Obudziły ją promienie słońca wpadające przez nie zasłonięte zasłony w oknach. Przywołała w pamięci wydarzenia z poprzedniego wieczoru i ponownie zrobiło jej się gorąco. W momencie gdy zorientowała się, że jest zupełnie naga poczuła ciepłe dłonie które oplotły się wokół jej bioder, a chwilę później przyciągnęły do siebie. Nadal odwrócona plecami do Gerarda czuła jego ciepłą klatkę piersiową i miarowy oddech. Ukryła twarz w poduszce przypominając sobie ile wczoraj spędzili wspólnie czasu, a następnie wyswobodziła z jego objęć. Wstając narzuciła na siebie koszulę i skierowała się do blatu kuchennego. Podczas gdy woda w czajniku powoli zaczynała bulgotać, ona oparta o szafki kuchenne mogła obserwować bruneta śpiącego w jej łóżku. Jego zupełnie nagie ciało okryte było lekkim prześcieradłem przez co doskonale widziała zarys jego mięśni.
Zalała sobie kawy i usiadła na blacie.
-Podoba mi się ten widok – podniosła wzrok znad kubka parującego napoju. Mężczyzna wyciągnął się i uśmiechnął do niej.
Upiła jeszcze łyk i zeskoczyła na ziemię. Wróciła z powrotem do łóżka i usiadła obok niego. Gerard podniósł się na łokciach i dosięgnął jej ust. Znowu poczuła jak wiruje jej w głowie. Odwzajemniła pieszczotę. Jego lekki zarost delikatnie łaskotał ją w policzek.
-Tak – mruknął nie przestając jej całować i przenosząc się na szyję – O wiele bardziej wolę Cię bez tej koszuli.
Zaśmiała się kiedy kilkoma zwinnymi ruchami sprawił, że kilka guzików odpuściło.
-Całkiem miły poranek- mruknęła. Jakież było jej zdziwienie kiedy nagle ponownie leżała przygnieciona ciężarem Pique.
-Nie zaprzeczam – powiedział opierając głowę na ręku. Przez kolejne kilka minut tkwili w takiej pozycji. Czuła jego ciężar na sobie, ale nie przeszkadzało jej to – To całkiem dziwne…
-Nie zaprzeczam – teraz to ona odpowiedziała. Zmrużyła oczy czując jak dłoń piłkarza delikatnie muska jej skórę. Powoli zarysowała jej szczękę, usta, następnie szyję. Obrońca pochylił się i pocałował jej obojczyk, z każdą chwilą przesuwając się co raz niżej. Jęknęła cicho gdy jego gorąca ręka powoli poznawała jej ciało i kiedy zatrzymała się na wewnętrznej stornie ud.
Spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem.
Jej uwagę odwrócił dźwięk komórki dzwoniącej na szafce nocnej. Gerard oderwał się od jej brzucha i sięgnął po aparat.
-Glad – jęknął wyraźnie niezadowolony. W ułamku sekundy oprzytomniała zdając sobie sprawę z tego o czym zapomniała.
-Mamy wizytację! – sapnęła przerażona wyskakując z łóżka. Owinięta prześcieradłem złapała za swoją torebkę – Odbierz i powiedz, że już jadę.
Brunet roześmiał się i przycisnął zieloną słuchawkę. W tym samym czasie zdążyła wskoczyć już do łazienki. Zegarek w kuchni wskazywał godzinę jedenastą przez co była grubo spóźniona. Wzięła szybki prysznic i poprawiła wczorajszy makijaż którego nie zdążyła zmyć. Pojawiła się ponownie w salonie ubrana jedynie w koronkową bieliznę. Oczywiście musiała się w jakiś sposób przebrać. Czuła na sobie palące spojrzenie Gerarda, co właściwie sprawiało jej przyjemność.
-Dobrze, że Glad jest gejem – poczuła jak ręce piłkarza oplatają się wokół jej talii. Ciepły oddech na karku przyprawił ją o gęsią skórkę.
-Spieszy mi się – sapnęła wyślizgując się z jego objęć i wciągając na siebie dżinsy, koszulę i marynarkę. Zapakowała kilka rzeczy do torebki i złapała za plik dokumentów na blacie – Lecę, na stole leżą klucze.
Podbiegła do piłkarza, który w ułamku sekundy przylgnął do jej ust. Pójście do pracy było ostatnią rzeczą na którą miała teraz ochotę, dlatego nieszczęśliwa oderwała się i pobiegła do wyjścia.
Jego dusza śpiewała. Było to nie głupie uczucie i właściwie gdyby mógł, śpiewałby razem z nią. Nasunął okulary na nos i skierował się w stronę swojego auta. Nie miał planów na dzisiejszy dzień, dlatego gdy tylko wsiadł za kółko skierował się w stronę domu Fabregasa. Na pewno był w domu. Prawdopodobieństwo, że spędził wczorajszy wieczór tak jak on było ogromne, a była już późne południe kiedy się w końcu ogarnął więc na pewno nie będzie im przeszkadzał.
Drzwi otworzyła mu Daniella szczerząc się nieprzerwanie.
- Niedługo będzie obiad – zniknęła ponownie w kuchni, a on skierował się do salonu gdzie zastał swojego przyjaciela.
- jak zwykle się obijasz – zajął miejsce w fotelu. Fabregas oderwał wzrok od telewizora i uśmiechnął się zupełnie tak samo jak chwilę wcześniej Daniella.
-Gadaj prawdę – Pique doskonale wiedział o co chodzi przyjacielowi, ale udał, że nie obchodzą go jego słowa. Wiedział, że kumpla zżera od wewnątrz, prawdopodobnie tak jak Daniellę, ale lubił się z nimi drażnić, dlatego po prostu skupił się na ekranie telewizora.
-Dla niego nie szykuj obiadu – zawołał oburzony Fabs i mocniej wbił się w oparcie kanapy.
Po pół godzinie zajęli miejsca przy stole, Daniella z uśmiechem wysłuchiwała narzekań swojego chłopaka, który próbował się dowiedzieć czegokolwiek od przyjaciela.
