Wcale nie
chciała tutaj przychodzić, ale Daniella nalegała i nie miała serca jej odmówić.
Ten weekend miała spędzić sama jednak drobna brunetka zaplanowała jej sobotni
poranek w towarzystwie swoich koleżanek, dlatego teraz pędziła do domu
Fabregasa poważnie już spóźniona. Z tego co dziewczyna zdążyła jej wyjaśnić
widywały się w miarę systematycznie. Był to swojego rodzaju obrzęd podczas
którego kilka kobiet spotykało się na poranną kawę aby pogadać i
poplotkować. Albo się poobgadywać.
Oczywiście takie spotkanie było idealnym momentem do porównania swojej sylwetki
do innych, ocenie czy koleżance jest dobrze w nowej fryzurze, albo dowiedzeniu
się wszystkich rzeczy o najnowszych promocjach.
Zapukała
nerwowo do drzwi, które po chwili gwałtownie się otworzyły.
-Jose! –
Zawołała brunetka gdy tylko ją zobaczyła – wskakuj, jest już Patricia, Yolanda…
będzie też Ana i Gloria.
Weszły do
przestronnego salonu. Była to może dwa razy jednak nigdy nie było tu tak dużo
osób. Widok który zobaczyła sprawił, że stanęła jak wryta. Lekkie pchnięcie z
tyłu przywołało ją do porządku.
Spojrzała
nerwowo na brunetkę. Obie kobiety były w ciąży.
-Patricia
jest żoną Davida, Yolanda Victora – zawołała radośnie kiedy kobiety się
przywitały. Nie była poinformowana, że to spotkanie dla partnerek piłkarzy i
zrobiło jej się gorąco gdy tylko spojrzała na roześmianą twarz panny Semaan – A
to Jose, moja przyjaciółka!
W czasie
gdy ona dochodziła do siebie, pojawiło się też kilka innych kobiet. Praktycznie
wszystkie obracały się w towarzystwie piłkarzy. Oprócz nich między nogami
biegała także trójka małych dzieciaczków, ale Jo nie miała pewności czyimi
dziećmi właściwie są.
Panie
plotkowały zawzięcie na milion tematów. Zaczynając od czysto piłkarskich, po
plany, pomysły na spędzanie wspólnego czasu, aż po tematy ich macierzyństwa i
problemów życiowych.
Czuła, że
zupełnie tam nie pasuje, ale grzecznie zajmowała się swoimi sprawami oraz
pomagała Danielli w roli gospodyni.
Gerard
otworzył najpierw jedno oko, a chwilę później drugie. Od paru minut całkowicie
zaprzestał ćwiczeń na murawie oddając się leżeniu i myśleniu o niczym. Mieli
krótką przerwę w treningu i dokładnie w momencie gdy trener ją odgwizdał padł
na ziemię i leżał tak nieruchomo. Nie chciało mu się ćwiczyć. Nie chciało mu
się też biegać, myśleć i oddychać.
Słyszał jak
jego koledzy z drużyny siedzą gdzieś obok, gadają na jakieś proste, przyziemne
tematy i korzystają z wolnego czasu, a on jedyne czego teraz pragnął to
całkowicie się odizolować. Tak po prostu się odmóżdżyć. Natłok wrażeń z
ostatnich dni dawał mu porządnie w kość i czuł się naprawdę przemęczony.
-Uwagaaaaa!-
jego uszu dobiegło wycie gdzieś z oddali, a chwilę później ogromne cielsko z
wyskoku powaliło się na nim. Na ułamek sekundy stracił oddech pod ciężarem
jednego z piłkarzy – jak się po chwili okazało – samego Cesca. Miał mu ochotę
porządnie grzmotnąć, ale mężczyzna nadal nie schodził z jego brzucha.
-Pojebało
cię!? – obrońca jak oparzony starał się uwolnić z uścisku przyjaciela. Przestraszył się nie na
żarty, a i Fabregas nie należał do najlżejszych.
-Tak cię
kocham Piqusiu! – Brunet przylgnął do niego całym ciałem powodując śmiech wśród
zebranych wokół piłkarzy.
Oderwał od
siebie pomocnika i podniósł się lekko.
-Jeśli
nadal chcesz być mężczyzną – spojrzał na niego podnosząc się z klęczek – nigdy
więcej tego nie rób.
-Ta jest
kapitanie – zasalutował mu.
-Z kim ja
się zadaję – Gerard załamał ręce i skierował się w stronę kumpli siedzących
poza linią boiska, którzy nadal się z niego naśmiewali – Co u ciebie Dave?
-A co ma
być? – mężczyzna polał twarz wodą z butelki chcąc ochłonąć – dopiero się
rozkręcam, zobaczymy na najbliższym meczu.
