sobota, 13 października 2012

8. Całkowicie zgłupiały!



-Cieszę się, że jesteście – uśmiechnęła się na widok dwóch piłkarzy i ich partnerek. Zaczesała włosy do tyłu. Gerard który stał najbardziej do niej wysunięty odwzajemnił uśmiech.
-Shakiry nie muszę ci przedstawiać prawda? – powiedział, a stojąca obok blondynka jeszcze mocniej złapała go za rękę. Niby nic, a jednak Jose poczuła się strasznie głupio. Owszem znała piosenkarkę, ale zabrzmiało to raczej dosyć wyniośle. Przytaknęła jednak i od razu zwróciła do Cesca który z nie małym uśmiechem przygarnął ją ramieniem i pocałował w oba policzki.
-Jose – złapał za rękę swoją dziewczynę – Chciał bym przedstawić ci Daniellę. Kochanie – to właśnie jest Josefine.
Ciemnowłosa dziewczyna podała jej rękę i posłała uśmiech. Dlaczego Jose miała wrażenie, że nie jest on w pełni szczery?
-Słuchajcie – zwróciła się do całej czwórki – Jest tu całkiem tłoczno, ale zapraszam na coś dobrego.
Mijając po drodze Glada posłała mu zabójcze spojrzenie gdy zlustrował swoim wzrokiem Fabregasa. Jej wzrok dał mu tylko do zrozumienia „nawet mi się nie waż!”, co chłoak skwitował tylko wywróceniem oczu.
Zajęli miejsca przy jednym ze stolików. Jose przez kolejną godzinę musiała się skupić na tym by po rozmawiać z każdym w lokalu i by dowiedzieć się o opinię gości.
Kiedy ponownie zjawiła się przy stoliku gości honorowych zastała tam tylko dziewczynę Fabregasa. Dopiero po chwili zauważyła że Cesc rozmawiał o czymś z Gladem stojąc jakiś kawałek od nich. Przez chwilę zmroziła ją ta myśl, ale postanowiła w tej chwili o tym nie rozmyślać.
-I jak się podoba? – dosiadła się do brunetki nie zważając na jej spojrzenie. Nadal nie była w stanie zdefiniować czy wyraz jej twarzy był jej przychylny czy nie.
-Tu jest bajecznie – odpowiedziała dziewczyna nie zwracając na nią zbytniej uwagi i nadal obserwując swojego partnera.
-Przepraszam, ale ja mogę o czymś nie wiedzieć – Jose odwróciła wzrok od Fabregasa i znowu na nią spojrzała – czy zrobiłam coś nie tak?
Semaan powoli odwróciła wzrok, powodując, że Jose momentalnie pożałowała pytania. Brunetka była naprawdę ładna co jeszcze bardziej ją przytłoczyło.
-To raczej wina Cesca. Bardzo Cię polubił i ciągle o tobie gada – powiedziała powodując, że nieco się przestraszyła – Że tyle pracujesz, co zrobiłaś dla Gerarda, ile masz rzeczy na głowie, że zajmujesz się Neo, że coś tam…
-Nawet nie wiesz jak mi głupio – Mayte przysunęła się bliżej starając się zachować prywatność rozmowy – Ja nawet ich nie znam… Czy nie obrazisz się jeśli powiem, że trochę sami się przypałętali? Ja miałam pracę…
-To nic – Daniella uśmiechnęła się lekko jednak Jo wiedziała, że coś ją trapi – To moja wina, mam ostatnio same problemy.
Do oczu brunetki napłynęły łzy co spowodowało, że Josefine nie wiedziała co zrobić.
-Choć. Nie ma co się tutaj tak pokazywać – złapała ją za ramię i pociągnęła w stronę zaplecza. Informując uprzednio jednego z kelnerów by przekazał informacje jej wspólnikowi udały się na miasto. Było im strasznie nie wygodnie w szpilkach i w eleganckich ciuchach, ale postanowiły się trochę przemęczyć. Idąc ramię w ramię, Jose pociągnęła swoją towarzyszkę w stronę starówki gdzie roiło się od malutkich kawiarenek gdzie mogły porozmawiać w samotności.
-Chcesz mi teraz wszystko powiedzieć? – zaczęła gdy zajęły wygodne miejsca na jednej z kanap. Dani podciągnęła kolana pod brodę i zajęła się czekoladą w swojej filiżance.
-Nawet nie wiesz jak mi głupio – upiła łyk ciepłego napoju – Widzisz, poznałam się z Cescem dwa lata temu? Tak chyba tak. To co najmniej dziwne – od początku nie jestem lubiana przez media, rodzice Cesca mnie nie znają, ale mają wyrobioną o mnie opinię, jego znajomi? Nie chcą mnie poznać, bo wchodzę w ich męskie życie. A wcale tego nie chcę robić.
Jose przytaknęła starając się zrozumieć co mówi ale nigdy nie była mocna w psychologii.
-Cesc mówi, że jak już założymy porządną rodzinę, to wszystko wróci do normy. Nie powiedziałam mu tylko jeszcze, że nigdy tak nie będzie…
-Czemu?
-Nie mogę mieć dzieci – Brunetka załkała donośnie i zatopiła łyżeczkę w ogromnym pucharku lodów – Jestem bezpłodna i wiem o tym od roku… Właściwie od kiedy kiedyś podejrzewałam, że jestem w ciąży. Cesc był taki szczęśliwy, a ja się boję zmącić jego wizji.
-Powinnaś mu powiedzieć – blondynka zerknęła na migający ekran komórki leżącej na stoliku. Telefon dzwonił nie przerwanie przez dłuższy czas, ale za każdym razem rozłączała się.
-Nie ma mowy, rozstalibyśmy się, a ja tego nie chcę – mruknęła nie zadowolona – Może kiedyś przyzwyczai się do tej myśli i postanowi, że będzie ze mną nawet bez dzieci.
-Cesc naprawdę cię kocha – Jose nachyliła się w jej stronę – Powiedział mi to wiesz? Powinnaś mu powiedzieć.
Tak naprawdę nie chciała wierzyć w to co mówiła. A może fakt, że bezpłodność panny Semaan miała być w tym przypadku wielkim nieporozumieniem sprawiała, że chciała by podzieliła się tym faktem ze swoim partnerem. Josefine przyglądała się swojej koleżance, która w przeciągu ostatnich pół godziny pochłonęła trzy ciastka i lody na zmianę popijając je czekoladą i swoimi rzewnymi łzami. Czuła nieodpartą chęć podzielenia się z nią swoimi spostrzeżeniami, ale postanowiła, że lepiej jak sama się o tym dowie. Bądź co bądź to nie jej sprawa.

-Całkowicie zgłupiały!  - warknął wściekły Cesc nie zważając na kręcących się wokół pracowników. Było grubo po północy, a goście dawno się ulotnili. On zamiast tego krążył po pustym już lokalu i co chwilę rzucał jakimś przekleństwem. Shakira tak jak zapowiedziała Gerardowi na początku tej kłótni, dość szybko ulotniła się do domu nie chcąc być nastęnego dnia niewyspaną, dlatego teraz pozostała ich zaledwie trójka. W gruncie rzeczy, Gerard starał się jakoś załagodzić sytuację, a Glad znudzony oglądał swoje paznokcie.
-Poszły na babskie pogaduchy, matko po co panikować! – jęknął właściciel lokalu i odwrócił się do piłkarza – Mogę ci w zamian postawić lampkę wina, Francesc.
Wzrok Fabregasa zatrzymał się na mężczyźnie. Przez chwilę atmosfera była nie swoja, ale na szczęście ich uwagę odwrócił dźwięk otwieranych drzwi.
Chwilę później pojawiły się w nich dwie młode kobiety. Obie trzymając w rękach swoje buty śmiały się i dyskutowały o czymś zawzięcie nawet nie zwracając na nich uwagi. Jak sparaliżowani obserwowali całą sytuację, kiedy szły ramię w ramię roześmiane od ucha do ucha. Znały się przecież zaledwie kilka godzin, co jeszcze bardziej wprawiło ich w zdziwienie.
-A nie mówiłem? – Glad wydał z siebie odgłos zniechęcenia i zniknął na zapleczu.
-Gdzie wy się szlajałyście?! – zdenerwowany Cesc przerwał ich miłą pogawędkę powodując, że przystanęły i w ogóle zaszczyciły ich wzrokiem.
-No przecież jesteśmy! – zaśmiała się jego dziewczyna.
Nie chciał o tym dyskutować. Nie miał teraz do tego głowy. Pożegnał się z Jose, która uśmiechem świdrowała go wzrokiem, przy czym nie odezwała się nawet jednym słówkiem.
-Możesz mi powiedzieć, o co w ogóle chodzi? – spytał zmęczony gdy zajęli miejsca w srebrnym audi, a silnik zamruczał ciepło. Brunetka uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie wieczoru – Wyszłyście ot tak…
-Potrzebowałam wsparcia i ona mi je dała. Musiałyśmy pogadać.
-Wsparcia? Jestem twoim chłopakiem Dani – jęknął zatrzymując się na czerwonym świetle – dała ci wsparcie…
Parsknął zdenerwowany.
-Dajże spokój no – pogłaskała go po ramieniu – Takie tam babskie pogaduchy, ty też przecież ciągle gdzieś się zmywasz i nigdy cię za to jakoś nie wyrzuciłam z domu…
-Mogłyście zadzwonić, dać znać…
-Nie wzięłam telefonu – obruszyła się gdy parkowali w garażach i kierowali się w stronę wind.
-Jose miała.
-Jose nie umie rozmawiać przez telefon – zaśmiała się, jednak widząc jego zdziwione spojrzenie szybko pokiwała głową – Nie jest w stanie rozmawiać z kimś przez komórkę, ani inne takie urządzenia… Dlatego ciągle tekstuje.
Brunet zmarszczył brwi zdziwiony odkryciem brunetki. Właściwie Daniella często zaskakiwała go czymś o co on nigdy by jej o to nie przypuszczał.
-Jezu, zjadłam dzisiaj tyle różnych rzeczy – jęknęła gdy weszli do mieszkania. Ich małego skromnego mieszkania w centrum Barcelony. Brunetka złapała się za brzuch i skrzywiła nieznacznie – Stanowczo te połączenia nie były dobrym pomysłem.
Jej głos zadrżał, po czym Fabregas obserwował jak jej zgrabna sylwetka niknie w łazience co wywołało u niego nie mały śmiech.
-Kochanie, podać ci ręcznik? – zawołał na co odpowiedział jej jedynie zmaltretowany jęk ukochanej.

Muzyka w kawiarni na głównym placu dźwięczała mu w uszach. Siedział prosty jak struna czekając na pojawienie się swojego przyjaciela. Specjalnie zajął miejsce w ogrodzie, z dala od przyglądających mu się gości. Co jakiś czas próbował w tłumie przechodniów dostrzec twarz kumpla, ale od kilku minut był spóźniony. Jakaś wiadomość nie cierpiąca zwłoki. Prychnął niezadowolony. Nie miał żadnych większych planów, ani zobowiązań, ale miał nadzieję, że w końcu będzie mógł spędzić trochę czasu z dziewczyną, co i tak Kolumbijka nie omieszkała mu wygarnąć.
-Cześć, Cześć! – Naprzeciwko niego pojawiła się wysoka szczupła blondynka. Najwyraźniej w biegu, lekko zdyszana zajęła miejsce naprzeciwko. Przez chwilę obserwował jak niczym nie zwracając na niego uwagi ściąga szalik i beret i rozmawia z kelnerem życząc sobie mocną kawę. Dopiero gdy była gotowa zwróciła się bezpośrednio do niego.
-Jak tam? – dostrzegł różowe rumieńce na policzkach i błyszczące z podniecenia oczy. Po za tym, wyglądała na bardzo zmęczoną, jakby nie miała czasu na to by gdzieś przysiąść i odpocząć, a dopiero tutaj nadarzyła się do tego okazja. Jej obecność tutaj nieco go zdziwiła, bo jak mniemał miał się spotkać jedynie z kumplem. Nigdy nie przechodził z nią na jakieś koleżeńskie stosunki. Nie spotykali się, nie gadali jak znajomi, bo nigdy nimi nie byli.
-Spałaś dzisiaj chociaż chwilę? – Spojrzał na zegarek który wskazywał trzynastą. Wstał niecałą godzinę temu i czuł się raczej mało wyspany, a ona musiała wstać jeszcze wcześniej.
-Sen jest dla słabych – uśmiechnęła się potwierdzając jego tezę.
-Właściwie nawet nie wiem co tu robię – powiedział nieco mało przytomnie. Blondynka przytaknęła i zajęła się swoją kawą – Cesc napisał mi, że chce się spotkać.
-Mi Dani napisała to samo – uśmiechnęła się tajemniczo na co zmarszczył brwi. Ona nie mogła nie znać powodu…
-Wiesz o co chodzi – wycelował w nią palcem na co wzruszyła jedynie ramionami.
-Pewnie chcą nam przekazać jakąś nowinę nie cierpiącą zwłoki – wpatrywała się w niego swoimi szarymi tęczówkami. Przez chwilę zawisł w dziwnym otępieniu, ale zamrugał kilka razy i odwrócił wzrok. W tym momencie dostrzegł parę wchodzącą do ogrodu w towarzystwie kelnera cicho podążającego za nimi. Jose, która do tej pory siedziała dość cicho odwróciła się widząc jego spojrzenie i uśmiechnęła się szeroko. Chwilę później rzuciła się w stronę brunetki i obie z piskiem wyściskały się mocno.
-Chyba wciąż nie czaję – mruknął nieco speszony kiedy Fabregas zajął miejsce tuż obok i przyglądał się z uśmiechem dwóm kobietom. Chwilę później Daniella rozpłakała się rzewnie – Tego już tym bardziej nie czaję.
-A więc jednak? – Josefine podskoczyła kilka razy czekając na reakcję brunetki ale ta tylko energicznie pokiwała głową.
Fabregas poklepał go po ramieniu. Prawda była taka, że czuł się teraz najszczęśliwszym mężczyzną na świecie, a spośród całej czwórki- Pique chyba najmniej zaczaił sytuację. 

____________________________________________________________________________________________

Tak jak zapowiedziałam, ten rozdziałek szybciutko :) 

Ah, Ah no i pochwalę się wam :)

Tiru Riru, tak spędziłam wczorajszy dzień. No, a dzisiaj pojechałam do szpitala, bo od tamtego tygodnia miałam problem z nogą. No i skończyłam z gipsem. No bo co miałam powiedzieć lekarzowi który zapytał się dlaczego tak późno się zgłosiłam do lekarza!? Że wiedziałam, że mi wsadzą w gips, a strasznie chciałam iść na mecz? Prooooszę to by mnie zatłukł na miejscu :P

12 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba :) Jako jedna z nielicznych również przedstawiasz Danielle w dobrym świetle. :)


    I cóż więcej mogę powiedzieć- również mam nadzieję, że się zbierzesz i poczytasz moje wypociny. :P
    Pozdrawiam i zazdroszczę wczorajszej wizyty na Narodowym! :P
    Ugh, gips. Nie raz byłam z nim 'w związku' ale tylko raz doczekał wizyty kontrolnej u lekarza, zawsze pozbywałam się go przed terminem. :p Zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli jednak Daniella jest w ciąży? :p Jakoś nie zrozumiałam ostatniego akapitu, ale to nic. Cieszę się, że otwarcie kawiarni się udało i dziewczyny się do siebie zbliżyły! Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że Jose i Dani się zaprzyjaźniły ; ) Będzie małe Fabregasiątko? Byłoby super ;)

    Może informuj mnie na gg? Byłoby prościej, bo nie zawsze sprawdzam komentarze pod każdym z blogów. ; ) Mój nr. 2744736

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na pierwszy rozdział na www.el--tiempo--de--ti.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm. Na rilla-and-torres.blogspot.com NN
    Wybacz, że nie czytam, ale jeszcze mam troszkę do nadrobienia. Pociesz się, że co się odwlecze, to nie uciecze :D

    OdpowiedzUsuń
  6. swietny, cale opowiadanie swietne. rozdzial przeczytalam dopiero wczoraj, coz brak czasu... i zapomnialam skomentowac:| ale nadrabiam:)))

    zapraszam na nowość
    karim-and-love-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. nowy na: http://imposible-sin-vosotras.blogspot.com/ ; )

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział, fajnie, że Jose zaprzyjaźniła się z dziewczyną Cesca :)
    czekam na kolejny, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. NN na http://empty-pain.blogspot.com/ oraz http://cloudy-future.blogspot.com/ serdecznie zapraszam! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. nowy na infatuacio.blogspot.com:>

    OdpowiedzUsuń