środa, 8 sierpnia 2012

Prolog


-Jo! - usłyszała krzyk szefa. Podniosła się z kolan i ruszyła w stronę budynku.
-Jestem - weszła do pokoju socjalnego wycierając dłonie w ścierkę.
Niski, brzydki mężczyzna obrócił się w jej stronę na obrotowym spojrzeniu i utkwił w niej wzrok. Jego osoba doskonale upewniała Jo, że jakikolwiek gatunek mężczyzny zawsze pozostanie mężczyzną i że nigdy nie będzie takowego chciała poślubić, a może nawet i dotknąć. Wzdrygnęła się na widok jego małych świńskich oczków i odwróciła szybko wzrok.
-Znowu nie ma płynu do pastowania karoserii – czy ty go zjadasz?
Parsknęła i wzniosła oczy do góry.
-Używam – przeliterowała – jeśli używam to znaczy, że kiedyś musi się skończyć. Tak trzeba robić, żeby auta tych wszystkich obrzydliwie bogatych dupków mogły lśnić.
-Dupa nie lśnią! Nie wiesz jak wygląda ekonomiczne polerowania auta Josefine! Masz je wypolerować, nie natłuścić! Jeśli zużyjesz mniej pasty nikt nie ucierpi... Beznadziejnie się sprawujesz. Nawet dzisiejszy klient to przyznał.
W pamięci odszukała młodego nadzianego kolesia, który zapomniał dać jej napiwku.
-Mówisz o tym lalusiu od merca? Nie umówiłam się z nim więc od razu źle wykonałam swoją pracę?
-Posłuchaj moja droga – prezes kiwał się na krześle to w lewo to w prawo – nie obchodzi mnie twoje cholerne zranione ego. Twoja żałosna cnota również...
-Tak więc spieprzaj gnojku – warknęła zirytowana i rzuciła brudną ścierkę wprost na stos papierów na biurku.
Wyszła trzaskając drzwiami i zostawiając ogłupiałego mężczyznę z kałużą płynu do nabłyszczania lakieru, powolnie spływającym po dokumentach.

Doszła do najbliższego przystanku Nie widziała szansy na szybką kasę, którą jak do tej pory oferowała jej myjnia samochodowa. Wsiadła w jeden z podmiejskich busów, by 45 minut później wysiąść na drugim końcu miasta.
Dostrzegła małą kamienną kawiarenkę w bocznej uliczce. Jeśli kawiarnia to i na pewno toaleta. A jej obecnym największym marzeniem było szybkie zmycie z siebie dużej warstwy tłustego kremu na dłoniach.
-Toaleta tylko dla klientów! - Usłyszała głośny, męski głos zza lady. Odwróciła się powolnie na pięcie w jego stronę ze skwaszoną miną.
-Potrzebuję tylko umyć ręce – zamachała brudnymi dłońmi.
Kelner który stał za ladą wycierając szklanki zmarszczył jedynie brwi i kiwnął głową.

-Pracowałaś w kopalni? - zagadał do niej gdy zajęła miejsce przy barze i zamówiła piwo.
-Można tak powiedzieć – kiwnęła głową wyczerpana. Zimny napój który pojawił się na wprost do niej od razu bił przyjemnym chłodem.
-Jestem Glad – kiwnął jej głową i nie przerywając czyszczenia szklanek nachylił się do niej.
-Jo – powiedziała czując jak piwo przyjemnie rozlewa się po jej ciele – właśnie rzuciłam pracę.
-Rozumiem, że była niewłaściwa?
-Bardzo – kiwnęła głową – pucowałam auta bogatym dupkom, wierz mi nie ma bardziej uwłaczającej roboty.
-W szczególności dla kobiety – dodał na co przytaknęła – I co teraz?
Wzruszyła ramionami. I co teraz? To co zwykle. Musi zacząć szukać od nowa. Wiedziała, że to dosyć trudne zadanie, chociażby dlatego przyjęła robotę w myjni.
-Nie potrzebujecie nikogo do pracy? - spojrzała na niego, na co pokręcił przecząco głową. Znowu zmarkotniała. W głowie widziała najgorszy scenariusz, w którym musiała by wrócić i prosić o ponowne przyjęcie.
-Przykro mi – powiedział – Wiesz, że teraz trudno o pracę. Zostaw mi telefon co? Jak coś znajdę – dam ci znak.
Zamrugała kilkakrotnie i zagryzła dolną wargę. Sięgnęła po serwetkę, a z torebki wyciągnęła długopis.
-Napisz mi smsa okej? Mam problemy z głośnikiem w komórce – dokończyła piwo i położyła monety na ladzie – Uratujesz mi życie wiesz?
Jeszcze raz spojrzała na niego przeciągle i z uśmiechem podziękowała za obsługę.

____________________________________________

Niezbyt potrafię zaczynać blogowanie więc po prostu zachęcam do czytania. Powoli przekonuję się do blogspota - zastępstwa dla onetu który doprowadził mnie do skraju załamania ;)

1 komentarz: