-Siedzę sobie i rozmyślam – odwrócił się w jej stronę – Przyłączysz
się?
Podeszła do niego bliżej i zajęła miejsce obok.
-Czasem warto sobie posiedzieć i pomyśleć…
-Oho – odsunęła się zdziwiona i machnęła ręką – musiało być
ostro skoro jesteś tak pijany.
Mężczyzna roześmiał się głośno.
-Wcale nie. Właściwie było dość drętwo – jęknął i zapatrzył
się na ulicę – Drętwo, bo byłem sam. Chociaż. Właściwie… nie wiem…
-Możesz się wysłowić? – jęknęła szturchając go w ramię na co
lekko oprzytomniał.
-To krótka sprzeczka z kobietą – wysapał w końcu na co
przytaknęła.
A więc o to chodziło. Znowu miał problemy i tym razem
postanowił skierować się do niej. Stała
się pocieszycielką biednych, poszkodowanych i opuszczonych? Może powinna
otworzyć poradnię psychologiczną.
-Dawaj, nie ma co tu siedzieć – westchnęła wstając i otrzepując
spodnie. Chłopak zerknął na nią zdziwiony – Rozumiem, że nie planujesz pokazać
się Shakirze w takim stanie…
-To znaczy jakim?
- Jesteś pijany, śmierdzisz i bełkocesz – jęknęła łapiąc go
za rękaw i ciągnąc go do mieszkania.
-Możesz spać na legowisku Neo – warknęła szeptem gdy
wepchnęła obrońcę do mieszkania, ale niestety ten wszystko usłyszał.
-Zaraz ci coś przygotuję – jęknęła ponownie. Jej mieszkanie
było co najmniej malutkie – jeden główny pokój z wbudowaną kuchnią oraz
łazienka, z czego jej malutki pokój w większości zajęty był przez duże łóżko.
Wyjęła z szafy tonę koców i kołdrę.
-So robisz? – Gerard zajął miejsce na jej łóżku i obserwował
jak dziewczyna rozkłada materiały na podłodze.
Wskazała palcem na stertę utworzoną jej rękami.
-Tu dzisiaj śpisz – pociągnęła go i kazała mu się położyć.
Mężczyzna posłusznie przeniósł się na swoje miejsce i zaczął się rozbierać, na
co zasłoniła oczy – I kilka zasad. Śpisz tylko i wyłącznie u siebie, zero
golizny i czegokolwiek innego.
Przebudził się czując jak co raz więcej odgłosów zaczyna
docierać do jego czaszki. Przez kilka dobrych chwil zastanawiał się gdzie się
znajduje w szczególności, że pozycja w której się właśnie znajdował była zupełnie
nie taka, jak każdego poranka. Twardo, zimno… podniósł głowę, starając się
opanować napierający ból w czaszce. Rozejrzał się po niewielkim pokoju, a jego
wzrok zatrzymał się na zarysowanym kształcie kobiecej sylwetki na łóżku obok.
Podniósł się z zimnej podłogi i przeciągnął. Nie miał pojęcia co tutaj robił, w
szczególności, że nawet nigdy nie był w domu panny Mayte. Zwykle przyprowadzał
Neo pod jej dom, ale nie miał przyjemności zajrzeć do środka.
-Dzień dobry – usłyszał westchnięcie, a chwilę później spod
kołdry wychyliła się blond głowa – Jak się spało?
Dostrzegł uśmieszek przepełniony kpiną, na co uśmiechnął się
równie mało życzliwie.
-Głowa pobolewa? – spytała wygrzebując się z pościeli.
Przytaknął czując nieznośne pulsowanie.
-Słuchaj, strasznie przepraszam – westchnął. Odkrył pościel
i wstał chcąc się ubrać – Naprawdę…
-Daruj mi proszę – zaśmiała się zakrywając oczy.
-Bardzo śmieszne – przedrzeźnił ją i wciągnął spodnie –
Naprawdę nie wiem jak to się stało…
-że się pokłóciliście? Że się spiłeś? Czy, że przydreptałeś
do mnie? – powiedziała wstając i kierując się do łazienki – Proponuję byś
zadzwonił po Cesca.
- Nie wiem co się działo, po tym jak wypiłem kilka drinków –
jęknął i ponownie się przeciągnął. Jose która akurat pojawiła się znowu w
pokoju wzniosła oczy ku niebu.
-Wybacz, ale nie mam nic do jedzenia – powiedziała
zaglądając do lodówki – od dłuższego czasu nie jadam w domu. A wybieram się
dziś do pracy.
-Cesc będzie po mnie za pół godziny – powiedział zamykając
telefon komórkowy – Proponuję śniadanie gdzieś w okolicy.
Blondynka zamrugała kilkakrotnie.
-To nie są twoje okolice – powiedziała dość chłodno – to
osiedla bloków. Tutaj jedyne co mam to warzywniak.
Fabregas roześmiał się głośno słuchając jak jego najlepszy
kumpel kończy opowiadać swoją historię. Starając się skupić na drodze, hamował
także nieodpartą ochotę by zacząć płakać, podczas gdy nieszczęśliwy Gerard
wpatrywał się wzrokiem zbitego psa za okno. Pogoda znacznie się pogorszyła i
równie zepsuty humor miał obrońca. Cesc przez dłuższą chwilę starał się go
rozśmieszyć, ale jedyne co go na razie interesowało to powód całego
zamieszania. Znowu pokłócił się z Shakirą, a teraz jeszcze czekała go długa
rozmowa z Kolumbijką.