Gerard
roześmiał się i zajął miejsce obok niego.
-A co z
tobą Gerard? O co chodzi z Shakirą? – spytał Guaje.
-Co ma być.
Nie jesteśmy już razem – wzruszył ramionami. Wcale nie bolała go ta sytuacja
więc i nie miał problemu, żeby mówić o tym otwarcie.
-Tak po
prostu?
Przytaknął.
-Już od
jakiegoś czasu nie było pomiędzy nami dobrze. A teraz…
-Teraz jest
jeszcze Jose – w pobliżu pojawił się Cesc. Gerard wywrócił oczami. Nie było im
dane więcej pogadać, ponieważ znowu musieli wrócić do treningów. Przez kolejne
dwie godziny biegali po torach ustawionych przez szkoleniowców, a także
wykonywali jakieś proste ćwiczenia.
Obrońca
czuł się niesamowicie pełen życia. Czuł, że teraz jest jego czas w drużynie i
miał zamiar to udowodnić podczas najbliższego meczu.
Było
południe kiedy małą grupką wychodzili z centrum szkoleniowego i kierowali się w
stronę swoich aut. On, Cesc, a także Victor, David i Andres kierowali się w
jedną stronę. Z tego co wiedział panie zaplanowały na dzisiaj małe spotkanie, a
główną organizatorką była tym razem Daniella. Usmiechnął się sam do siebie na
tą myśl. Oczywiste było to, że skoro wszystko odbywało się u Semaan to pojawi
się tam i Jose. Mniej lub bardziej chętnie.
Od godziny
przysłuchiwała się wywodowi Patrici. Kobieta siedziała na ogromnej kanapie
głaszcząc się po niewielkim brzuszku i z zapamiętaniem opowiadając koleżankom
różne historyjki o Olalli i Zaidzie. Większość pań słuchała uważnie – głównie
te, które same były w ciąży, ona zaś obserwowała małego chłopca siedzącego przy
kuchennym stole i nieumiejętnie starającego się coś namalować.
-Jose? – z
zamyślenia wyrwał ją głos Glorii siedzącej naprzeciwko – A Ty?
Zmarszczyła
lekko czoło.
-Co ja? –
spytała niewyraźnie.
Dziewczyna
uśmiechnęła się cwanie i spojrzała na brunetkę.
-Kiedy
planujecie z Gerardem jakieś zaręczyny?
Otworzyła
oczy lekko zdziwiona tym co usłyszała. Widziała uśmiechniętą twarz panny Semaan
i wiedziała, że to ona jest pasjonatką wszystkich historyjek i obiecała sobie,
że jak tylko będzie miała chwile to sprawi, żeby ta na zawsze się zamknęła.
-Nie jestem
z Gerardem – powiedziała wracając do oglądania malunków chłopca.
-To tylko
kwestia czasu – żachnęła się panna Semaan.
-Dani! –
zawołała, na co kobiety roześmiały się głośno – Masz szczęście, że jesteś w
ciąży. Naprawdę!
Usłyszały
donośne pukanie do drzwi.
-Mam
nadzieję, że to nie panowie. Mamy jeszcze trochę czasu – powiedziała gospodyni
domu i trzymając się za okrągły brzuszek skierowała się do drzwi wejściowych.
Nie minęło kilka sekundy gdy z pomieszczenia obok dało się słyszeć radosne
hałasy i grzmiący głos Dani.
-Witam
piękne panie! – zawołał Cesc ładując się do salonu i rozsiadając na kanapie
obok Yolandy.
-Mieliście
być dopiero za godzinę – jęczała Semaan gdy grupka piłkarzy ładowała się powoli
do środka, a ona biedna stała na końcu.
-Ale tak
jakoś wyszło – uśmiechnął się Gerard – że każdy z nas zapragnął was zobaczyć.
Odwróciła
wzrok.
Dzisiejszy
ranek był nie co niepewny. Nie chciała dać mu satysfakcji z tego, że tak dobrze
się spisał w nocy. Doprowadził ją do szału i to wbrew jej woli, dlatego gdy
tylko się obudziła postanowiła pozostać obojętną.
Poczuła
jego ciepły oddech na szyi, a następnie szorstki zarost na policzku. Na chwilę
się zapomniała, ale gdy podniosła wzrok dostrzegła spojrzenie większości
zebranych. Podniosła się nie zważając na mężczyznę i usiadła obok Glorii.
-Mogłabyś?
– Brunetka pokazała niemowlę i podała jej.
-Nie sądzę…
– powiedziała za nim dziecko wylądowało w jej rękach, ale kobieta już wstała i
zajęła się sobą. Przez chwilę siedziała nieruchomo, z wyprostowanymi rękami
trzymając malutką dziewczynkę na wprost swojej twarzy.
