niedziela, 23 grudnia 2012

16. Niewykorzystane szanse



Wcale nie chciała tutaj przychodzić, ale Daniella nalegała i nie miała serca jej odmówić. Ten weekend miała spędzić sama jednak drobna brunetka zaplanowała jej sobotni poranek w towarzystwie swoich koleżanek, dlatego teraz pędziła do domu Fabregasa poważnie już spóźniona. Z tego co dziewczyna zdążyła jej wyjaśnić widywały się w miarę systematycznie. Był to swojego rodzaju obrzęd podczas którego kilka kobiet spotykało się na poranną kawę aby pogadać i poplotkować.  Albo się poobgadywać. Oczywiście takie spotkanie było idealnym momentem do porównania swojej sylwetki do innych, ocenie czy koleżance jest dobrze w nowej fryzurze, albo dowiedzeniu się wszystkich rzeczy o najnowszych promocjach.
Zapukała nerwowo do drzwi, które po chwili gwałtownie się otworzyły.
-Jose! – Zawołała brunetka gdy tylko ją zobaczyła – wskakuj, jest już Patricia, Yolanda… będzie też Ana i Gloria.
Weszły do przestronnego salonu. Była to może dwa razy jednak nigdy nie było tu tak dużo osób. Widok który zobaczyła sprawił, że stanęła jak wryta. Lekkie pchnięcie z tyłu przywołało ją do porządku.
Spojrzała nerwowo na brunetkę. Obie kobiety były w ciąży.
-Patricia jest żoną Davida, Yolanda Victora – zawołała radośnie kiedy kobiety się przywitały. Nie była poinformowana, że to spotkanie dla partnerek piłkarzy i zrobiło jej się gorąco gdy tylko spojrzała na roześmianą twarz panny Semaan – A to Jose, moja przyjaciółka!
W czasie gdy ona dochodziła do siebie, pojawiło się też kilka innych kobiet. Praktycznie wszystkie obracały się w towarzystwie piłkarzy. Oprócz nich między nogami biegała także trójka małych dzieciaczków, ale Jo nie miała pewności czyimi dziećmi właściwie są.
Panie plotkowały zawzięcie na milion tematów. Zaczynając od czysto piłkarskich, po plany, pomysły na spędzanie wspólnego czasu, aż po tematy ich macierzyństwa i problemów życiowych.
Czuła, że zupełnie tam nie pasuje, ale grzecznie zajmowała się swoimi sprawami oraz pomagała Danielli w roli gospodyni.

Gerard otworzył najpierw jedno oko, a chwilę później drugie. Od paru minut całkowicie zaprzestał ćwiczeń na murawie oddając się leżeniu i myśleniu o niczym. Mieli krótką przerwę w treningu i dokładnie w momencie gdy trener ją odgwizdał padł na ziemię i leżał tak nieruchomo. Nie chciało mu się ćwiczyć. Nie chciało mu się też biegać, myśleć i oddychać.
Słyszał jak jego koledzy z drużyny siedzą gdzieś obok, gadają na jakieś proste, przyziemne tematy i korzystają z wolnego czasu, a on jedyne czego teraz pragnął to całkowicie się odizolować. Tak po prostu się odmóżdżyć. Natłok wrażeń z ostatnich dni dawał mu porządnie w kość i czuł się naprawdę przemęczony.
-Uwagaaaaa!- jego uszu dobiegło wycie gdzieś z oddali, a chwilę później ogromne cielsko z wyskoku powaliło się na nim. Na ułamek sekundy stracił oddech pod ciężarem jednego z piłkarzy – jak się po chwili okazało – samego Cesca. Miał mu ochotę porządnie grzmotnąć, ale mężczyzna nadal nie schodził z jego brzucha.
-Pojebało cię!? – obrońca jak oparzony starał się uwolnić z  uścisku przyjaciela. Przestraszył się nie na żarty, a i Fabregas nie należał do najlżejszych.
-Tak cię kocham Piqusiu! – Brunet przylgnął do niego całym ciałem powodując śmiech wśród zebranych wokół piłkarzy.
Oderwał od siebie pomocnika i podniósł się lekko.
-Jeśli nadal chcesz być mężczyzną – spojrzał na niego podnosząc się z klęczek – nigdy więcej tego nie rób.
-Ta jest kapitanie – zasalutował mu.
-Z kim ja się zadaję – Gerard załamał ręce i skierował się w stronę kumpli siedzących poza linią boiska, którzy nadal się z niego naśmiewali – Co u ciebie Dave?
-A co ma być? – mężczyzna polał twarz wodą z butelki chcąc ochłonąć – dopiero się rozkręcam, zobaczymy na najbliższym meczu.
Gerard roześmiał się i zajął miejsce obok niego.
-A co z tobą Gerard? O co chodzi z Shakirą? – spytał Guaje.
-Co ma być. Nie jesteśmy już razem – wzruszył ramionami. Wcale nie bolała go ta sytuacja więc i nie miał problemu, żeby mówić o tym otwarcie.
-Tak po prostu?
Przytaknął.
-Już od jakiegoś czasu nie było pomiędzy nami dobrze. A teraz…
-Teraz jest jeszcze Jose – w pobliżu pojawił się Cesc. Gerard wywrócił oczami. Nie było im dane więcej pogadać, ponieważ znowu musieli wrócić do treningów. Przez kolejne dwie godziny biegali po torach ustawionych przez szkoleniowców, a także wykonywali jakieś proste ćwiczenia.
Obrońca czuł się niesamowicie pełen życia. Czuł, że teraz jest jego czas w drużynie i miał zamiar to udowodnić podczas najbliższego meczu.
Było południe kiedy małą grupką wychodzili z centrum szkoleniowego i kierowali się w stronę swoich aut. On, Cesc, a także Victor, David i Andres kierowali się w jedną stronę. Z tego co wiedział panie zaplanowały na dzisiaj małe spotkanie, a główną organizatorką była tym razem Daniella. Usmiechnął się sam do siebie na tą myśl. Oczywiste było to, że skoro wszystko odbywało się u Semaan to pojawi się tam i Jose. Mniej lub bardziej chętnie.