-Nic ci nie powiem – Pique przeżuwał makaron i dłubał widelcem z kotlecie. Skończywszy jeść spojrzał na zegarek i uśmiechnął się lekko - Było pyszne Dani, ja muszę już lecieć.
Wstawił naczynia do zmywarki. Para odprowadziła go do wyjścia.
-Jedziesz do kawiarni? – Brunetka otworzyła mu drzwi.
-Tak, odbiorę Jose i… - chłopak zaklął cicho zdając sobie sprawę co właśnie powiedział.
-tu cię mamy – zawołał uradowany Cesc i podarował dziewczynie słodkiego buziaka – Moja dziewczynka!
-Dzięki Daniella – zaśmiał się – Odpłacę ci się jeszcze.
Zawołał na schodach i pognał do auta. Droga z domu przyjaciół do Kawiarenki nie była długa. Po niecałych dwudziestu minutach zaparkował auto w bocznej uliczce i skierował się na dziedziniec prowadzący na zaplecze lokalu. Minął kilka rozchichotanych kelnerek, które akurat były na przerwie na papierosa i wszedł do środka.
Na początku dostrzegł Glada. Uśmiechnął się do niego, kiedy mijali się w wejściu, a następnie skierował się do biura. Tak jak się spodziewał Jose siedziała za biurkiem i robiła coś na komputerze. Wyglądała na zadowoloną, włosy miała upięte w niezdarnego koka, a usta w lekkim uśmieszku, pomalowane kuszącą czerwoną szminką. Dostrzegła go dopiero po chwili kiedy już zawitał do środka.
-Co tu robisz? – spytała nie co zdziwiona i odsunęła się od klawiatury. Wstała i uśmiechnęła lekko.
-Przyjechałem cię zabrać – mrugnął do niej znacząco co skwitowała wzniesieniem oczu do nieba. Złapała za torebkę i prześlizgnęła się u jego boku.
-Muszę tylko podpisać jeszcze dwa dokumenty – powiedziała starając się wyglądać poważnie, ale najwyraźniej bardzo jej to utrudniał. On też miał z tym problem. Podszedł do niej i odwrócił tak, że teraz stała przodem do niego. Przez ostatnie kilka godzin jego myśli krążyły ciągle wokół niej i jedyne czego pragnął to właśnie tu i teraz dosięgnąć jej ust. Nachylił się i odszukał jej wargi. Przez chwilę smakował ich słodkiego smaku, ale po chwili dziewczyna oderwała się od niego.
-ktoś nas zobaczy – mruknęła niezadowolona. Minęła go nieco speszona i skierowała się do wyjścia.
Otworzywszy samochód otworzył jej drzwi by mogła zająć miejsce od strony pasażera i zajął miejsce kierowcy.
-Przeszkadza ci to? – postanowił poczekać z odpaleniem samochodu i zwrócił się bezpośrednio do blondynki. Widział, że nie miała ochoty rozmawiać, ale nie miał zamiaru tego tak zostawić.
-Co? – spytała zbywając go, ale widząc jego konkretne spojrzenie, westchnęła – Nie możesz tak robić gdy jestem w pracy. Wszędzie są ludzie i…
-I co z tego? – odpalił silnik widząc, że ta rozmowa będzie się jeszcze chwilę ciągnęła. Jego ręka dosięgnęła jej kolana i posunęła się wyżej – Chcę cię całować. Cały czas.
Dziewczyna uśmiechnęła się nie odrywając wzroku od obrazów za oknem.
-Zaraz będą plotki, zdrada…
A więc o to chodziło. Zaśmiał się gorzko w duchu. Faktycznie media były paskudne, ale niejednokrotnie im sprostał, a z drugiej strony sportowcy wcale nie byli takimi smakołykami dla paparazzi.
-Nie jestem już z Shakirą – powiedział chcąc wyjaśnić jej całą sytuację. Faktycznie nie dopilnował tej informacji i mogło to wyglądać jak romans, ale prawda była taka, że zakończył ten związek wczorajszego popołudnia.
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona, a równocześnie odetchnęła głęboko.
-Wczoraj, zanim pojechałem na mecz wstąpiłem do niej i rozmawialiśmy długo - powiedział skupiając się na drodze. Podobała mu się myśl o tym, że jest singlem, a równocześnie może spokojnie szaleć za Jose.
-Myślałam, że grzeszę... - zaśmiała się lekko starając się rozładować sytuację. W głębi duszy był to dla niej dobry sygnał. Nie musiała czuć się winna ani w jakikolwiek sposób odpowiedzialna, za związek piłkarza z piosenkarką, ale z drugiej strony przecież nie byli parą więc nie mogła od niego wymagać by całkowicie skupił sie teraz na niej.
Następnego dnia rano obudził ją telefon. Zerknęła na wyświetlacz i rozłączyła się natychmiastowo. W smsie dostrzegła wiadomość od Glada który prosił by go wpuściła. Zmarszczyła brwi nie do końca zdając sobie sprawę z tego co mówi. Chwilę później zorientowała się, że słyszy pukanie do drzwi. A więc przyjaciel postanowił zrobić jej niespodziankę. Spojrzała na bałagan rozciągający się po całym mieszkaniu. Wczorajszego wieczoru nie spędziła z Gerardem. Może i zachowała się niedojrzale, ale wolała uniknąć kolejnej słabości dlatego pożegnała się z nim jeszcze przed wejściem do domu i szybko zamknęła w czterech ścianach. Wstała z łóżka i owinęła się dużym swetrem. Odsunęła zasuwki w zamkach i wpuściła gościa.
- Stoję pod drzwiami od dwudziestu minut - rzucił swoją torbę i kurtkę w kąt i wmaszerował do salonu. Zdegustowany zawiesił wzrok na niepościelonej pościeli i odwrócił się w stronę kuchni by nalać sobie coś do picia.
-Rozgość się - mruknęła sarkastycznie gdy otworzył lodówkę w poszukiwaniu jakiegoś napoju. Sama zajęła się zbieraniem ubrań z podłogi i ścieleniem łóżka.
-Nie odzywałaś się od dwóch dni - powiedział kiedy w końcu zajął miejsce przy barku i był gotowy do rozpoczęcia historii.
Przez chwilę starała się zbyć go wzrokiem zajmując się ubraniami. Zobaczyła jak brunet grzebie w swojej torbie, a chwilę później wyciąga gazetę na stolik. Wyminęła go i zajęła się porządkiem w kuchni.
- To, że na chronieniu swojego życia prywatnego zależy wielu gwiazdom wiemy nie od dzisiaj. Z drugiej strony są i tacy, którzy lubią chwalić się swoimi podbojami – zaczął czytać zwracając tym samym jej uwagę. Odłożyła naczynia i siadła naprzeciwko. W ułamku sekundy gazeta leżała przed nią
Zaklęła głośno, gdy zauważyła nagłówek głoszący o rozpadzie największej miłości w dziedzinie sportu.
Na samym środku widniało zdjęcie kolumbijskiej piosenkarki i piłkarza w charakterstycznej formie rozdartej fotki. Przełknęła widząc zdjęcie nieco niżej, gdzie widać było Pique całującego Blondynkę.
To, że na chronieniu swojego życia prywatnego zależy wielu gwiazdom wiemy nie od dzisiaj. Z drugiej strony są i tacy, którzy lubią chwalić się swoimi podbojami. Aż żal widzieć zrozpaczoną piosenkarkę, nieświadomą tego co wyrabia jej narzeczony. Już od jakiegoś czasu wiadomo, że piosenkarka spodziewa się dziecka, ale piłkarzowi najwyraźniej nie zależało na tym by nikt go nie rozpoznał.
Dopiero teraz zorientowała się jak mocno zaciska dłoń. Kłykcie jej zbielały, a paznokcie pozostawiły odcisk na wewnętrznej części ręki.
-Jo – zaczął Glad niepewnie, ale widząc jej wzrok dość szybko zamilkł – Uznałem, że powinnaś wiedzieć.
Spuściła lekko głowę i przymknęła oczy. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.
________________________________
Nie jestem zadowolona. Wydaje mi się, że trochę zwaliłam, ale musi tak być póki co. Na razie zadecydowałam, że notek będzie kilka więcej. Szykuję jeszcze jeden wątek. Musicie ze mną wytrzymać :)
wtorek, 20 listopada 2012
sobota, 10 listopada 2012
12. Usta, czyli dłużej i więcej
Była
nieco otępiała. Zaistniała przed kilkoma minutami sytuacja sprawiła, że
czuła się nieco zagubiona. Nawet nie wie ile czasu stali razem, kiedy w
okrzykach z szatni zaczęli wylewać się piłkarze. Towarzyszyły im gwizdy i
okrzyki radości co jeszcze bardziej wprawiło ją w osłupienie. Daniella przejęła
inicjatywę. Złapała ją za łokieć i oderwała od piłkarza. W tłumie napierających
na nich graczy Blaugrany pociągnęła ją w stronę wejścia na trybuny. Zajęły
miejsca na zielonych krzesełkach na bocznej części boiska. Wokół nich siedziały
już różne osobistości – ludzie w garniturach, a także eleganckie kobiety. Czuła
się przytłoczona. Jeszcze niedanej jak pięć minut temu trwała w namiętnym
pocałunku z samym Gerardem Pique, a teraz siedzi wśród jego pracodawców, mediów
i innych ludzi z elity.
Do
pierwszego gwizdka zostało piętnaście minut. To o wiele za długo na
siedzenie i modlenie się o to aby Daniella nie poruszyła tematu Gerarda.
-Co u
ciebie? Zmieniło się coś? – brunetka siedząca obok niej uśmiechnęła się
znacząco powodując, że miała ochotę się zarumienić. Przez chwilę siedziała ze
spuszczoną głową starając się ochłonąć.
-To co
najmniej dziwne – mruknęła podnosząc wzrok. Chwilę później tłum podniósł się
skandując okrzyki na cześć drużyn wchodzących na boisku. Również wstała i
wzrokiem odszukała obrońcę. Szedł całkowicie wyluzowany trzymając małą
dziewczynkę za rączkę, a następnie ustawił się w szeregu. Nastąpiło odśpiewanie
hymnu, podczas którego stała cały czas wpatrzona w jego sylwetkę. Gdy ostatnie
dźwięki melodii zabrzmiały, a tłum ponownie się rozkrzyczał zdążyła dostrzec
jego wzrok i mrugnięcie oczkiem.
Zajęła
miejsce na krzesełku obserwując przywitanie kapitanów a następnie losowanie
stron.
-Dlaczego? –
Panna Semaan nie odrywając wzroku od boiska zadała pytanie. Spojrzała na
nią nie rozumiejąc o co chodzi, a dopiero po paru sekundach przypomniała sobie
o tym, że przecież powiedziała coś przed hymnem.
-Nie wiem –
mruknęła w odpowiedzi.
-A ja nie
jestem zdziwiona – zawołała brunetka czekając na gwizdek dający znak o
rozpoczęciu meczu.
Nie
wiedziała co odpowiedzieć. Nadal miała mieszane uczucia. W jej głowie nadal
przewijały się obrazy pocałunku, czuła ciepło jego warg, a także ciepły oddech
n swojej skórze.
-Dani, ale
nie widzisz pewnego paradoksu? On jest światowej sławy piłkarzem, a ja jeszcze
niedawno pracowałam w warsztacie samochodowym – szturchnęła towarzyszkę.
Właściwie mało pilnowała co się działo na boisku.
-I co z
tego? Ja też nie jestem celebrytką – dziewczyna parsknęła nadal śledząc
poczynania swojego chłopaka na boisku. Jose przez dłuższy czas śledziła jej
ruchy. Dziewczyna wyglądała na naprawdę zakochaną i nie mogła się nadziwić, że
takie szczęście może przepełniać jedno istnienie. Chociaż tak naprawdę 1 i pół.
-No i czego
się tak martwisz? – brunetka po dłuższym czasie w końcu przysiadła obok niej.
Nie
wiedziała co odpowiedzieć. Nie martwiła się, bardziej była zaskoczona tym, że
ktoś taki jak Gerard w ogóle wziął po uwagę jej osobę. I wcale nie była z tego
powodu zła albo smutna. W końcu powiedział, że za nią szaleje.