-Wyglądasz
jakbyś miała zemdleć – zaśmiał się Cesc widząc jej zakłopotanie.
Słowa Cesca
wywołały w nim przypływ radości. Faktycznie, blondynka wyglądała jakby zaraz
miała wyzionąć ducha, z przerażeniem trzymając w rękach malutkie dziecko. Nigdy
w życiu nie widział, aby kobieta nie potrafiła trzymać dziecka. To niczym
macierzyński instynkt. Ona zamiast tego siedziała sztywno jak deska i nie mogła
się poruszyć wpatrując się z przerażeniem w „to” co trzymała.
Widok ten
przyprawił go o gęsią skórkę. Wiedział, że w tym przypadku same przebywanie z
kobietami w ciąży i to jeszcze taką ilością w ciągu ostatnich kilku godzin
musiało sprawić jej wiele wysiłku, by zachować spokój. Przejął inicjatywę
zdając sobie sprawę, że taka chwila może być idealną, na wykorzystanie jej
słabego momentu.
Wziął od
niej dziecko i posadził na kolanach Cesca.
-Wujek się
teraz tobą zajmie – powiedział i złapał dziewczynę za rękę – A drugi wujek
porywa ciocię.
Jose
wydawała się nieco zdezorientowana, ale to tylko ułatwiło mu sprawę.
Pożegnawszy się, pociągnął ją w stronę wyjścia, a następnie posadził w
samochodzie na miejscu pasażera.
-Nigdy
więcej – mruknęła nadal czując się dziwnie.
-Nie było
tak źle – uśmiechnął się do niej. Jego ręka zsunęła się ze skrzyni biegów i
wylądowała na jej udzie – Wyglądałaś słodko.
Zgromiła go
wzrokiem, a następnie wbiła spojrzenie w krajobraz za oknem. Jednym zgrabnym
ruchem zsunęła jego dłoń. Wiedziała, że odwrócił na nią wzrok, ale zignorowała
to. Dojechali pod jej kamienicę i kiedy zaparkował wiedział, że nie jest w
najlepszym humorze.
Był pewien,
że noc którą ponownie spędzili wspólnie nie była powodem jej zachowania –
najzwyczajniej w świecie bawiła się w obrażanie. W gruncie rzeczy ten seks był
niesamowity, a boczyła się tylko dla zasady. Kobiety.
-Idę do
domu – usłyszał jej głos kiedy brała torebkę i złapała za klamkę. Zdążyła
wysiąść, a więc i on zrobił to samo, ale zatrzymała się.
-Nie –
mruknęła, na co lekko się zdziwił. Jej gierka niedostępnej miała się skończyć
właśnie w tym momencie. Miał złapać ją za rękaw kurtki, całować i pociągnąć do
domu by już nigdy nie wypuszczać jej z objęć. Wczorajszego wieczora powiedział
jej coś co rzadko padało z jego ust.
-Potrzebuję
czasu – usłyszał i poczuł jak wstrzymuje oddech. Na chwilę jego myśli gdzieś
zbłądziły, ale napotkał jej wzrok i zobaczył, że dziewczyna mówi całkiem serio.
-Słucham ? –
uśmiechnął się, ale ona nadal stała przygryzając wargę i patrząc na swoje buty.
-Nie chcę
się z tobą spotykać – powiedziała znacznie ciszej – nie jestem gotowa na
związek. Nie jestem gotowa na związek z piłkarzem, na bycie kochanką na
zastępstwo, tą która odebrała dziecku możliwość wychowania się w pełnej
rodzinie, tą która na chwile zawróciła ci w głowie, tą która pójdzie za jakiś
czas w odstawkę, oraz tą która będzie chodziła na jakieś durne spotkania dla
WAGSów. Nie pasuję do tego światka…
-Co ty
gadasz – powiedział i czuł jak złość przybiera na siłę, ale dziewczyna
pokręciła głową.
-Zostaw
mnie dobrze?
-Nawet nie
ma mowy –warknął co nieco ją zdziwiło – Nie mam zamiaru dawać Ci spokoju!
Patrzysz wyłącznie na swoje uczucia i nie obchodzi cię to co ja sądzę. Wczoraj
w nocy powiedziałem ci chyba za dużo…
Zmarszczyła
nieco brwi – Widzisz? Oczekujesz, że padnę ci na kolana i powiem, że nie mogę
bez ciebie żyć. Myślisz, że możesz mieć wszystko. A ja teraz chcę być sama.