Od godziny przysłuchiwała się wywodowi Patrici. Kobieta siedziała na ogromnej kanapie głaszcząc się po niewielkim brzuszku i z zapamiętaniem opowiadając koleżankom różne historyjki o Olalli i Zaidzie. Większość pań słuchała uważnie – głównie te, które same były w ciąży, ona zaś obserwowała małego chłopca siedzącego przy kuchennym stole i nieumiejętnie starającego się coś namalować.
-Jose? – z zamyślenia wyrwał ją głos Glorii siedzącej naprzeciwko – A Ty?
Zmarszczyła lekko czoło.
-Co ja? – spytała niewyraźnie.
Dziewczyna uśmiechnęła się cwanie i spojrzała na brunetkę.
-Kiedy planujecie z Gerardem jakieś zaręczyny?
Otworzyła oczy lekko zdziwiona tym co usłyszała. Widziała uśmiechniętą twarz panny Semaan i wiedziała, że to ona jest pasjonatką wszystkich historyjek i obiecała sobie, że jak tylko będzie miała chwile to sprawi, żeby ta na zawsze się zamknęła.
-Nie jestem z Gerardem – powiedziała wracając do oglądania malunków chłopca.
-To tylko kwestia czasu – żachnęła się panna Semaan.
-Dani! – zawołała, na co kobiety roześmiały się głośno – Masz szczęście, że jesteś w ciąży. Naprawdę!
Usłyszały donośne pukanie do drzwi.
-Mam nadzieję, że to nie panowie. Mamy jeszcze trochę czasu – powiedziała gospodyni domu i trzymając się za okrągły brzuszek skierowała się do drzwi wejściowych. Nie minęło kilka sekundy gdy z pomieszczenia obok dało się słyszeć radosne hałasy i grzmiący głos Dani.
-Witam piękne panie! – zawołał Cesc ładując się do salonu i rozsiadając na kanapie obok Yolandy.
-Mieliście być dopiero za godzinę – jęczała Semaan gdy grupka piłkarzy ładowała się powoli do środka, a ona biedna stała na końcu.
-Ale tak jakoś wyszło – uśmiechnął się Gerard – że każdy z nas zapragnął was zobaczyć.
Odwróciła wzrok.
Dzisiejszy ranek był nie co niepewny. Nie chciała dać mu satysfakcji z tego, że tak dobrze się spisał w nocy. Doprowadził ją do szału i to wbrew jej woli, dlatego gdy tylko się obudziła postanowiła pozostać obojętną.
Poczuła jego ciepły oddech na szyi, a następnie szorstki zarost na policzku. Na chwilę się zapomniała, ale gdy podniosła wzrok dostrzegła spojrzenie większości zebranych. Podniosła się nie zważając na mężczyznę i usiadła obok Glorii.
-Mogłabyś? – Brunetka pokazała niemowlę i podała jej.
-Nie sądzę… – powiedziała za nim dziecko wylądowało w jej rękach, ale kobieta już wstała i zajęła się sobą. Przez chwilę siedziała nieruchomo, z wyprostowanymi rękami trzymając malutką dziewczynkę na wprost swojej twarzy.
-Wyglądasz jakbyś miała zemdleć – zaśmiał się Cesc widząc jej zakłopotanie.