Cała
podenerwowanie które towarzyszyło jej przed meczem, dawno się ulotniło. Czuła
się skołowana, a jednocześnie całkowicie pewna siebie. Mecz trwał w
najlepsze. Barcelona zdobyła dwie bramki i wszystko wskazywało na to, że do
końca pierwszej połowy wyniki nie ulegnie już zmianie.
Podniosła
się z miejsca jeszcze za nim ogłoszono przerwę. Nie miała siły siedzieć na
tyłku, ponieważ energia za bardzo ją roznosiła.
-Dani, ja
spadam – powiedziała łapiąc za swoją torebkę i kierując się w stronę schodków.
-A mecz? –
usłyszała jeszcze głos koleżanki gdy wdrapywała się w stronę wyjścia, ale nie
zareagowała. Nie miała jak wrócić dlatego gdy tylko wyszła na zewnątrz uderzyła
ją ogromna pustka. Przecież wszyscy są na trybunach. Skarciła się w myślach.
Ruszyła w stronę bardziej obleganej części miasta. Znalazłszy postój taksówek
skierowała się prosto do jednej z nich i wskazała adres kierowcy.
Schodząc z
boiska nie mógł dostrzec blondynki na trybunie. Przez chwilę nawet się trochę
zagapił, przez co został pogoniony przez kilku kumpli. Znajdując się w szatni
mało słuchał tego co ma do powiedzenia Tito, co od razu zauważyło kilku z
chłopaków i sam trener. Ci pierwsi mieli z niego dobrą polewkę, gdyż doskonale
widzieli co się stało tuż przed samym meczem, ten drugi zaś nie omieszkał go
pogonić.
Jego mocne
roztargnienie rozstało podsumowane podczas drugiej połowy, żółtą kartką.
Dopiero wtedy zaczął się porządnie skupiać na grze. Owszem, było mu przykro,
ponieważ nie wiedział czemu dziewczyna nagle zniknęła, ale pozwoliło mu to
również spiąć się by szybko zakończyć mecz.
Tak się
również stało. W momencie gdy tylko rozbrzmiał ostatni gwizdek, kiedy uścisnął
rękę innym graczom jako jeden z pierwszych skierował się w stronę tunelu. Kilku
graczy z jego drużyny podsumowali to śmiechem, ale mu to nie przeszkadzało.
-Pierwszy
raz widzę, żebyś tak biegł do jakiejś kobiety – Villa otworzył drzwi od szatni
i na wstępie pozbył się koszulki. Gerard skwitował to tylko znaczącym uśmiechem
i poszedł pod prysznic.
Przez całe
90 minut meczu nie mógł pozbyć się myśli o blondynce. O jej ogromnych szarych
oczach i lekkim uśmiechu z dołeczkami.
Gdy był już
gotowy u jego boku zameldował się również Cesc.
-Nigdy w
życiu tak szybko się nie ogarnąłem – zaśmiał się radośnie gdy pożegnali się z
resztą i skierowali w stronę korytarzy prowadzących do wyjścia.
W hallu
dostrzegli stojącą pannę Semaan, która już na wstępie uraczyła swojego chłopaka
słodkim pocałunkiem. Przez chwilę obserwował ich z uśmiechem.
-Ja lecę –
przerwał im gdy para nie przestawała. Jego przyjaciel odsunął się od dziewczyny
i mrugnął do niego znacząco.
-Leć, leć –
zawołał gdy obrońca zniknął mu z pola widzenia.
-Jose
zupełnie nie spodziewała się takiego obrotu spraw – Daniella przyjęła na swoje
ramię ciężką rękę chłopaka. Skierowali się w stronę garaży. Szli w radosnym
uścisku ciesząc się swoją obecnością i wspominając wydarzenie sprzed meczu.
-Myślę, że i
on sam jest tym nieco zdziwiony – Fabregas zajął miejsce pasażera dając poprowadzić
ukochanej. Zwykle po meczach nie miał siły już na nic po za leżeniem. W takich
momentach jak ten gdy tylko docierał do domu dawał radę jedynie dotrzeć na
kanapę i tam w otoczeniu poduszek i u boku Danielli spędzić do końca wieczór.
Czasem również, jeśli mecz kończył się zbyt późno od razu szedł spać.
-Cieszę się,
że im się układa – brunetka starała się kontynuować rozmownie odrywając wzroku
od jezdni.
-Dlaczego
tak sądzisz? – wyciągnął się i przymknął oczy – Już planujesz ich ślub?
-Swojego nie
mogę, to dlaczego im by nie pomóc – poczuła jak wzrok mężczyzny celuje prosto w
nią – Żartuję, po prostu wierzę w przeznaczenie.
-To
przereklamowane – jęknął lekko się uspakajając. Nie lubił gdy tak z niego
żartowała. Oczywiście wielokrotnie planował już jak będzie wyglądał moment
zaręczyn, ale nigdy nie chcieli się spieszyć. Teraz kiedy za siedem
miesięcy zostaną rodzicami faktycznie powinien się pospieszyć.
-Jesteś taki
mało romantyczny – żachnęła się nie zwracając na niego uwagi – A oni tak bardzo
do siebie pasują.
Uśmiechnął
się na widok zaangażowania dziewczyny. Dojechali do ich budynku i skierowali w
stronę mieszkania.
-Oczywiście,
że jestem romantyczny – żachnął Si. Podszedł do brunetki i przycisnął ja do
ściany. Dosięgnął jej ust i wpił się w nie zachłannie. Dziewczyna odepchnęła go
od siebie i pokazała język.
-Widzisz?
Jestem bardzo romantyczny – zawołał gdy go wyprzedziła na schodach – To było
niezaplanowane i całkowicie spontaniczne.
-Bardzo –
pokiwała głową – To takie wyjątkowe. Jose powinna mi zazdrościć.
Zaśmiała się
i pobiegła na piętro.
