-Cieszę się,
że jesteście – uśmiechnęła się na widok dwóch piłkarzy i ich partnerek.
Zaczesała włosy do tyłu. Gerard który stał najbardziej do niej wysunięty
odwzajemnił uśmiech.
-Shakiry nie
muszę ci przedstawiać prawda? – powiedział, a stojąca obok blondynka jeszcze
mocniej złapała go za rękę. Niby nic, a jednak Jose poczuła się strasznie
głupio. Owszem znała piosenkarkę, ale zabrzmiało to raczej dosyć wyniośle.
Przytaknęła jednak i od razu zwróciła do Cesca który z nie małym uśmiechem
przygarnął ją ramieniem i pocałował w oba policzki.
-Jose –
złapał za rękę swoją dziewczynę – Chciał bym przedstawić ci Daniellę. Kochanie
– to właśnie jest Josefine.
Ciemnowłosa
dziewczyna podała jej rękę i posłała uśmiech. Dlaczego Jose miała wrażenie, że
nie jest on w pełni szczery?
-Słuchajcie
– zwróciła się do całej czwórki – Jest tu całkiem tłoczno, ale zapraszam na coś
dobrego.
Mijając po
drodze Glada posłała mu zabójcze spojrzenie gdy zlustrował swoim wzrokiem
Fabregasa. Jej wzrok dał mu tylko do zrozumienia „nawet mi się nie waż!”, co
chłoak skwitował tylko wywróceniem oczu.
Zajęli
miejsca przy jednym ze stolików. Jose przez kolejną godzinę musiała się skupić
na tym by po rozmawiać z każdym w lokalu i by dowiedzieć się o opinię gości.
Kiedy ponownie
zjawiła się przy stoliku gości honorowych zastała tam tylko dziewczynę
Fabregasa. Dopiero po chwili zauważyła że Cesc rozmawiał o czymś z Gladem
stojąc jakiś kawałek od nich. Przez chwilę zmroziła ją ta myśl, ale postanowiła
w tej chwili o tym nie rozmyślać.
-I jak się
podoba? – dosiadła się do brunetki nie zważając na jej spojrzenie. Nadal nie
była w stanie zdefiniować czy wyraz jej twarzy był jej przychylny czy nie.
-Tu jest
bajecznie – odpowiedziała dziewczyna nie zwracając na nią zbytniej uwagi i
nadal obserwując swojego partnera.
-Przepraszam,
ale ja mogę o czymś nie wiedzieć – Jose odwróciła wzrok od Fabregasa i znowu na
nią spojrzała – czy zrobiłam coś nie tak?
Semaan
powoli odwróciła wzrok, powodując, że Jose momentalnie pożałowała pytania. Brunetka
była naprawdę ładna co jeszcze bardziej ją przytłoczyło.
-To raczej
wina Cesca. Bardzo Cię polubił i ciągle o tobie gada – powiedziała powodując,
że nieco się przestraszyła – Że tyle pracujesz, co zrobiłaś dla Gerarda, ile
masz rzeczy na głowie, że zajmujesz się Neo, że coś tam…
-Nawet nie
wiesz jak mi głupio – Mayte przysunęła się bliżej starając się zachować
prywatność rozmowy – Ja nawet ich nie znam… Czy nie obrazisz się jeśli powiem,
że trochę sami się przypałętali? Ja miałam pracę…
-To nic –
Daniella uśmiechnęła się lekko jednak Jo wiedziała, że coś ją trapi – To moja
wina, mam ostatnio same problemy.
Do oczu
brunetki napłynęły łzy co spowodowało, że Josefine nie wiedziała co zrobić.
-Choć. Nie
ma co się tutaj tak pokazywać – złapała ją za ramię i pociągnęła w stronę
zaplecza. Informując uprzednio jednego z kelnerów by przekazał informacje jej
wspólnikowi udały się na miasto. Było im strasznie nie wygodnie w szpilkach i w
eleganckich ciuchach, ale postanowiły się trochę przemęczyć. Idąc ramię w
ramię, Jose pociągnęła swoją towarzyszkę w stronę starówki gdzie roiło się od
malutkich kawiarenek gdzie mogły porozmawiać w samotności.
-Chcesz mi
teraz wszystko powiedzieć? – zaczęła gdy zajęły wygodne miejsca na jednej z
kanap. Dani podciągnęła kolana pod brodę i zajęła się czekoladą w swojej
filiżance.
-Nawet nie
wiesz jak mi głupio – upiła łyk ciepłego napoju – Widzisz, poznałam się z
Cescem dwa lata temu? Tak chyba tak. To co najmniej dziwne – od początku nie
jestem lubiana przez media, rodzice Cesca mnie nie znają, ale mają wyrobioną o
mnie opinię, jego znajomi? Nie chcą mnie poznać, bo wchodzę w ich męskie życie.
A wcale tego nie chcę robić.
Jose
przytaknęła starając się zrozumieć co mówi ale nigdy nie była mocna w
psychologii.
-Cesc mówi,
że jak już założymy porządną rodzinę, to wszystko wróci do normy. Nie
powiedziałam mu tylko jeszcze, że nigdy tak nie będzie…
-Czemu?
-Nie mogę
mieć dzieci – Brunetka załkała donośnie i zatopiła łyżeczkę w ogromnym pucharku
lodów – Jestem bezpłodna i wiem o tym od roku… Właściwie od kiedy kiedyś
podejrzewałam, że jestem w ciąży. Cesc był taki szczęśliwy, a ja się boję
zmącić jego wizji.
-Powinnaś mu
powiedzieć – blondynka zerknęła na migający ekran komórki leżącej na stoliku.
Telefon dzwonił nie przerwanie przez dłuższy czas, ale za każdym razem
rozłączała się.
-Nie ma
mowy, rozstalibyśmy się, a ja tego nie chcę – mruknęła nie zadowolona – Może
kiedyś przyzwyczai się do tej myśli i postanowi, że będzie ze mną nawet bez
dzieci.
-Cesc
naprawdę cię kocha – Jose nachyliła się w jej stronę – Powiedział mi to wiesz?
Powinnaś mu powiedzieć.
Tak naprawdę
nie chciała wierzyć w to co mówiła. A może fakt, że bezpłodność panny Semaan
miała być w tym przypadku wielkim nieporozumieniem sprawiała, że chciała by
podzieliła się tym faktem ze swoim partnerem. Josefine przyglądała się swojej
koleżance, która w przeciągu ostatnich pół godziny pochłonęła trzy ciastka i
lody na zmianę popijając je czekoladą i swoimi rzewnymi łzami. Czuła nieodpartą
chęć podzielenia się z nią swoimi spostrzeżeniami, ale postanowiła, że lepiej
jak sama się o tym dowie. Bądź co bądź to nie jej sprawa.
-Całkowicie
zgłupiały! - warknął wściekły Cesc nie
zważając na kręcących się wokół pracowników. Było grubo po północy, a goście
dawno się ulotnili. On zamiast tego krążył po pustym już lokalu i co chwilę
rzucał jakimś przekleństwem. Shakira tak jak zapowiedziała Gerardowi na
początku tej kłótni, dość szybko ulotniła się do domu nie chcąc być nastęnego
dnia niewyspaną, dlatego teraz pozostała ich zaledwie trójka. W gruncie rzeczy,
Gerard starał się jakoś załagodzić sytuację, a Glad znudzony oglądał swoje
paznokcie.
-Poszły na
babskie pogaduchy, matko po co panikować! – jęknął właściciel lokalu i odwrócił
się do piłkarza – Mogę ci w zamian postawić lampkę wina, Francesc.
Wzrok
Fabregasa zatrzymał się na mężczyźnie. Przez chwilę atmosfera była nie swoja,
ale na szczęście ich uwagę odwrócił dźwięk otwieranych drzwi.
Chwilę
później pojawiły się w nich dwie młode kobiety. Obie trzymając w rękach swoje
buty śmiały się i dyskutowały o czymś zawzięcie nawet nie zwracając na nich
uwagi. Jak sparaliżowani obserwowali całą sytuację, kiedy szły ramię w ramię
roześmiane od ucha do ucha. Znały się przecież zaledwie kilka godzin, co
jeszcze bardziej wprawiło ich w zdziwienie.
-A nie
mówiłem? – Glad wydał z siebie odgłos zniechęcenia i zniknął na zapleczu.
-Gdzie wy
się szlajałyście?! – zdenerwowany Cesc przerwał ich miłą pogawędkę powodując,
że przystanęły i w ogóle zaszczyciły ich wzrokiem.
-No przecież
jesteśmy! – zaśmiała się jego dziewczyna.
Nie chciał o
tym dyskutować. Nie miał teraz do tego głowy. Pożegnał się z Jose, która
uśmiechem świdrowała go wzrokiem, przy czym nie odezwała się nawet jednym
słówkiem.
-Możesz mi
powiedzieć, o co w ogóle chodzi? – spytał zmęczony gdy zajęli miejsca w
srebrnym audi, a silnik zamruczał ciepło. Brunetka uśmiechnęła się pod nosem na
wspomnienie wieczoru – Wyszłyście ot tak…
-Potrzebowałam
wsparcia i ona mi je dała. Musiałyśmy pogadać.
-Wsparcia?
Jestem twoim chłopakiem Dani – jęknął zatrzymując się na czerwonym świetle –
dała ci wsparcie…
Parsknął
zdenerwowany.
-Dajże
spokój no – pogłaskała go po ramieniu – Takie tam babskie pogaduchy, ty też
przecież ciągle gdzieś się zmywasz i nigdy cię za to jakoś nie wyrzuciłam z
domu…
-Mogłyście
zadzwonić, dać znać…
-Nie wzięłam
telefonu – obruszyła się gdy parkowali w garażach i kierowali się w stronę
wind.
-Jose miała.
-Jose nie
umie rozmawiać przez telefon – zaśmiała się, jednak widząc jego zdziwione
spojrzenie szybko pokiwała głową – Nie jest w stanie rozmawiać z kimś przez
komórkę, ani inne takie urządzenia… Dlatego ciągle tekstuje.
Brunet
zmarszczył brwi zdziwiony odkryciem brunetki. Właściwie Daniella często
zaskakiwała go czymś o co on nigdy by jej o to nie przypuszczał.
-Jezu,
zjadłam dzisiaj tyle różnych rzeczy – jęknęła gdy weszli do mieszkania. Ich
małego skromnego mieszkania w centrum Barcelony. Brunetka złapała się za brzuch
i skrzywiła nieznacznie – Stanowczo te połączenia nie były dobrym pomysłem.
Jej głos
zadrżał, po czym Fabregas obserwował jak jej zgrabna sylwetka niknie w łazience
co wywołało u niego nie mały śmiech.
-Kochanie,
podać ci ręcznik? – zawołał na co odpowiedział jej jedynie zmaltretowany jęk
ukochanej.
Muzyka w kawiarni
na głównym placu dźwięczała mu w uszach. Siedział prosty jak struna czekając na
pojawienie się swojego przyjaciela. Specjalnie zajął miejsce w ogrodzie, z dala
od przyglądających mu się gości. Co jakiś czas próbował w tłumie przechodniów
dostrzec twarz kumpla, ale od kilku minut był spóźniony. Jakaś wiadomość nie
cierpiąca zwłoki. Prychnął niezadowolony. Nie miał żadnych większych planów,
ani zobowiązań, ale miał nadzieję, że w końcu będzie mógł spędzić trochę czasu
z dziewczyną, co i tak Kolumbijka nie omieszkała mu wygarnąć.
-Cześć,
Cześć! – Naprzeciwko niego pojawiła się wysoka szczupła blondynka. Najwyraźniej
w biegu, lekko zdyszana zajęła miejsce naprzeciwko. Przez chwilę obserwował jak
niczym nie zwracając na niego uwagi ściąga szalik i beret i rozmawia z kelnerem
życząc sobie mocną kawę. Dopiero gdy była gotowa zwróciła się bezpośrednio do
niego.
-Jak tam? –
dostrzegł różowe rumieńce na policzkach i błyszczące z podniecenia oczy. Po za
tym, wyglądała na bardzo zmęczoną, jakby nie miała czasu na to by gdzieś
przysiąść i odpocząć, a dopiero tutaj nadarzyła się do tego okazja. Jej
obecność tutaj nieco go zdziwiła, bo jak mniemał miał się spotkać jedynie z
kumplem. Nigdy nie przechodził z nią na jakieś koleżeńskie stosunki. Nie
spotykali się, nie gadali jak znajomi, bo nigdy nimi nie byli.
-Spałaś
dzisiaj chociaż chwilę? – Spojrzał na zegarek który wskazywał trzynastą. Wstał
niecałą godzinę temu i czuł się raczej mało wyspany, a ona musiała wstać
jeszcze wcześniej.
-Sen jest
dla słabych – uśmiechnęła się potwierdzając jego tezę.
-Właściwie
nawet nie wiem co tu robię – powiedział nieco mało przytomnie. Blondynka
przytaknęła i zajęła się swoją kawą – Cesc napisał mi, że chce się spotkać.
-Mi Dani
napisała to samo – uśmiechnęła się tajemniczo na co zmarszczył brwi. Ona nie
mogła nie znać powodu…
-Wiesz o co
chodzi – wycelował w nią palcem na co wzruszyła jedynie ramionami.
-Pewnie chcą
nam przekazać jakąś nowinę nie cierpiącą zwłoki – wpatrywała się w niego swoimi
szarymi tęczówkami. Przez chwilę zawisł w dziwnym otępieniu, ale zamrugał kilka
razy i odwrócił wzrok. W tym momencie dostrzegł parę wchodzącą do ogrodu w
towarzystwie kelnera cicho podążającego za nimi. Jose, która do tej pory
siedziała dość cicho odwróciła się widząc jego spojrzenie i uśmiechnęła się
szeroko. Chwilę później rzuciła się w stronę brunetki i obie z piskiem
wyściskały się mocno.
-Chyba wciąż
nie czaję – mruknął nieco speszony kiedy Fabregas zajął miejsce tuż obok i przyglądał
się z uśmiechem dwóm kobietom. Chwilę później Daniella rozpłakała się rzewnie –
Tego już tym bardziej nie czaję.
-A więc
jednak? – Josefine podskoczyła kilka razy czekając na reakcję brunetki ale ta
tylko energicznie pokiwała głową.
Fabregas
poklepał go po ramieniu. Prawda była taka, że czuł się teraz najszczęśliwszym
mężczyzną na świecie, a spośród całej czwórki- Pique chyba najmniej zaczaił
sytuację.
____________________________________________________________________________________________
Tak jak zapowiedziałam, ten rozdziałek szybciutko :)
Ah, Ah no i pochwalę się wam :)
Tiru Riru, tak spędziłam wczorajszy dzień. No, a dzisiaj pojechałam do szpitala, bo od tamtego tygodnia miałam problem z nogą. No i skończyłam z gipsem. No bo co miałam powiedzieć lekarzowi który zapytał się dlaczego tak późno się zgłosiłam do lekarza!? Że wiedziałam, że mi wsadzą w gips, a strasznie chciałam iść na mecz? Prooooszę to by mnie zatłukł na miejscu :P
Bardzo mi się podoba :) Jako jedna z nielicznych również przedstawiasz Danielle w dobrym świetle. :)
OdpowiedzUsuńI cóż więcej mogę powiedzieć- również mam nadzieję, że się zbierzesz i poczytasz moje wypociny. :P
Pozdrawiam i zazdroszczę wczorajszej wizyty na Narodowym! :P
Ugh, gips. Nie raz byłam z nim 'w związku' ale tylko raz doczekał wizyty kontrolnej u lekarza, zawsze pozbywałam się go przed terminem. :p Zdrówka!
Czyli jednak Daniella jest w ciąży? :p Jakoś nie zrozumiałam ostatniego akapitu, ale to nic. Cieszę się, że otwarcie kawiarni się udało i dziewczyny się do siebie zbliżyły! Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że Jose i Dani się zaprzyjaźniły ; ) Będzie małe Fabregasiątko? Byłoby super ;)
OdpowiedzUsuńMoże informuj mnie na gg? Byłoby prościej, bo nie zawsze sprawdzam komentarze pod każdym z blogów. ; ) Mój nr. 2744736
Zapraszam do siebie na nowość. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na pierwszy rozdział na www.el--tiempo--de--ti.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńHmm. Na rilla-and-torres.blogspot.com NN
OdpowiedzUsuńWybacz, że nie czytam, ale jeszcze mam troszkę do nadrobienia. Pociesz się, że co się odwlecze, to nie uciecze :D
Zapraszam na nowość :)
OdpowiedzUsuńswietny, cale opowiadanie swietne. rozdzial przeczytalam dopiero wczoraj, coz brak czasu... i zapomnialam skomentowac:| ale nadrabiam:)))
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowość
karim-and-love-story.blogspot.com
nowy na: http://imposible-sin-vosotras.blogspot.com/ ; )
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, fajnie, że Jose zaprzyjaźniła się z dziewczyną Cesca :)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny, pozdrawiam ;*
NN na http://empty-pain.blogspot.com/ oraz http://cloudy-future.blogspot.com/ serdecznie zapraszam! :D
OdpowiedzUsuńnowy na infatuacio.blogspot.com:>
OdpowiedzUsuń