróciła szybko wzrok.
-Znowu nie ma płynu do pastowania karoserii – czy ty go zjadasz?
Parsknęła i wzniosła oczy do góry.
-Używam – przeliterowała – jeśli używam to znaczy, że kiedyś musi się skończyć. Tak trzeba robić, żeby auta tych wszystkich obrzydliwie bogatych dupków mogły lśnić.
-Dupa nie lśnią! Nie wiesz jak wygląda ekonomiczne polerowania auta Josefine! Masz je wypolerować, nie natłuścić! Jeśli zużyjesz mniej pasty nikt nie ucierpi... Beznadziejnie się sprawujesz. Nawet dzisiejszy klient to przyznał.
W pamięci odszukała młodego nadzianego kolesia, który zapomniał dać jej napiwku.
-Mówisz o tym lalusiu od merca? Nie umówiłam się z nim więc od razu źle wykonałam swoją pracę?
-Posłuchaj moja droga – prezes kiwał się na krześle to w lewo to w prawo – nie obchodzi mnie twoje cholerne zranione ego. Twoja żałosna cnota również...
-Tak więc spieprzaj gnojku – warknęła zirytowana i rzuciła brudną ścierkę wprost na stos papierów na biurku.
Wyszła trzaskając drzwiami i zostawiając ogłupiałego mężczyznę z kałużą płynu do nabłyszczania lakieru, powolnie spływającym po dokumentach.

Doszła do najbliższego przystanku Nie widziała szansy na szybką kasę, którą jak do tej pory oferowała jej myjnia samochodowa. Wsiadła w jeden z podmiejskich busów, by 45 minut później wysiąść na drugim końcu miasta.
Dostrzegła małą kamienną kawiarenkę w bocznej uliczce. Jeśli kawiarnia to i na pewno toaleta. A jej obecnym największym marzeniem było szybkie zmycie z siebie dużej warstwy tłustego kremu na dłoniach.
-Toaleta tylko dla klientów! - Usłyszała głośny, męski głos zza lady. Odwróciła się powolnie na pięcie w jego stronę ze skwaszoną miną.
-Potrzebuję tylko umyć ręce – zamachała brudnymi dłońmi.
Kelner który stał za ladą wycierając szklanki zmarszczył jedynie brwi i kiwnął głową.

-Pracowałaś w kopalni? - zagadał do niej gdy zajęła miejsce przy barze i zamówiła piwo.
-Można tak powiedzieć – kiwnęła głową wyczerpana. Zimny napój który pojawił się na wprost do niej od razu bił przyjemnym chłodem.
-Jestem Glad – kiwnął jej głową i nie przerywając czyszczenia szklanek nachylił się do niej.
-Jo – powiedziała czując jak piwo przyjemnie rozlewa się po jej ciele – właśnie rzuciłam pracę.
-Rozumiem, że była niewłaściwa?
-Bardzo – kiwnęła głową – pucowałam auta bogatym dupkom, wierz mi nie ma bardziej uwłaczającej roboty.
-W szczególności dla kobiety – dodał na co przytaknęła – I co teraz?
Wzruszyła ramionami. I co teraz? To co zwykle. Musi zacząć szukać od nowa. Wiedziała, że to dosyć trudne zadanie, chociażby dlatego przyjęła robotę w myjni.
-Nie potrzebujecie nikogo do pracy? - spojrzała na niego, na co pokręcił przecząco głową. Znowu zmarkotniała. W głowie widziała najgorszy scenariusz, w którym musiała by wrócić i prosić o ponowne przyjęcie.
-Przykro mi – powiedział – Wiesz, że teraz trudno o pracę. Zostaw mi telefon co? Jak coś znajdę – dam ci znak.
Zamrugała kilkakrotnie i zagryzła dolną wargę. Sięgnęła po serwetkę, a z torebki wyciągnęła długopis.
-Napisz mi smsa okej? Mam problemy z głośnikiem w komórce – dokończyła piwo i położyła monety na ladzie – Uratujesz mi życie wiesz?
Jeszcze raz spojrzała na niego przeciągle i z uśmiechem podziękowała za obsługę.

____________________________________________

Niezbyt potrafię zaczynać blogowanie więc po prostu zachęcam do czytania. Powoli przekonuję się do blogspota - zastępstwa dla onetu który doprowadził mnie do skraju załamania ;)

Bohaterowie


Josefine Jo Mayte
Urodziła się dwadzieścia trzy lata temu w Barcelonie. Jej życie nigdy nie było usłane różami. Urodziła się w prostej, wielodzietnej rodzinie, a od osiemnastego roku utrzymuje się sama. W dodatku jest osobą niezależną i bardzo energiczną. Ma wybuchowy charakter i temperament. Jo jest straszną indywidualistką, wielokrotnie mieszkała na kocią łapę. Boi się rozmawiać przez telefon, za to doskonale dogaduje się ze zwierzętami. 


Gerard Pique Bernabeu
Gerard to człowiek o uosobieniu dziecka, chociaż ma aż 25 lat. Ma najlepszego kumpla Cesca, oraz piękną i zdolną dziewczynę. Życie wymaga od niego wiele. Musi sprostać oczekiwaniom rodziny, mieć trochę czasu dla kumpli, być idealnym mężczyzną dla swojej kobiety, a także dobrym graczem FC Barcelona. Jednak dla niego to pestka, należy do osób które kochają życie i nie pozwalają by coś szło nie po jego myśli.



Shakira Isabel Mebarak Ripoll
Panny Ripoll nie trzeba nikomu przedstawiać. To światowej sławy piosenkarka, ikona muzyki, jedna z lepiej ubranych kobiet świata, prawdziwa gwiazda. Jest partnerką Gerarda i chociaż ma już trzydzieści pięć lat, są razem wierząc, że to przeznaczenie. Shakira jest perfekcjonistką, nienawidzi gdy się jej wchodzi w drogę, albo gdy coś nie idzie po jej myśli. 


NEO



Cesc Fabregas & Daniella Semaan
Ta urocza para, z wielu stron musi borykać się z nieprzyjemnościami. Cesc to drugi dzieciak w duecie Fabrique. Jego życie nie przewiduje żadnych problemów, jest dzieckiem szczęścia. Daniella? To zupełnie inna bajka. Jej osoba jest bardziej skomplikowana, a w dodatku mało lubiana wśród społeczności.