Zachowała
się jak idiotka. Zwiała z meczu pozostawiając swoją towarzyszkę samą na
trybunie. Ale tak bardzo targały nią nerwy, że nie potrafiłaby usiedzieć tam
ani minutę dłużej. Gdy tylko weszła do mieszkania zrzuciła kurtkę i
rzuciła ja do szafy. Miała mętlik w głowie, dlatego pierwsze co zrobiła to
włączyła radio pozwalając, żeby muzyka zajęła choć na chwilę jej
skołatane nerwy. Musiała zając czymś myśli, byle by tylko nie myśleć o
Gerardzie. O jego pocałunkach i słowach, które echem odbijały się w jej
głowie. Poszła po prysznic. Gorąca woda powoli koiła jej ciało. Owinięta
ręcznikiem przeszła do szafy. Zdecydowała się na leginsy i tshirt –
najwygodniejszą opcję. W kuchni przygotowała sobie gorącej czekolady.
Upijając co chwilę gorącego napoju krzątała się po mieszkaniu w rytm melodii
Robbiego Williamsa.
Była
idiotką. Całowała się z mężczyzną i odreagowuje to sprzątając. Roześmiała się
do swoich myśli. Spojrzała na zegarek. Mecz skończył się już dobrą godzinę
temu. Zaraz gdy zabrzmiał ostatni gwizdek dostała jeszcze smsa z potwierdzeniem
wygranej od Danielli, ale nie przejęła się nim. Nie chciała myśleć teraz ani o
piłkarzu, ani o meczu, ani o niczym związanym z Barceloną.
Jej uwagę
przykuło kilkukrotne dzwonienie do drzwi. Ściszyła radio i otworzyła zamek. Nie
spodziewała się żadnych gości. Przez chwilę analizowała kto mógł szukać u niej
czegokolwiek o… pół do jedenastej wieczorem. W tym samym momencie gdy złapała
za klamkę jej mózg zaczął pracować, a oddech przyspieszył niebezpiecznie.
-Jesteś –
Gerard uśmiechnął się lekko czekając aż otworzy drzwi do końca. Nawet nie
zareagowała kiedy bez słowa przekroczył próg i przyciągnął ją do siebie.
Odruchowo zatrzasnęła drzwi nie przerywając pocałunku. Wszystko co jeszcze
przez ostatnią godzinę układała sobie w głowie w jednej minucie legło gdy ich
usta się złączyły. Jej serce znowu zabiło tak jak wtedy na zimnym korytarzu.
Jego ręce otoczyły jej drobną twarz i wplatały się we włosy. Jej myśli nie
mogły odnaleźć właściwego toru, ale nie miało to teraz większego znaczenia.
Ponownie tego wieczoru oparła się o ścianę przyciągając do siebie wysokiego
bruneta i oddając pocałunek. Zupełnie nie spodziewała się jego wizyty, ale
właściwie tak bardzo pragnęła go jeszcze raz zobaczyć, że czuła jak zalewa ją
fala gorąca.
Spojrzała w
jego stalowe tęczówki. Gdyby ktoś ich teraz zobaczył … Oparła ręce na klatce
piersiowej. Spod cienkiego materiału koszulki dało się wyczuć twarde mięśnie
które jeszcze bardziej spotęgowały jej uczucie.
Jego dłonie
powędrowały w dół najpierw wzdłuż kręgosłupa, a następnie zatrzymały się na
pośladkach. Chwilę później materiał jej bluzki znalazł się na ziemi gdzieś w
roku pokoju. Roześmiała się w myślach z losu – mieszkała przecież w kawalerce,
a większość jej salonu zajmowało duże łóżko. Przyciągnęła go mocniej do siebie.
W jednej sekundzie podniósł ją, a ona oplotła nogi wokół jego bioder. Czuła
się jak mała dziewczynka obejmując go w ten bardziej bliższy sposób, a jej
włosy niedbale opadały jej na twarz. Jego pocałunki przeniosły się na szyję i
dekolt. Jęknęła gdy poczuła jego ciepły oddech tuż za uchem w tym czułym
miejscu. Ponownie wpił się w jej usta odbierając jej możliwość swobodnego
oddechu.
-Usta –
wychrypiał gdy oderwał się od niej. Zamruczała na widok jego zamglonego
spojrzenia i jeszcze mocniej zacieśniła uścisk – Są słodkie…
Przypomniała
sobie o czekoladowym napoju który piła zanim piłkarz pojawił się u niej w domu.
Nigdy w życiu nie przypuszczała, że w jeden wieczór zmieni się całe jej życie.
Że błaha sprawa jak pocałunek sprawi, że jej ciało zapłonie z dnia na dzień
płomieniem i jedyne o czym będzie myślała, to mieć go przy sobie dłużej i
więcej.
______________________________________________________
Pisane jakiś czas temu... nie sprawdzałam, nie widziałam, przepraszam.
czwartek, 1 listopada 2012
11. Szaleję za tobą
Czekałem na ten moment.
Otworzyła
jedno oko. Zaraz potem drugie. Pozycja w której się znajdowała nie należała do
najwygodniejszych. Wyciągnęła się starając wrócić do normalnej pozycji i
podniosła lekko głowę. Nie było to dla niej takie łatwe, zważywszy na to,
że wczorajszego dnia wlała w siebie znacznie więcej alkoholu niż zazwyczaj. Nie
miała ochoty nawet spojrzeć w lustro dlatego gdy stanęła na zimnych kafelka
dokładnie na wprost niego skrzywiła się nieznacznie. Makijaż całkowicie się
rozmazał robiąc z niej krwistą pandę. Przez kilkanaście minut starała się zmyć
nieszczęsne kosmetyki i obiecała sobie w duchu, że kiedyś odpłaci się za to
Gladowi. Jej włosy nie były w lepszym stanie. Poskręcane i poplątane tworzyły
na jej głowie istną wariację. Skorzystała z okazji i nalała wody do wanny.
Zegarek na telefonie wskazywał późną godzinę południową, a więc nie miała sensu
już się spieszyć nawet do pracy. Jej współwłaściciel na pewno to zrozumie.
Wychodząc owinęła się w miękki ręcznik, a następnie ubrała najbardziej
wygodne ciuchy które miała w domu. Czarne leginsy i białą bokserkę. Włosy
upięła wysoko na głowie w koka i ruszyła wojować w kuchni. Przyrządziła sobie
mocnej kawy która miała być jej głównym wybawieniem, przy czym w oczekiwaniu na
zagrzanie się wody wypiła jeszcze całą butelkę mineralnej.
Przesiedziała
na łóżku dobrą godzinę. Bez celu i jakich kol wiek potrzeb. Trwała w ciągłym
otępieniu próbując zwalczyć pulsujący ból w skroniach a także suchość w gardle.
Nawet nie wiedząc kiedy jej uwagę przykuło ciche pukanie do drzwi. Czyżby o
czymś zapomniała? Była z kimś umówiona?
-Cześć Jose
– jej oczom ukazała się radosna buzia Cesca. Przez chwilę wpatrywała się tępo w
jego równie zmęczoną twarz by zaraz potem wpuścić go do mieszkania – Oho ho…
Dopiero
teraz rozejrzała się po swojej kawalerce, która w jeden wieczór zamieniła się w
istne pobojowisko. Jej mózg działał trochę na zwolnionych obrotach i dopiero
zaczęła żałować że w ogóle wpuściła tu gościa.
-Przepraszam
– wychrypiała zbierając co bardziej widoczne części garderoby walające się na
podłodze – Jestem trochę w proszku.
-Zauważyłem
– brunet roześmiał się i sięgnął do kieszeni w kurtce – Lepiej doprowadź się do
porządku. Oczywiście masz niezłą pupę w tych leginsach, ale mam dla ciebie
propozycję nie do odrzucenia.
Jej brwi
podjechały wysoko do góry. Chłopak wyjął z kieszeni kopertę i pomachał jej nią
przed nosem.
-To bilety
na dzisiejszy mecz. Wiem, że impreza przed meczem to nie najlepszy moment, ale
tak jakoś wyszło – wręczył jej przesyłkę.
-Za co to? –
spytała starając się ukryć zmieszanie. Nie lubiła dostawać prezentów takich jak
ten.
-Za
wszystko. Ostatnio dobrze nam się współpracuje, a pomysł Danielli jest
faktycznie świetny. To ona wymyśliła by ci to dać – wskazał palcem na kopertę –
weź kogoś. Może Glada?
-Tak będzie
zachwycony – mruknęła w odpowiedzi. Wiedziała, że kelner z miłą chęcią pójdzie
na mecz chociażby z względu Cesca, bo sam mecz był raczej mało ważny. Podeszła
do piłkarza i pocałowała go w policzek – Jeszcze raz dziękuję.
-Widzimy się
wieczorem – zawołał na dowidzenia i zniknął za drzwiami jej kawalerki.
Nie miał,
żadnego konkretnego planu. Właściwie mało zastanawiał się jak będzie wyglądało
jego obecne życie. W dzisiejszym dniu miał wykonać dwie rzeczy – spotkać się z
Shakirą, oraz zagrać dobry mecz. Reszta nie była ważna. Pojedzie na mecz jako
całkiem inny człowiek, odmieniony i znowu będzie grał jak facet. Zawsze z
Fabregasem tworzyli dobry duet, on oczywiście miał się skupić na ataku, ale
doskonale pamiętał ich stałe fragmenty. Na każdym meczu grali w ciuciubabkę z
przeciwnikami innej drużyny. Atak, kontry poważne akcje, a tu nagle Pique
przejmował piłkę i rozpoczynał zabawę. Jego kumple dostawali ataków śmiechu, a
przeciwnicy wręcz przeciwnie. Jego telefon rozdzwonił się w momencie
kiedy skręcał właśnie w ulicę gdzie mieścił się apartament jego dziewczyny.
Zaparkował auto w parkingu podziemnym i wyciągnął aparat z kieszeni spodni.
-Cześć Marc
– telefon brata całkowicie zbił go z tropu. Nie spodziewał się jego odzewu
dlatego gdy na wyświetlaczu zobaczył jego imię trochę się zdziwił – Coś się
stało?
Wysiadł z
samochodu i skierował się w stronę wind. Ten telefon był mu wcale nie na rękę.
Przez całą drogę starał się skupić i dobrze przygotować do rozmowy z
dziewczyną, a teraz brat zawraca mu głowę.
-Nic się nie
stało. Chciałem się zapytać, czy jest szansa na dzisiejszy mecz – radosny głos
brata dawał mu coś do zrozumienia. Pewnie znowu wyhaczył jakąś laskę albo chce
się podlizać kumplom.
-Boże stary
to mój najmniejszy problem w tej chwili. Zadzwoń do Cesca czy coś dobra? Tu się
warzą losy mojego życia – jęknął podenerwowany – Nie mam w tej chwili do tego
głowy, okej?
Zakończył
rozmowę dość szybko i był pewien, że jeszcze będzie żałował tej rozmowy z
bratem, ale nie mógł teraz o tym myśleć. Telefon był mu naprawdę nie na rękę i
jeżeli chciał zachować się profesjonalnie musiał teraz oczyścić swoją głowę ze
wszystkich głupot.
Dojechał na
ostatnie piętro wysokiego budynku i stanął na wprost ciężkich dębowych drzwi.
Nigdy w życiu nie musiał jeszcze tak bardzo się zebrać w sobie. No , może na
jakimś meczu tak, ale w życiu osobistym nigdy. Miał ochotę strzelić sobie w
pysk byle by mieć to już za sobą.
Zapukał
głośno czekając na reakcję osoby w środku. Ręce pociły mu się niemiłosiernie i
nawet ciągłe wycieranie ich w dżinsy nie pomagało. Czuł się jak małe dziecko
zagubione w lesie.
Miał nawet
cichą nadzieję, że jej nie zastanie, albo coś, ale po paru sekundach stał
twarzą w twarz z drobną blondwłosą Kolumbijką.
-Już jesteś
– uśmiechnęła się do niego lekko, powodując, że wszystko co sobie szykował w
głowie rozpłynęło się w jednej chwili. Nie był gotowy na taką ewentualność, ale
wiedział, że nie ma sensu się więcej oszukiwać. nieco speszony wszedł do
mieszkania i minął kobietę.
-Musimy
porozmawiać.
Odkąd Cesc
zniknął za jej drzwiami nie przerwanie esemesowała z Daniellą. Dziewczyna z
radością opisywała jej swój plan – gdzie się spotkają przed meczem, że kopną
Cesca na szczęście przed pierwszym gwizdkiem. Jej humor znacznie się poprawił
od tamtego czasu i teraz kręciła się po mieszkaniu w rytm muzyki lecącej z
radia. Wbrew początkowym obawom coś ciągle mówiło jej, że wszystko jest na
swoim miejscu. Wciągu ostatnich kilku miesięcy znalazła przecież lepszą pracę,
zaczęła w końcu porządnie zarabiać, a także zyskała dobrych przyjaciół.
Przystanęła
nieco zdziwiona swoim nowym odkryciem.
Właściwie
trochę ją ono przeraziło, ponieważ nie oczekiwała takiego obrotu spraw. Wcale
nie miała zamiaru w jaki kol wiek sposób wiązać swoją przyjaźń z jednymi z najbogatszych
ludzi w mieście. Ta myśl cały czas ja przygniatała i naprawdę sprawiała
wrażenie że czasem wątpiła. Z drugiej zaś strony dlaczego miałaby nie mieć
takich znajomych? W czym była gorsza?
Dość szybko
jej myśli odpłynęły ponieważ dostała smsa od Gerarda. Owszem – pomyślała,
wyjdzie z Neo. Robiła to już chyba częściej niż on sam.
Do meczu
zostało zaledwie kilka godzin. Poranny kac zupełnie się gdzieś ulotnił
pozostawiając ją w przyjemnym otępieniu. Założyła płaszcz i złapała za torebkę,
a następnie skierowała się do samochodu.
Tak jak
dostała informację, Gerarda nie było tak więc sama musiała sobie otworzyć
drzwi. Owczarek od razu na nią skoczył co przy jego ogromnej masie było dość
mało wygodne, dlatego czym prędzej złapała za smycz i pociągnęła go w stronę
wyjścia.
-Idziemy
królewiczu – zawołała do psa powodując, że ten jeszcze bardziej się rozradował.
Przez kilka sekund bezskutecznie próbowała odsunąć od siebie jego ogromny ogon
bez przerwy bijący ją po nogach – Szukaj kota!
Zawołała gdy
znaleźli się na zewnątrz. Pies pognał pomiędzy drzewa, a ona sama przysiadła na
ławeczce by nacieszyć się promieniami słońca.
-Dawaj,
Dawaj – Daniella starała się ja pogonić. Podbiegła do uchylonych drzwi jej audi
i wskoczyła na siedzenie pasażera – Przez ciebie się spóźnimy!
Jose
roześmiała się złośliwie. Oczywiście nie zrobiła tego specjalnie, ale wiedziała
też, że się nie spóźnią, bo przecież do meczu zostało im jeszcze prawie dwie
godziny.
Humory im
dopisywały. Dojechały na stadion w niecałe pół godziny więc miały spokojnie
dużo czasu na zaparkowanie i wejście do środka. Samochód Danielli miał już
swoje miejsce na stadionie. Oczywiście znajdowały się tam parkingi dlatego nie
musiały się martwić, że nie będą miały gdzie odstawić auta i się spóźnią.
Jeszcze
zanim wysiadły, Daniella wyciągnęła z torebki dwa szaliki. Jeden podała
koleżance, a drugi owinęła sobie wokół szyi.
-Mam też
farbkę – pomachała do niej kosmetyczką. Początkowo nie zrozumiała, ale chwilę
później zobaczyła jak brunetka w lusterku maluje sobie na policzkach kreski w
kolorze Dumy Katalonii.
-Ja też chcę
– zawołała nadstawiając buzię i czekając na swoją kolej. Wysiadły z samochodu
przy okazji odbierając karty gości i skierowały się w stronę wyjścia.
-Zawsze –
powiedziała Daniella – ale to zawsze, kopię Cesca na szczęście! Albo przed
samym meczem, albo jak mnie na nim nie ma, to jeszcze w domu.
Jose
roześmiała się.
Doszły do
ogromnych szklanych drzwi, za którymi czekał na nich ochroniaż.
-Nie
wchodzimy tam gdzie wszyscy? – spytała zdziwiona gdy zaczęto ją sprawdzać, a
także przeglądać zawartość jej torebki.
-Idziemy
idziemy, ale wcześniej chcę się zobaczyć z Cescem.
Minęły
grupkę ochroniarzy, którzy najwyraźniej znali już dobrze pannę Semaan i
skierowały się w stronę korytarzy. Pierwszy raz w życiu była tak zdenerwowana,
a równocześnie podekscytowana. Idąc pustymi korytarzykami, co jakiś czas mijała
jakieś gabinety, a w którymś momencie nawet salę, z której widać było stadion.
-Nie wierzę,
że tu jestem – powiedziała zatrzymując się i obserwując zieloną murawę. Jej
towarzyszka złapała ją za ramię i pociągnęła.
-Chodź, z
wewnątrz wygląda jeszcze lepiej.
Schodkami
doszły do części typowo już zawodniczej. Trudno było jej powiedzieć gdzie
dokładnie się znajduje, a dodatkowo emocje które nią targały stały się nie do
opanowania.
-Zaraz
przyjdę – Semaan podeszła do jednych z metalowych drzwi. Nachyliła się i
nasłuchiwała głosów by po chwili zapukać. Jose obserwowała jak na hasło wejść,
brunetka znika za drzwiami, a chwilę później zostaje sama.
Gerard
podniósł wzrok kończąc wiązać buta i przyjrzał się dziewczynie.
-Cześć Dani
– zawołał widząc jej radosną minę. Chwilę później wpadła w objęcia Cesca.
-Jak się
masz ? – spytała gdy udało się jej wyswobodzić i na chwilę zamienić kilka słów
z obrońcą.
Wzruszył
nieznacznie ramionami.
-Jakoś.
Właściwie dziwnie – mruknął. Taka była prawda. Czuł się całkowicie poprawnie.
Nie dobrze, nie wspaniale, ale całkowicie poprawnie.
Dziewczyna
dostrzegła jego zmieszanie i roześmiała się lekko.
-Wiecie na
zewnątrz czeka na mnie koleżanka – spojrzała na niego znacząco. Przez chwilę
się zastanawiał o kim mowa, ale dość szybko się zorientował. Humor od razu mu
się polepszył. Naciągnął na siebie koszulkę klubową i skierował się w stronę
wyjścia. Mieli jeszcze kilka minut do wyjścia do tunelu, a na pewno
przydadzą mu się słowa wsparcia.
Wychodząc z
szatni dostrzegł ją stojącą nie opodal. Stała zajęta oglądaniem ich ogromnych
zdjęć wiszących na ścianach korytarza.
-Cześć –
zawołał chcąc zwrócić jej uwagę. Odwróciła się do niego i uśmiechnęła szeroko.
Dopiero po chwili zauważył barwy na jej policzkach. Jego wzrok spoczął na
szaliku który miała na szyi, a potem znowu na twarzy.
-ślicznie ci
w tych kolorach – wskazał na policzki. Wyglądała naprawdę uroczo. Lekki
rumieniec pojawił się na jej policzkach.
-To pomysł
Dani – powiedziała przestępując z nogi na nogę – Wiesz, że jestem pierwszy raz
na tym stadionie?
Zamrugał
kilka razy.
-Chyba w ogóle
na jakimkolwiek - przyznała się powodując tym samym, że zaczął się śmiać.
Wyglądała na przestraszoną, ale i mocno podekscytowaną. Uśmiechała się szeroko
co wprawiało go w lepszy nastrój. Od razu poczuł się lepiej. Poczuł jak robi mu
się gorąco, kiedy patrzył jak za zapamiętaniem dziewczyna trajkoce coś o piłce
nożnej. Nawet go to nie interesowało. Nie spodziewał się jej tutaj, a już w
szczególności, że zrobi na nim takie wrażenie. Bez słowa śledził każdy jej
ruch. Oczy które błądziły po całym korytarzu co parę sekund znowu celując w
niego. Na uśmiech który nie schodził z jej twarzy. Na dołeczki, na rozwiane
włosy…
Przez chwilę
nawet przyłapał się na tym, że po prostu się gapi. Jak skończony idiota. Na
korytarzu było dość chłodno, ale jemu to nie przeszkadzało, bo krew nabrała
większego tępa powodując, że aż było mu gorąco. Dopiero po kilku sekundach Jose
przerwała dostrzegając jego wzrok i zamilkła.
-Przepraszam
– mruknął jedynie nadal się wpatrując. Widział jej zdziwienie, ale coś głupiego
pozwoliło mu zaryzykować.
W ułamku
sekundy, nagle i niespodziewanie poczuła ciepłe usta piłkarza, tuż przy swoich.
Pocałunek nie był nieśmiały i delikatny, lecz wręcz przeciwnie. Z
wrażenia lekko się zachwiała gdy przywarł do niej, jednak ściana za nią nie
pozwoliła jej upaść, a przylgnąć do niej. Oparta o zimny plakat któregoś z
piłkarzy Barcelony, czuła jak ciało Gerarda dopasowało się do jej. To co
właśnie miało miejsce było tak nieoczekiwane, że na chwilę przestała oddychać.
Ich języki
odnalazły się, a ręce mężczyzny otoczyły jej twarz. Jej myśli na ułamek sekundy
po prostu wyparowały powodując, że całkowicie oddała się pocałunkowi.
Oderwał się
od niej i spojrzał na nią. Odwróciła wzrok nadal zszokowana tym co się między
nimi zdarzyło.
-Jose –
wychrypiał łapiąc jej brodę i ponownie się przybliżając. Ich spojrzenia na nowo
się spotkały, przez co zrobiło się jej trochę słabo. Nie wiedziała, że aż tak
zareaguje na to doznanie. Zrobiło jej się gorąco, a oddech przyspieszył.
Ponownie pochylił się by odnaleźć jej usta, ale tym razem czekając na jej
reakcję. Słysząc swoje imię miała ochotę zemdleć. Czuła, że aż kipi z emocji.
Gdzieś wewnątrz zdrowy rozsądek starał się jej coś powiedzieć, ale dość szybko
go odepchnęła. Miała gdzieś jakie miała ponieść konsekwencje. Jej myśli
pragnęły ponownie go pocałować, dlatego pierwsza dosięgła jego ust.
– Szaleje za tobą tak bardzo –
usłyszała jego cichy szept gdy ponownie się od niej oderwał. Poczuła jak serce
podchodzi jej do gardła i ponownie oddała pocałunek.
_____________________________________________________
Ta dam…
Chyba część z was czekała na taki moment. Ja sama długo nie chciałam
napisać tego odcinka wcześniej. Czekałam i czekałam na właściwy moment.
A teraz mała sprawka do was :)
Moje drogie,
Zaledwie kilka dni temu wzięłam udział w pewnym naborze. Moją pasją zawsze było pisanie i wierzę, że kiedyś będę mogła się sprawdzić w dziennikarstwie sportowym. W wyniku tego naboru od kilku dni mogę się nazwać pełnoprawnym Redaktorem portalu sportowego pt. Barca.pl
Zbieram się właśnie do utworzenia nowego cyklu Felietonów. Miałam chrapkę na typowe dla nas "piłka oczami kobiet", ale ten typ felietonów się pojawia już (przy czym faktycznie jest to spojrzenie oczami jakiejś redaktorki na futbol).
Chciałabym was poprosić o pomoc. Jeśli macie w głowie gdzieś zakorzeniony pomysł i chciałybyście się ze mną nim podzielić. Może któraś z was chciałaby nawiązać ze mną współpracę, stać się redaktorką i tworzyć typowe teksty , na które z wytęsknieniem czekać by mogło większe grono czytelników?
Myślałam nad kilkoma tematami, jednak dziwnie nadal gdzieś tam w głowie kłębi mi się ta kobieca piłka nożna. Z tym, że nie chce mi się pisać dlaczego piłka jest okrągła, a kobietom trudno zrozumieć spalony, tylko tak bardziej z jajem i fascynacją. No bo umówmy się - są takie które lubią piłkę, bo chcą się przypodobać i takie które kochają :D Bo która z was nie kocha Fabrique? Albo nie tropi co robi w danym momencie któraś z WAGs?
Piszcie!
Subskrybuj:
Posty (Atom)