Słowa Cesca wywołały w nim przypływ radości. Faktycznie, blondynka wyglądała jakby zaraz miała wyzionąć ducha, z przerażeniem trzymając w rękach malutkie dziecko. Nigdy w życiu nie widział, aby kobieta nie potrafiła trzymać dziecka. To niczym macierzyński instynkt. Ona zamiast tego siedziała sztywno jak deska i nie mogła się poruszyć wpatrując się z przerażeniem w „to” co trzymała.
Widok ten przyprawił go o gęsią skórkę. Wiedział, że w tym przypadku same przebywanie z kobietami w ciąży i to jeszcze taką ilością w ciągu ostatnich kilku godzin musiało sprawić jej wiele wysiłku, by zachować spokój. Przejął inicjatywę zdając sobie sprawę, że taka chwila może być idealną, na wykorzystanie jej słabego momentu.
Wziął od niej dziecko i posadził na kolanach Cesca.
-Wujek się teraz tobą zajmie – powiedział i złapał dziewczynę za rękę – A drugi wujek porywa ciocię.
Jose wydawała się nieco zdezorientowana, ale to tylko ułatwiło mu sprawę. Pożegnawszy się, pociągnął ją w stronę wyjścia, a następnie posadził w samochodzie na miejscu pasażera.
-Nigdy więcej – mruknęła nadal czując się dziwnie.
-Nie było tak źle – uśmiechnął się do niej. Jego ręka zsunęła się ze skrzyni biegów i wylądowała na jej udzie – Wyglądałaś słodko.
Zgromiła go wzrokiem, a następnie wbiła spojrzenie w krajobraz za oknem. Jednym zgrabnym ruchem zsunęła jego dłoń. Wiedziała, że odwrócił na nią wzrok, ale zignorowała to. Dojechali pod jej kamienicę i kiedy zaparkował wiedział, że nie jest w najlepszym humorze.
Był pewien, że noc którą ponownie spędzili wspólnie nie była powodem jej zachowania – najzwyczajniej w świecie bawiła się w obrażanie. W gruncie rzeczy ten seks był niesamowity, a boczyła się tylko dla zasady. Kobiety.
-Idę do domu – usłyszał jej głos kiedy brała torebkę i złapała za klamkę. Zdążyła wysiąść, a więc i on zrobił to samo, ale zatrzymała się.
-Nie – mruknęła, na co lekko się zdziwił. Jej gierka niedostępnej miała się skończyć właśnie w tym momencie. Miał złapać ją za rękaw kurtki, całować i pociągnąć do domu by już nigdy nie wypuszczać jej z objęć. Wczorajszego wieczora powiedział jej coś co rzadko padało z jego ust.
-Potrzebuję czasu – usłyszał i poczuł jak wstrzymuje oddech. Na chwilę jego myśli gdzieś zbłądziły, ale napotkał jej wzrok i zobaczył, że dziewczyna mówi całkiem serio.
-Słucham ? – uśmiechnął się, ale ona nadal stała przygryzając wargę i patrząc na swoje buty.
-Nie chcę się z tobą spotykać – powiedziała znacznie ciszej – nie jestem gotowa na związek. Nie jestem gotowa na związek z piłkarzem, na bycie kochanką na zastępstwo, tą która odebrała dziecku możliwość wychowania się w pełnej rodzinie, tą która na chwile zawróciła ci w głowie, tą która pójdzie za jakiś czas w odstawkę, oraz tą która będzie chodziła na jakieś durne spotkania dla WAGSów. Nie pasuję do tego światka…
-Co ty gadasz – powiedział i czuł jak złość przybiera na siłę, ale dziewczyna pokręciła głową.
-Zostaw mnie dobrze?
-Nawet nie ma mowy –warknął co nieco ją zdziwiło – Nie mam zamiaru dawać Ci spokoju! Patrzysz wyłącznie na swoje uczucia i nie obchodzi cię to co ja sądzę. Wczoraj w nocy powiedziałem ci chyba za dużo…
Zmarszczyła nieco brwi – Widzisz? Oczekujesz, że padnę ci na kolana i powiem, że nie mogę bez ciebie żyć. Myślisz, że możesz mieć wszystko. A ja teraz chcę być sama.
Nie dała mu powiedzieć już nic więcej, gdyż odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Miał ochotę krzyknąć ze złości. Nie był przyzwyczajony do tego, że coś szło nie po jego myśli, dlatego stał jak pień i przyglądał się jak odchodzi. Nie chciał powiedzieć jej prawdy. Tego co stało się już dawno i co trzymał w tajemnicy przed wszystkimi. Prawdy, która do tej pory nie pojawiała się zbyt często w jego słowniku i nie chciał się z nią obnosić, ale teraz gdy widział jak odchodzi wiedział, że jego decyzja już dawno została zaprzepaszczona, a całą winę w tym ponosił wyłącznie on. 