Nie dała mu
powiedzieć już nic więcej, gdyż odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi
wejściowych. Miał ochotę krzyknąć ze złości. Nie był przyzwyczajony do tego, że
coś szło nie po jego myśli, dlatego stał jak pień i przyglądał się jak
odchodzi. Nie chciał powiedzieć jej prawdy. Tego co stało się już dawno i co
trzymał w tajemnicy przed wszystkimi. Prawdy, która do tej pory nie pojawiała
się zbyt często w jego słowniku i nie chciał się z nią obnosić, ale teraz gdy
widział jak odchodzi wiedział, że jego decyzja już dawno została
zaprzepaszczona, a całą winę w tym ponosił wyłącznie on.
_____________________________
Tak sobie mi się podoba. No ale nie wiem.
Jutro Wigilia, tak więc życzę wam Wesołych Świąt.
Myślę, że to kwestia 1 rozdziału i epilogu. I tyle ;) Bez zbytniego szaleństwa na koniec.
_____________________________
Tak sobie mi się podoba. No ale nie wiem.
Jutro Wigilia, tak więc życzę wam Wesołych Świąt.
Myślę, że to kwestia 1 rozdziału i epilogu. I tyle ;) Bez zbytniego szaleństwa na koniec.
O mamo. Ale po kolei:
OdpowiedzUsuń1. Fajnie, że u Ciebie, Daniella jest spoko. Jakoś jej nie lubię, więc chociaż to załagodzi moje uczucia wobec niej.
2. Nie dziwię się Jo. I jakoś sam Pique mi się teraz nie podoba. Uważa się za pana wszystkiego..tak myślę.
3. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. ^^
Szkoda, że zostało ich tak niewiele. Mam nadzieję, że po zakończeniu tego zaczniesz pisać kolejny :D
4. Wesołych Świąt! :*
Pozdrawiam i zapraszam do mnie <3
swietny rozdzial :> hmmm a co on takiego ukrywa? Mam nadzieje ze mimo wszystko oni beda razem bo ja uwazam ze oni sa do siebie stworzeni. spokojnie Jo ja tez nie unialabym sie zajac dzieckiem :D Wesolych! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo wątek tajemnicy... I Like It ;D Ciekawe jak to dalej będzie. Czekam na next ;] Zapraszam do siebie na:
Usuńwww.torresija.blogspot.com
www.zycie-to-decyzje.blogpost.com
www.przypadekmilosc.blogspot.com
I oczywiście Ramosa pod choinką życzę ;*
Ja na miejscu Pique już dawno bym dała jej spokój.. Jak nie chce, to nie. Nic na siłę :)
OdpowiedzUsuńpo pierwsze : nie dobra Lola, żebyś mnie o nowościach nie informowała? i to w tym opowiadaniu, gdzie został jeden rozdział i epilog? nieeee... ale nadrobiłam i muszę stwierdzić, że mam szczękę na podłodze, ponieważ:
OdpowiedzUsuń- Pique - nie ogarniam go na ten moment, konkretna decyzja facet, to my kobiety możemy się wachać i zastanawiać.
- Daniella - sama się dziwię, że to mówię, ale lubię ją?
- Jo - z jednej strony postępuje dobrze, lecz z drugiej niekoniecznie
po drugie: czekam na następny
po trzecie: zapraszam na 3 my-perfect-drug.blogspot.com
W wolnej chwili zapraszam na nowy rozdział :) http://www.last-chance-of-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńps. zaległości nadrobię jak najszybciej
Spodobał mi się ten rozdział. Najbardziej rozwalił mnie moment z wylądowaniem Cesca na Pique, musiało to przezabawnie wyglądać :) . Pique powinien dać spokój dziewczynie, bo tym wszystkim tylko oddala Jo od siebie. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńNo niech oni się zejdą! :D Przecież tak do siebie pasują ;)
OdpowiedzUsuńNiech na spokojnie porozmawiają i będzie dobrze ;)
Czekam na więcej ;)
Pique za szybko chce się pocieszyć po rozstaniu. W pełni rozumiem Jo. Mam nadzieje, że w końcu i tak będa razem. Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://male-jest-wredne.blogspot.com/
I Jo nadal się opiera Pique. Ciekawa jestem, jak długo to potrwa ;) Mam nadzieję, że niedługo będą razem :)
OdpowiedzUsuńchyba mnie nie poinformowałaś, albo jak gdzies się zgubiłam xD
OdpowiedzUsuńAle ta Jose jest pokręcona, matko boska! Niech się wreszcie rzuci na Gerarda, a nie gra w jakieś gierki xD
Czekam na nowośc i zapraszam do siebie na czwartą częśc www.mow--szeptem.blogspot.com :)
Zapraszam na prolog na www.lo--que--mas.blogspot.com. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się spodobał ogólnie całego twojego bloga przczytałam na raz. Ale niech oni się w końcu zejdą bo pasują do siebie :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)