-Właściwie, skąd ty się u niej wziąłeś, co? – Fabregas
ponownie wrócił do tematu wczorajszego upicia piłkarza.
-A niby skąd ja mam to wiedzieć Fabs! – zirytował się –
ostatnią rzeczą o którą sam! Uwaga! Sam bym siebie podejrzewał… jest to, że
rano obudzę się w domu Jose Mayte!
-Aczkolwiek nie ma co szaleć – podjechali na prywatny
parking Pique – gdybyś się obudził z nią… no wiesz. A tak, to nie masz się czym
martwić.
Wchodząc do windy, Pique poczuł się jeszcze gorzej. Był na
siebie zły. Na całą sytuację. Na kłótnię, na to, że nie słucha swojej
dziewczyny. Na to, że uległ jakiejś tam fantazji, że szlajał się całą noc i
obudził u Mayte, zamiast u boku Kolumbijki.
-Jakby co – jego palec wskazujący wycelował w klatkę
piersiową kumpla – piliśmy piwo całą noc oglądając powtórki meczów za czasów
kiedy byliśmy młodzi i beztroscy.
Fabregas odpowiedział mu śmiechem.
Powoli wszystko miało ręce i nogi. Całość wyglądała już
całkiem zachęcająco, a jedyne co pozostało im do pozałatwiania to jakieś
formalności. Rachunki za hurtownie, wyposarzenie kuchni… Krzątała się cały
poranek, rozdając zadania i polecenia pracownikom. Jej humor znacznie się
polepszył na widok Glada, który tego poranka aż promieniał radośnie.
-Dziś nasz wielki dzień – zawołał wchodząc do lokalu
obładowany torbami. Ubrany w stylowy płaszczyk oraz elegancki kapelusz postawił
zakupy na głównym blacie.
-Jutro – skupiła się
na ładnym ustawieniem całego szkła w barze.
-Dzisiaj – poprawił ją – Dzisiaj gościmy naszych pierwszych
klientów – mrugnął do niej znacząco.
-Ale otwarcie mamy jutro – uśmiechnęła się i złapała za
torby – zresztą dzisiejsza kolacja wygląda mi na razie jako bardzo wątpliwa.
Brunet spojrzał na nią przeszywającym spojrzeniem.
-Nie patrz tak na mnie! – Uniosła ręce w geście obronnym i
zaszeleściła reklamówkami – To nie moja wina, że schlany wczoraj pojawił się u
mnie w domu…
Mężczyzna roześmiał się radośnie na widok jej rozradowanej
miny. Nie miał pojęcia jak zareagować, ale nie chciało mu się gadać na ten
temat. Nie miał zamiaru mieszać się w nie swoje sprawy, chociaż musiał
przyznać, że częstsza niż zwykle obecność piłkarzy w tym lokalu nie tylko
podnosiła status tego miejsca, ale i jemu sprawiała przyjemność.
-Pojawi się dziś Cesc – spytał siadając naprzeciwko swojej
towarzyszki, na co ona wzruszyła jedynie ramionami.
-Nieby skąd… - spojrzała na niego przelotnie – Słucham?!!!
Jej wzrok ponownie wbił się w bruneta powodując, że ten
jakby trochę się skurczył.
-Nie chcesz mi chyba powiedzieć… że ty – wskazała na niego
palcem i…. nie potrafiła skończyć – podoba Ci się?
Nie odezwał się.
-Glaaad słoneczko – jęknęła – Ale wiesz, że on ma
dziewczynę.
-Wiem – wzruszył ramionami – Zdaję sobie z tego sprawę, ale
lubię na niego zerkać. On nie musi o tym wiedzieć, a i ja się nigdzie nie
pcham. Taki mój los – posłał jej ciepłe spojrzenie – To co bierzemy się do
roboty?
________________________________________________
Kurde.
Nie wiem trochę nie wiem jak mam to sklasyfikować. Mam was informować czy nie? Bo chyba nie ma to głębszego sensu.
bardzo mi się podoba
OdpowiedzUsuńŚwietyn rozdział :> Informuj, informuj :> Ale nie zrobisz Cesca gejem, nie? :D Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy :> Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńInformuj i to obowiązkowo ;) Hmmm, Gladowi się podoba Cesc, ale on ma Danielle ;pp nie rób z Fabsa geja ;pp To by było dość dziwne. Czekam na więcej ! ;))
OdpowiedzUsuńFajny rozdział ;) Jestem ciekawa dalszego ciągu, mimo iż nie czytała od początku. Czekam na dalszy ciąg... zapraszam do siebie: http://daughters-of-gloom.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział :) http://last-chance-of-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńps. przepraszam za zaległości, nadrobię jak najszybciej.
Jasne że masz mnie informować, bo ja ten blog uwielbiam ;] Rozdział fajny i czekam na next i zapraszam do siebie na nowości xD
OdpowiedzUsuńTylko nie rób z Fabregasa geja :D
OdpowiedzUsuńjuz nie moge doczekac sie nastepnego; informuj i to obowiazkowo:))
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowosc
karim-and-love-story.blogspot.com