_____________________________
Tak sobie  mi się podoba. No ale nie wiem. 
Jutro Wigilia, tak więc życzę wam Wesołych Świąt. 
Myślę, że to kwestia 1 rozdziału i epilogu. I tyle ;) Bez zbytniego szaleństwa na koniec. 

13 komentarzy:

  1. O mamo. Ale po kolei:
    1. Fajnie, że u Ciebie, Daniella jest spoko. Jakoś jej nie lubię, więc chociaż to załagodzi moje uczucia wobec niej.
    2. Nie dziwię się Jo. I jakoś sam Pique mi się teraz nie podoba. Uważa się za pana wszystkiego..tak myślę.
    3. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. ^^
    Szkoda, że zostało ich tak niewiele. Mam nadzieję, że po zakończeniu tego zaczniesz pisać kolejny :D
    4. Wesołych Świąt! :*
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. swietny rozdzial :> hmmm a co on takiego ukrywa? Mam nadzieje ze mimo wszystko oni beda razem bo ja uwazam ze oni sa do siebie stworzeni. spokojnie Jo ja tez nie unialabym sie zajac dzieckiem :D Wesolych! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wątek tajemnicy... I Like It ;D Ciekawe jak to dalej będzie. Czekam na next ;] Zapraszam do siebie na:
      www.torresija.blogspot.com
      www.zycie-to-decyzje.blogpost.com
      www.przypadekmilosc.blogspot.com
      I oczywiście Ramosa pod choinką życzę ;*

      Usuń
  3. Ja na miejscu Pique już dawno bym dała jej spokój.. Jak nie chce, to nie. Nic na siłę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. po pierwsze : nie dobra Lola, żebyś mnie o nowościach nie informowała? i to w tym opowiadaniu, gdzie został jeden rozdział i epilog? nieeee... ale nadrobiłam i muszę stwierdzić, że mam szczękę na podłodze, ponieważ:
    - Pique - nie ogarniam go na ten moment, konkretna decyzja facet, to my kobiety możemy się wachać i zastanawiać.
    - Daniella - sama się dziwię, że to mówię, ale lubię ją?
    - Jo - z jednej strony postępuje dobrze, lecz z drugiej niekoniecznie
    po drugie: czekam na następny
    po trzecie: zapraszam na 3 my-perfect-drug.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. W wolnej chwili zapraszam na nowy rozdział :) http://www.last-chance-of-love.blogspot.com/
    ps. zaległości nadrobię jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń
  6. Spodobał mi się ten rozdział. Najbardziej rozwalił mnie moment z wylądowaniem Cesca na Pique, musiało to przezabawnie wyglądać :) . Pique powinien dać spokój dziewczynie, bo tym wszystkim tylko oddala Jo od siebie. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. No niech oni się zejdą! :D Przecież tak do siebie pasują ;)
    Niech na spokojnie porozmawiają i będzie dobrze ;)
    Czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pique za szybko chce się pocieszyć po rozstaniu. W pełni rozumiem Jo. Mam nadzieje, że w końcu i tak będa razem. Czekam na kolejny rozdział
    http://male-jest-wredne.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. I Jo nadal się opiera Pique. Ciekawa jestem, jak długo to potrwa ;) Mam nadzieję, że niedługo będą razem :)

    OdpowiedzUsuń
  10. chyba mnie nie poinformowałaś, albo jak gdzies się zgubiłam xD
    Ale ta Jose jest pokręcona, matko boska! Niech się wreszcie rzuci na Gerarda, a nie gra w jakieś gierki xD
    Czekam na nowośc i zapraszam do siebie na czwartą częśc www.mow--szeptem.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na prolog na www.lo--que--mas.blogspot.com. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział bardzo mi się spodobał ogólnie całego twojego bloga przczytałam na raz. Ale niech oni się w końcu zejdą bo pasują do siebie :D
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń